Cracovia bez ludzkiej twarzy [KOMENTARZ]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Cracovia trzeci rok z rzędu jest na wojnie z najlepszym piłkarzem. Przypadek? Nie, bo przy Wielickiej się nie rozmawia, tylko oświadcza, informuje i prosi o stawiennictwo.

Ujawnione przez „Przegląd Sportowy” fragmenty pisma, które na początku epidemii koronawirusa otrzymali zawodnicy Pasów, jak najgorzej świadczą o międzyludzkich relacjach w klubie. Kiedy w większości ekstraklasowych drużyn (i nie tylko) piłkarze po partnersku rozmawiali z władzami i porozumiewali się w sprawie obniżki kontraktów, w Cracovii sportowcom oznajmiono najgorszym z możliwych, urzędniczym stylem, że mają brać połowę albo nie dostaną nic.

„Wobec powyższego prosimy Pana o niezwłoczne stawiennictwo w Klubie, celem uregulowania kwestii formalnych związanych z obniżeniem wynagrodzenia kontraktowego”– przeczytało kilkadziesiąt osób.

Regularne konflikty

Kapitan Janusz Gol, który w imieniu drużyny miał próbować negocjować przedstawione twarde warunki, szybko został sam jak palec. Działacze złamali jedność szatni i zaczęli dogadywać się każdym piłkarzem indywidualnie. W końcu ostatniego, który nie zgodził się na stawiane warunki, wystawili na ostrzał, odbierając kapitańską opaskę i przypinając łatkę chciwca, który nie chce pomóc w trudnym momencie.

To kolejna taka historia w ostatnim czasie. Serba Miroslava Covilę, który mógł zostać pierwszą od wielu lat legendą klubu, pogoniono przy pierwszej okazji. Choć w tle były sprawy rodzinne, przedstawiono go jako człowieka, który zwariował po otrzymaniu oferty z ligi szwajcarskiej i Cracovię miał w nosie. Latem z klubu odszedł Hiszpan Javier Hernandez, drugi najlepszy strzelec zespołu. Gdy poinformował o ofercie z Indii, Michał Probierz odesłał go z obozu w Słowenii i przed ostatecznym rozwiązaniem sprawy kazał trenować z rezerwami. Pomocnik podobno psuł atmosferę, choć sam zaprzeczał stawianym zarzutom.

Klub bez ludzkiej twarzy

Teraz na wojnie z klubem jest Gol, kolejny po Covili i Hernandezie lider zespołu. Czy podzieli ich los? Bardzo możliwe, bo w Cracovii nie ma partnerskich relacji, tylko zimny korporacyjny ład. Nie ma mowy o namiastce rodzinnej atmosfery czy nutce romantyzmu. To nie ta strona Błoń, gdzie nawet obcokrajowcy, którzy miesiącami nie dostają pensji, zostają i walczą do upadłego, bo czują przywiązania do otoczenia i ludzi. Cracovia nie jest dziś miejscem dla pomnikowych postaci i historii, po których łza zakręci się nawet w oku postronnego kibica. Nie ma w niej ludzi niezastąpionych. Dziś jesteś, jutro twoje miejsce zajmuje kolejny Polak, Słowak czy Holender.

W Cracovii trudno znaleźć relacje inne niż pracodawca-pracownik. Góruje pragmatyzm i tabelki w Excelu wiceprezesa Jakuba Tabisza. Zbyt często myśli się tam o liczbach, za mało o ludziach. Zapomina, że sukces musi mieć swoją cenę. Przyjście Michała Probierza wiele zmieniło na plus, ale na tym polu w Cracovii od lat jest źle rozumiana stabilizacja.

Umiejętność liczenia pana Tabisza trzeba też oczywiście docenić, bo od lat o Cracovii mówimy jako klubie stabilnym finansowo i rozwijającym się. Jednocześnie kibice z wytęsknieniem oczekują na sukces, jakiś przełom. Sytuacji może nie zmienić nawet okazała baza w Rącznej, jeżeli w gabinetach nikt nie zrozumie, że klub to nie fabryka śrubek.