Bolesne mikołajki Wisły Kraków. Dziesiąta porażka

fot. KP

Wisła Kraków sprawiła wyjątkowo niemiły prezent mikołajkowy swoim kibicom, przegrywając z Górnikiem Zabrze 2:4. Biała Gwiazda dwukrotnie obejmowała prowadzenie, ale gospodarze za każdym razem doprowadzali do wyrównania. Końcówka należała już wyłącznie do zawodników z Zabrza.

Wisła Kraków w tym sezonie przede wszystkim zawodziła. Przed 18. kolejką spotkań miała na swoim koncie zaledwie 11 punktów i zamykała tabelę. Po raz ostatni zwycięstwo w ekstraklasie zanotowała pod koniec wakacji – 31 sierpnia tego roku, pokonując Zagłębie Lubin 4:2. W ostatnich dziewięciu spotkaniach nie ugrała nawet punktu, śrubując niechlubny rekord w historii klubu w liczbie porażek z rzędu. W piątek poszła krok dalej i uległa po raz dziesiąty.

Kontrowersja

Przez złą passę z klubem pożegnał się trener Maciej Stolarczyk. Nowy szkoleniowiec nie miał łatwego początku. Przy ogromie oczekiwań i rozczarowań, gra krakowian z Lechią Gdańsk napawała lekkim optymizmem. Wisła pod wodzą Artura Skowronka zaczęła stwarzać sobie sytuacje, ale ciągle raziła nieskutecznością.

Na początku meczu z Górnikiem Zabrze Paweł Brożek dał kolegom sygnał do ataku. Bo kiedy jak nie właśnie teraz Biała Gwiazda powinna była zacząć punktować. Jakub Błaszczykowski zagrał do Michała Maka, a ten odegrał do stojącego tyłem do bramki najlepszego strzelca. Napastnik Wisły nie miał może najlepiej dogranej piłki, ale w trudnej sytuacji zdołał się odwrócić i uderzyć na bramkę.

Jeszcze przed przerwą krakowianie mogli prowadzić dwoma golami, lecz trafienie Rafała Janickiego z 30. minuty nie zostało uznane. W ocenie arbitra Lukas Klemenz po wrzucie z autu Macieja Sadloka dotknął piłki, przedłużając w ten sposób podanie. Zespół sędziowski nawet po analizie wideo nie zmienił zdania, choć powtórki zza bramki pokazały, że zawodnik Wisły nie dotknął piłki.

Dwa gole

Górnik dwoił się i troił, ale brakowało mu pomysłu na sforsowanie nieźle wyglądającej defensywy gości. Dopiero Łukasz Wolsztyńki, który w 54. minucie pojawił się na murawie, zdołał pokonać Michała Buchaika chwilę po zmianie. Trafienie zawodnika gospodarzy było bardzo podobne do tego, które w pierwszej połowie zdobył Brożek.

Dla Wisły gol zabrzan mógł okazać się katastrofą, ale drużyna zareagowała w najlepszy możliwy sposób. Chuca otrzymał piłkę na dwudziesty metr i przyjął ją ze spokojem. Zdążył do niego doskoczyć jeden z zawodników Trójkolorowych ale mimo wszystko Hiszpan zdecydował się oddać strzał. Po raz ostatni Biała Gwiazda zdobyła więcej niż jednego gola w jednym spotkaniu we wspomnianym meczu z Zagłębiem.

Gdy na zegarze zbliżała się 70. minuta Michał Buchalik był pod ostrzałem. Wpierw czujność bramkarza krakowian sprawdzał Jesus Jimenez, chwilę później swojej drugiej bramki szukał Wolsztyński. Przy trzeciej próbie zabrzan Igor Angulo idealnie zagrał na głowę Jimeneza, który ustawiony między dwoma defensorami Wisły idealnie zmieścił piłkę w bramce.

Na łopatkach

Gospodarze nie chcieli pozwolić, by przyjezdni wrócili pod Wawel nawet z jednym punktem i mocno napierali na bramkę Wisły, która przestała kontrolować wydarzenia po zejściu Brożka (uraz łydki) i Błaszczykowskiego. Najbliżej gola na 3:2 był Angulo, który obił słupek. Na kilka minut przed końcem spotkania Vullnet Basha dopuścił się przewinienia w polu karnym. Sędzia Bartosz Frankowski długo analizował tę sytuację, ale ostatecznie podyktował rzut karny dla gospodarzy. Do jedenastki podszedł Angulo, który pewnym strzałem pokonał Buchalika.

Końcówka należała już wyłącznie do gospodarzy, którzy w doliczonym czasie gry zdobyli czwartą bramkę.

Górnik Zabrze – Wisła Kraków 4:2 (0:1)

Bramki: Wolsztyński (56.), Jimenez (75., 90.), Angulo (88., karny) – Brożek (3.), Chuca (58.).

Górnik: Chudy – Janża, Bochniewicz, Wiśniewski, Sekulić – Matras (77. Matuszek) – Jimenez, Kopacz, Ściślak (46. Bainović), Zapolnik (54. Wolsztyński) – Angulo.

Wisła: Buchalik – Sadlok, Janicki, Klemenz, Burliga – Basha – Mak, Pawłowski (81. Zdybowicz), Chuca, Błaszczykowski (74. Silva) – Brożek (59. Boguski).

Żółte kartki: Kopacz, Sekulić, Matuszek – Chuca, Mach, Klemenz.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).