W finale Polskiej Hokej Ligi Pasy przegrywają z GKS-em Tychy 1:3. - W niedzielę zagraliśmy bardzo źle. Zdecydowały głupie kary. Do Tychów jedziemy z nożem na gardle, ale damy z siebie trzysta procent – tak sytuację Cracovii w walce o obronę mistrzostwa Polski komentuje Patryk Wajda, obrońca krakowian.
Środa będzie dla…
Tyszanie już w środę mogą świętować odebranie Pasom tytułu najlepszej drużyny w Polsce i awans do Hokejowej Ligi Mistrzów. – Ostatni krok jest najtrudniejszy – przestrzega Jirzi Sejba, trener drużyny ze Śląska. – Dopóki krążek jest w grze, będziemy walczyć. Liczymy, że środa będzie dla nas i w piątek wrócimy do Krakowa – wciąż wierzy Rudolf Rohaczek, opiekun Comarch Cracovii.
Po dwóch porażkach w Tychach, krakowianie u siebie chcieli wyrównać stan rywalizacji. W sobotę zdominowali rywali, ale w niedzielę GKS wyciągnął wnioski i wygrał w finale po raz trzeci. – Wyszliśmy na lód z innym nastawieniem, walczyliśmy od początku. Chcieliśmy zagrać agresywnie i to się nam udało, bo już w pierwszej akcji wyszliśmy na prowadzenie. Cracovia tyle nie atakowała, moi zawodnicy lepiej blokowali jej graczy – tłumaczy powody zwycięstwa trener gości.
– Uczulałem zawodników, że Tychy będą grać takim stylem. Pierwszy gol nie był decydujący, ale miał duży wpływ na naszą przegraną. Wygraliśmy rywalizację na buliku, a oni strzelili. Agresywność przeciwnika utrudniała nam życie – uważa Rohaczek.
Głupie kary
Obaj trenerzy mieli pretensje do zawodników za otrzymane kary. Patryk Wajda, obrońca Pasów, uważa, że liczba przewinień zadecydowała o porażce Cracovii w czwartym meczu finału. – Jesteśmy źli, bo zagraliśmy bardzo źle, nie zrobiliśmy tego, co powinniśmy. Każdy, kto siedział na ławce kar, wie za co. Dwie moje kary to tragedia, były niepotrzebne – bije się w piersi reprezentant Polski.
– Mamy nóż na gardle i w środę w Tychach damy z siebie trzysta procent – zapowiada Wajda.