Czy jest szansa na porozumienie klubów, które grają z tym samym herbem? Nie brakuje mocnych oskarżeń

fot. Krzysztof Kalinowski
– Rozmawiają ze wszystkimi, tylko nie z nami. Próbowali nam zabrać halę! – grzmi Artur Trębacz, prezes Nowego Hutnika 2010, który jest operatorem obiektu na Suchych Stawach. – Nic takiego nie miało miejsca. Jesteśmy zbyt mali, by go utrzymywać. Chcemy tylko wynajmować halę za rozsądne pieniądze – odpowiada Mirosław Janawa, prezes siatkarskiego Hutnika.

Nowy Hutnik 2010 kontynuuje tradycje klubu, który popadł w długi i na lata zniknął z poważnej piłki. Stowarzyszenie prowadzi nie tylko drużynę w II lidze i liczną akademię piłkarską, ale stara się działać także w piłce ręcznej i boksie. Jest operatorem stadionu i wielu boisk treningowych, a od wiosny 2019 roku także hali widowiskowo-sportowej, której zarządzenie przejął od Siemachy.

Hutnik siatkarski powstał na bazie zawieszonej sekcji siatkarskiej. Grał też jako Dobry Wynik Kraków, a potem Hutnik Dobry Wynik Kraków. Występuje w IV grupie II ligi siatkówki, na trzeci poziomie rozgrywek, gdzie ich rywalami są głównie drużyny z Małopolski, Śląska i Podkarpacia. Klub prowadzi też grupy juniorów i kadetów. Szkoli z sukcesami, bo niektórym udaje się przebić na wyższy poziom. Najlepszym przykładem jest tu reprezentant Polski Tomasz Fornal, który w ostatnich dniach występował w Tauron Arenie w Memoriale Wagnera.

Klub nie ma stałego obiektu. Prezes mówi, że tułają się, odbijają od ściany do ściany. Ostatnio grali w hali Wandy, która w przyszłości ma zostać wyburzona, ale narzekali na warunki. Niektórzy siatkarze mieli zagrozić, że jeżeli mają tam spędzić kolejny sezon, to zdecydują się na odejście.

Siatkarski Hutnik chciałby grać w hali zarządzonej przez Nowy Hutnik 2010. I tu pojawiają się problemy...

Jest zespół ze Lwowa, nie ma miejsca dla Hutnika?

– Rozmawiają ze wszystkimi, tylko nie z nami. Aktywni są politycy z rady miasta i spoza niej, ale nikt z klubu siatkarskiego z nami się nie kontaktował – mówi Artur Trębacz, prezes NH 2010.

Odstawiając na bok poważne szumy komunikacyjne, pytamy Trębacza, czy w hali Suche Stawy znajdzie się miejsce dla siatkarzy. Ich prezes Mirosław Janawa chciałby wynajmować obiekt tylko dla drużyny seniorów – by mogli trenować cztery razy w tygodniu po dwie godziny i raz na dwa tygodnie rozegrać mecz.

– Czas i hala nie są z gumy. Od sierpnia mamy w niej siatkarzy Barkomu Każany Lwów, który będzie tu rozgrywał mecze Plus Ligi. Już ten fakt mocno komplikuje użytkowanie przez nas hali, bo profesjonalna drużyna trenuje dwa razy: rano i po południu. My obecnie mamy do dyspozycji halę tylko przez 75 minut dziennie. A prowadzimy też inne sekcje, nie tylko piłkarzy – mówi Trębacz

– Dzieci w zimie muszą zostać w hali, nie możemy ich trzymać na chłodzie. Dlatego samu musieliśmy wynająć halę Wandy. Obiekt przy Ptaszyckiego jest dla nas ważny także przy certyfikacji akademii przez PZPN. Musimy spełnić odpowiednie warunki, jeżeli chcemy utrzymać złotą gwiazdkę – odpowiada Trębacz.

– Gra w piłkę nie służy nawierzchni do siatkówki, która jest położona w hali – zwraca uwagę Janawa.

„Oni próbowali nam tę halę zabrać!”

Trębacz nazywa środowisko siatkarskie „przyjaciółmi” i zapewnia, że życzy mu jak najlepiej, ale nie przebiera w słowach. Uważa, że gdy dwa, trzy lata temu rozmawiali o udostępnieniu hali, „przyjaciele” byli roszczeniowi i najchętniej nie partycypowaliby w kosztach utrzymania.

– Chcemy płacić, ale nie 200, 300 złotych za godzinę. Jeżeli na sezon wydamy 60-70 tysięcy za wynajęcie obiektu, to nie będzie nas stać na inne ważne wydatki – uważa Janawa.

– Kiedyś oferowali nam dostęp do hali o godzinie 14. Jak o tej porze zorganizować trening półprofesjonalnej drużyny w II lidze? Potrzebujemy obiektu o 20, 21. Hutnik powinien grać mecze w Nowej Hucie, wtedy na pewno będą kibice. Nikt nie przyjdzie na spotkanie drużyny z Nowej Huty w Prokocimiu, i odwrotnie. Odpowiedni obiekt ułatwi nam także rozmowy ze sponsorami. Jeden z deweloperów powiedział, że nas wesprze, ale musimy grać w ładnej hali, na Hutniku – opisuje problemy swojego klubu Janawa

– Oni próbowali nam tę halę zabrać! Musiałem jechać z tego powodu do dyrektora Zarządu Infrastruktury Sportowej, by wszystko wyjaśnić. Naprawdę dobrze zarządzamy, nie mamy zaległości i nauczyliśmy się tak prowadzić obiekt, by bilansować niemałe koszty i dochody z wynajmu. W hali odbywa się też wiele imprez i dzięki nim też spinamy budżet – chwali się Trębacz.

– Nic takiego nie miało miejsca. Jesteśmy zbyt mali, by utrzymywać obiekt, nie wiemy, czy będzie nas stać, dlatego wolimy wynająć. Był temat przejęcia go przez inny podmiot, nie pamiętam dokładnie jaki, ale na pewno nie przez nas! – zapiera się Janawa.

On z kolei zarzuca, że osoby związane z siatkarskim klubem są źle traktowane w hali. Tak miało być między innymi w maju, gdy organizowali tam mistrzostwa Polski juniorów w siatkówce.

Herb

W rozmowie z nami prezes Nowego Hutnika 2010 porusza też kwestię wykorzystania herbu przez klub siatkarski. – Mogli chociaż zapytać, bo to do nas należą patenty. Niektórzy kibice nie rozróżniają, że są to dwa różne kluby, myślą, że siatkówka to także my – mówi Trębacz.

Janawa uważa, że nie musieli o nic pytać, ponieważ sekcja siatkarska Hutnika, która przed laty zdobywała laury, nigdy nie została rozwiązana. – Była zawieszona i w pewnym momencie zdołaliśmy ją reaktywować. Konsultowaliśmy się w tych sprawach z prawnikami – podkreśla.

Spotkanie

Czy jest szansa na porozumienie? W czwartek przy Ptaszyckiego odbędzie się spotkanie, które zainicjował Stanisław Moryc, radny z Nowej Huty. Przedstawiciele obu klubów deklarują, że wezmą w nim udział.

– Mam nadzieję, że niedługo po meczu piłkarzy kibice będą przychodzić przez parking i dopingować w hali siatkarzy. Wierzę, że jest to możliwe – puentuje Janawa.

– Najgorsze, że ta sprawa podzieliła także kibiców – kończy Trębacz.