Czwarte miejsce nie zawsze jest najgorsze

fot. LoveKraków.pl

„Sportowcy nie lubią czwartych miejsc” – w tym popularnym stwierdzeniu jest sporo racji, ale są wyjątki od reguły. Cracovia jest o krok od osiągnięcia pierwszego sukcesu pod wodzą Michała Probierza.

Na kolejkę przed końcem rozgrywek Pasy zajmują czwarte miejsce, które jest przepustką do kwalifikacji Ligi Europy. Lokata za podium daje awans do pucharów, bo trzecia w Lotto Ekstraklasie Lechia Gdańsk wygrała finał Pucharu Polski.

Tyle samo punktów co Cracovia ma Jagiellonia Białystok. Wicemistrzowie Polski są jednak w trudniejszym położeniu, bo muszą liczyć na potknięcie krakowian. Jeżeli tym nie powinie się noga i w niedzielę ograją Pogoń Szczecin, po trzech latach i drugi raz w historii awansują do pucharów.

Niewiele brakowało, by przed ostatnią kolejką nastroje były nieco gorsze. Zespół Probierza stracił prowadzenie w Lubinie dwie minuty przed końcem podstawowego czasu gry. Javier Hernandez popisał się jednak po raz drugi i dzięki jego bramkom udało się wygrać 2:1.

– To był niesamowity mecz. Za trzy dni również musimy wygrać, będziemy walczyć do końca – zapewnia bohater Pasów, który ma już dziesięć bramek. 30-letni Hiszpan pierwszy raz w swojej karierze zakończy sezon z dwucyfrową liczbą goli.

Błąd rezerwowego

Cracovia mogła nie wygrać, ale trener Probierz podkreśla, że jego zespół był lepszy. Nie kryje, że kolejny, czwarty w rundzie finałowej sprokurowany karny – tym razem przez Filipa Piszczka – nie powinien mieć miejsca.

– Filip nie może popełniać takich błędów. Nie może łapać za koszulkę w takiej sytuacji. Zespół pokazał jednak charakter i przed ostatnim meczem mamy wszystko w swoich rękach. To dla nas bardzo istotne – podkreśla Probierz.

Ostatnia kolejka grupy mistrzowskiej rozpocznie się w niedzielę o godzinie 18. Trwa nie tylko walka o czwarte miejsce, ale również o mistrzostwo. Piast Gliwice ma dwa punkty przewagi nad broniącą tytułu Legią Warszawa.