Dariusz Wdowczyk niespodziewane zrezygnował z prowadzenia Wisły. Tylko on od dawna wiedział, że po 15. kolejce powie nowemu zarządowi „do widzenia”. – Proszę podziękować ode mnie kibicom za wsparcie – mówi były już trener Białej Gwiazdy.
Michał Knura, LoveKraków.pl: „Nie jestem w Wiśle dla pieniędzy”. Kiedy te pana słowa stały się nieaktualne?
Dariusz Wdowczyk: Gdyby liczyły się dla mnie tylko pieniądze, to nie byłoby mnie w Wiśle już latem. Nie chciałem odchodzić, gdy zespół był w dołku i zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Razem z moim sztabem i piłkarzami podnieśliśmy się, sportowo jest dużo lepiej, więc odchodzę z czystym sumieniem. Dłużej nie chciałem jednak tego ciągnąć.
Dlaczego?
Klub nie płacił mi od wielu miesięcy. Wcześniej zwolnił moich współpracowników [m.in. asystenta Marcina Broniszewskiego i trenera bramkarzy Pawła Primela], a ja dowiedziałem się o tym chwilę przed wami, dziennikarzami. Chciałbym jednak podkreślić, że ta decyzja była od dawna zaplanowana, a pieniądze to nie wszystko. Po prostu nie nadawaliśmy z nowym zarządem na tych samych falach. Było za dużo spraw, na które nie mogłem się zgodzić. O szczegółach nie chcę mówić, bo to sprawy między mną a władzami. Ale może kiedyś będzie okazja, by o pewnych sprawach porozmawiać.
Sporo kibiców ma panu za złe, że opuszcza drużynę, gdy sportowo wszystko wróciło do normy.
Zdaję sobie z tego sprawę, ale co by mówili, gdybym pożegnał się w czasie, gdy zajmowaliśmy ostatnie miejsce? Nie zostawiam za sobą spalonej ziemi.
Nie boi się pan, że piłkarze znów wpadną w dołek?
Jestem spokojny, że podołają z nowym opiekunem. Zespół jest w formie i do końca roku może awansować do półfinału Pucharu Polski, a w lidze być w pierwszej szóstce-ósemce.
Kiedy zobaczymy pana na trenerskiej ławce?
Wracam do domu, do Warszawy. Pewnie się jeszcze spotkamy, proszę podziękować ode mnie kibicom za wsparcie.