Comarch Cracovia pokonała po dogrywce GKS Tychy 2:1 i obroniła tytuł mistrza Polski. Dla krakowian to dwunaste złoto w historii, a szóste wywalczone w finale z GKS-em.
Droga do szczęścia
Rywalizacja finałowa pomiędzy Comarch Cracovią a GKS-em Tychy od początku była niezwykle ekscytująca. Choć to zespół Pasów ciągle grał z nożem na gardle i musiał gonić wynik. Dwa pierwsze mecze w Tychach padły łupem gospodarzy. Z dwoma porażkami na koncie Cracovia u siebie musiała zagrać dwa mecze życia. Ta sztuka udała jej się jednak tylko raz. Rywalizacja przy stanie 3:1 znów przeniosła się do Tychów, gdzie krakowianie wrócili z dalekiej podróży. Odnieśli dwa zwycięstwa z rzędu, wyrównując stan rywalizacji na 3:3.
Szczęśliwa siódemka
Siódmy mecz finałowy był wyrównany. Żadna z ekip nie mogła sobie pozwolić na błędy i stratę bramki. Po raz pierwszy krążek zatrzepotał w siatce dopiero w 19. minucie, a umieścił go tam Maciej Urbanowicz. Tychy odpowiedziały na początku drugiej tercji. W 22. minucie wyrównującą bramkę zdobył Josef Vitek. Po 40 minutach gry był remis 1:1.
Ostatnie 20 minut w wykonaniu Pasów było dobre, ale w końcówce spotkania gospodarze mocno zaatakowali bramkę Rafała Radziszewskiego. Rozstrzygająca o losach mistrzostwa bramka jednak nie padła i o wszystkim miała zadecydować dogrywka.
45 sekund do mistrzostwa
Comarch Cracovia potrzebowała zaledwie 45 sekund dogrywki, by zdobyć bramkę. Trafienie na miarę dwunastego mistrzostwa Polski zdobył Petr Sinagl.
GKS Tychy – Comarch Cracovia 1:2 (0:1, 1:0, 0:0, 0:1d)
Bramki: Vitek (22.) – Urbanowicz (19.), Sinagl (61.)
W rywalizacji do 4 zwycięstw: 4:3 dla Cracovii.