8 par butów, 17 tysięcy kalorii i 250 km w nogach. „Kryzys przyjdzie, gdy zrobi się ciemno”

Sławek Gawlik fot. materiały prasowe
Biegacz długodystansowy Sławek Gawlik rozpocznie w sobotę 24-godzinny bieg charytatywny wokół Błoń. – Najcięższa będzie noc, a od świtu już tylko parę kroków do mety – uśmiecha się krakowianin, który w czasie wyzwania zamierza spożywać tradycyjne posiłki.

Gawlik słynie z zamiłowania do ekstremalnych wyzwań, dlatego wpadł na pomysł, że w ciągu doby pokona wokół Błoń około 250 kilometrów. Ale nie o samo bieganie w tym szaleństwie chodzi, bo zbiera fundusze dla podopiecznych Centrum Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Parkowa”. Akcję można wesprzeć wpłacając dowolną kwotę w ramach internetowej zbiórki na sprzęt sportowy dla dzieci z domów dziecka.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Pierwszy raz będziesz biegał non-stop przez pełną dobę?

Sławek Gawlik: Mam za sobą biegi trwające po 17-18 godzin, ale tam ścigałem się po górach. Było do pokonania 150 kilometrów i 8-9 tysięcy metrów przewyższeń. Biegu charytatywnego się nie obawiam, ponieważ planowane tempo jest dużo wolniejsze niż w trakcie zawodów. Nie chcę mówić, że to spacer, ale będzie dla mnie bardzo komfortowe. Jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, na przykład kontuzja, to jestem dobrej myśli. Choć dystans jest długi.

Chcesz przebiec około 250 kilometrów. Największym rywalem będziesz dla siebie ty sam, twój organizm?

Przede wszystkim głowa, bo to jednak monotonia. Najcięższa będzie noc – ściemni się, może zacznie padać, zrobi się nieprzyjemnie. Ciało jest przyzwyczajone do długich biegów, przetrwania i odżywiania się w trakcie wysiłku. Będę potrzebował 15 do 17 tysięcy kalorii, które spalę w czasie biegu. Zrobię 230-240 tysięcy kroków.

Menu już zaplanowane? Czy będą to żele, z których korzystasz w czasie zawodów?

Zrezygnuję z żywienia typowo wyścigowego, bo nie ma takiej potrzeby. Przy spokojnym tempie, gdy nie ma walki z czasem, postawię na naturalne posiłki. Planuję zjeść bułeczkę z serem i z dżemem, pizzę, naleśnika z serem. Organizm jest przyzwyczajony i nie odrzuca posiłków.

Po ilu godzinach od startu przewidujesz kryzys?

Około godziny 22-23, gdy będzie ciemno. Nie chodzi o czas, który upłynie od początku biegu, a o warunki. O 2-3 wszystko „puści” i będę odliczał godziny do świtu. A od świtu już tylko parę kroków do mety (śmiech).

Suche buty będą na wagę złota?

Przemoczone obuwie prowadzi do powstawania pęcherzy na stopach, a to jest najgorsze, co może mnie spotkać. Pękające pęcherze uniemożliwiają bieganie, więc będę miał 7-8 par butów, które – gdyby padało – będą cały czas suszone przez moją ekipę. Wtedy co jakiś czas poświęcę 30 sekund na zmianę.

Kilka razy wspomniałeś o wolnym tempie. Wolne, czyli jakie?

Założyłem, że kilometr będę pokonywać w 5 minut i 20 sekund. Przy tym czasie będę miał w rezerwie dwie godziny na wypadek, gdyby coś się stało.

Do tego biegu nie można się specjalnie przygotować.

Treningi, które mam pod kątem startów w górach, będą wystarczające. Wróciłem z biegu etapowego w Alpach, który nie był dla mnie ciężki, i potraktowałem go jak obóz wysokogórski. Jestem dobrze przygotowany. W środę i czwartek zaplanowałem normalne treningi. W piątek będę miał wolne, nie pamiętam kiedy ostatnio był taki dzień. W sobotę, przed startem, krótka rozgrzewka na kilkuset metrach, bo przy tym tempie pierwsze kilometry będą prawdziwą rozgrzewką.

Dlaczego Kraków? Dlaczego Błonia i Centrum Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Parkowa”?

Jestem rodowitym krakowianinem, więc wybór był naturalny. Błonia to z kolei jedyne miejsce, gdzie można taki bieg sprawnie zaplanować, a bardzo dużo osób może do mnie dołączyć. Szukałem placówki dla dzieci z naszego miasta, gdzie będzie można zainstalować sprzęt sportowy. Nie chciałem remontować sal czy kupować książek. Podjąłem spotowe wyzwanie i celem zbiórki również jest sport.

 

News will be here