Alan Uryga wyrzutem sumienia działaczy Wisły?

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Latem pożegnali go bez żalu i w atmosferze małego skandalu. W poniedziałek obrońca strzelił krakowianom bramkę i miał świetną szansę na kolejną. – Chciałem coś udowodnić niektórym osobom – mówi obecny gracz Wisły Płock, który długo nie mógł się pogodzić, że musiał opuścić Kraków. W nowych barwach pokazuje, że przy Reymonta mogą się zastanawiać, czy podjęli słuszną decyzję.

Udowodnić osobom „z góry”

W Wiśle krakowskiej go już nie chcieli, więc szczęście znalazł w innej – tej z Płocka. Do zespołu Jerzego Brzęczka dołączył w trakcie sezonu i nie miał łatwego początku. Ostatnio jest jednak podstawowym zawodnikiem, a jego drużyna zdobyła wiosną najwięcej punktów (20, tyle samo co Cracovia). W nowym zespole Uryga jest bardzo uniwersalny, bo zaliczył wszystkie pozycje w obronie. W poniedziałek zagrał na prawej stronie i strzelił gola głową na 1:1. Pod Wawelem nie doczekał się bramki w ekstraklasie, w Płocku ma już na koncie dwie i asystę.

Po trafieniu nie okazywał szalonej radości, ale widać było, że coś w nim pękło. – Wyrzuciłem wszystko, co gromadziło się we mnie przez ostatnie miesiące. To dla mnie wielka sprawa, że strzeliłem Wiśle, ale nie będę ukrywał, że przede wszystkim chciałem coś udowodnić – powiedział Uryga „Gazecie Krakowskiej”.

Podkreślił, że ma na myśli osoby w klubie, które podjęły decyzję o nieprzedłużeniu z nim umowy. Pod koniec maja po raz pierwszy został ojcem, więc przeprowadzka do innego miasta mocno skomplikowała mu życiowe plany.

REKLAMA

Ukształtowany przy Reymonta

Uryga zaczynał przygodę z piłką w Hutniku, ale to Białą Gwiazdę ma w sercu. Do klubu z ulicy Reymonta trafił jako 11-latek na początku 2005 roku, w tym samym czasie co Jakub Błaszczykowski i jego idol Radosław Sobolewski.

Awans z juniorów do seniorów zaliczył w 2012 roku, gdy Kazimierz Moskal zabrał go na zagraniczne zgrupowanie. Niedługo potem Moskal został zwolniony i w klubie rozpoczęły się rządy Michała Probierza, który na stałe włączył go do kadry pierwszego zespołu. Na debiut w ekstraklasie nie czekał długo i od razu został rzucony na głęboką wodę, bo wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Jagiellonią Białystok. Wystąpił na środku obrony, choć potem trenerzy częściej widzieli go jako defensywnego pomocnika. Najczęściej kierowanym w jego stronę zarzutem było to, że gra askeuracyjnie, więc zaczął być cofany do linii defensywnej.

Niesmaczne pożegnanie

W ekstraklasie i Pucharze Polski Uryga zagrał dla Wisły równo sto spotkań. Niespodziewanie odszedł z klubu po ostatnim sezonie. Wisła umieściła go na liście piłkarzy, z którymi nie postanowiła przedłużać umowy. Pożegnanie odbyło się w atmosferze małego skandalu, bo zawodnik dowiedział się o decyzji klubu z komunikatu zamieszczonego na oficjalnej stronie.

„Wolałbym w cztery oczy… Ale dziękuję” – napisał piłkarz na Facebooku. Okazało się, że pracownik Wisły zbyt szybko opublikował wiadomość.

– Bardzo żałujemy, że stało się to w ten sposób. Zapewniam, że zaplanowaliśmy specjalne podziękowanie dla Alana, bo jesteśmy świadomi, jak dużo czasu spędził w Wiśle – kajała się w czerwcu prezes Marzena Sarapata.

Podstawowym prawym obrońcą Wisły Kraków jest dziś Słoweniec Matej Palcić, który na razie nie zachwyca. Po drugiej stronie Maciej Sadlok praktycznie nie ma konkurencji, a dwóch środkowych defensorów z szerokiej kadry zbliża się do 40-tki. Czy Wisła podjęła słuszną decyzję, rozstając się z Urygą?