„Filipiak – kibiców nie kupisz”

Janusz Filipiak fot. JG

To treść jednego z transparentów, które można spotkać w Krakowie. Część środowiska kibicowskiego kontynuuje bojkot spotkań. Podczas niedzielnego meczu Cracovii z Arką zdecydowana większość krzesełek znów będzie pusta. A niespełna dwa lata temu kibice umieszczali wizerunek Janusza Filipiaka obok Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego. Dziś zarzucają mu, że traktuje fanów jak maszynkę do zarabiania pieniędzy.

Relacje kibiców z prezesami klubów przeważnie są słodko-gorzkie. Świetnie widać to na przykładzie Cracovii. Jeszcze niedawno przy Kałuży trybuny ociekały lukrem. W maju 2016 roku, podczas meczu Pasów z Lechią, na sektorze od strony Błoń pojawił się transparent z napisem „Nagrodą za Naszą wiarę jest to, że dziś oglądamy to, w co wierzyliśmy”. Nad nim znalazły się wizerunki m.in. Józefa Piłsudskiego, Jana Pawła II, Józefa Kałuży i Janusza Filipiaka.

Cracovia miała wtedy świetną passę. Jacek Zieliński, który rok wcześniej musiał ratować zespół przed spadkiem z ekstraklasy, doprowadził Pasy do wymarzonych europejskich pucharów. A jego szef, profesor Filipiak, znalazł się w jednym rzędzie z postaciami zasłużonymi nie tylko dla Cracovii i Krakowa, ale całego kraju, a nawet świata. Mało kto pamiętał, że osiem lat wcześniej, gdy drużyna miała kłopoty, trybuny krzyczały „Każdy to powie, Filipiak niszczy Cracovię”.

Przygoda Pasów z eliminacjami Ligi Europy skończyła się na blamażu i odpadnięciu po dwóch meczach. Zespół znów zaczął walczyć o utrzymanie i Zieliński, który miał duże poparcie kibiców, po ostatnim sezonie stracił pracę. Do Cracovii przyszedł Michał Probierz, który przeprowadził rewolucję, ale nie okazał się cudotwórcą i „na już” nie stworzył maszynki do wygrywania. Pojawiały się negatywne komentarze o postawie drużyny, ale jesienią kibiców od porażek bardziej zabolała postawa prezesa.

„Mały człowiek interesu”

W październiku przed stadionem Cracovii stanął pomnik Józefa Kałuży. Legendarny zawodnik Pasów doczekał się monumentu po wielu latach zbierania pieniędzy, bo profesor Filipiak się nie dołożył. Fan Pasów, dziennikarz i publicysta Leszek Mazan mówił m.in. w rozmowie z LoveKraków.pl, że w jego obecności profesor obiecał pomóc, ale później miał się wypierać tych słów i pytać: „a kto to był Kałuża?”.

Na odsłonięcie pomnika przyjechał Zbigniew Boniek, ale Filipiaka nie było. Po meczu z Pogonią Szczecin podkreślał, że klub nie miał nic wspólnego z inicjatywą kibiców. – Pewna grupa ludzi chciała mieć pomnik, a projektantem i wykonawcą zawsze miał być rzeźbiarz Dźwigaj. Nie było konkursu, więc przepraszam bardzo. Ja rozumiem to tak: jeśli chcemy wybudować pomnik, to musi zostać ogłoszony konkurs i wybieramy z kilku propozycji. Kibice chcą, to niech kibice sfinansują – mówił.

Kibice nie darowali Filipiakowi tych słów. Dwa tygodnie później, podczas meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, na tej samej trybunie, na której półtora roku wcześniej stawiali go obok papieża i Kałuży, zawiesili płachtę z napisem „Wielki człowiek futbolu. Mały człowiek interesu". Hasło było opatrzone pomnikiem Kałuży i wizerunkiem profesora.

– Niech sobie piszą, mało mnie to interesuje – rzucił do pytających go dziennikarzy.

„Z kibica nie zrobisz barana”

Dziś jesteśmy świadkami kolejnego konfliktu kibiców z władzami klubu. Wybuchł on po grudniowych derbach Krakowa. Na stadionie działy się dantejskie sceny. Część widzów przekroczyła wszelkie granice i przerwała mecz z Wisłą. Odpalane na trybunach środki pirotechniczne lądowały nie tylko na murawie. Część z nich była wystrzeliwana w stronę sektora gości, których zdrowie i życie było poważnie zagrożone. Na szczęście skończyło się tylko na spalonych ubraniach.

Na Cracovię spadły gromy i wysokie kary. Janusz Filipiak mówił, że klub nie ucieka od odpowiedzialności, ale równie mocno akcentował, że Cracovia nie zatrzyma bandytyzmu na stadionach, jeżeli nie pomoże jej państwo i organizator rozgrywek.

Klub, postawiony pod ścianą, na początku roku ogłosił radykalne zmiany w oglądaniu meczów. Kibice nie mogą kupować biletów, w sprzedaży są tylko karnety. Stowarzyszenie Cracovia to My ogłosiło bojkot, do którego przyłączyło się wielu fanów, bo mecz z Legią oglądało zaledwie 2152 widzów.

„Zarząd MKS postanowił ukarać również kibiców, którzy nie mają nic wspólnego z wydarzeniami z meczu derbowego – możliwość wejścia na stadion tylko i wyłącznie z wykupionym karnetem na cały sezon, przypisane miejsca na sektorze (nawet na sektorze dopingowym, co jest wyjątkiem w całej kibicowskiej Polsce) i przede wszystkim wygórowane ceny karnetów. Jako stowarzyszenie kibiców mamy zawartą umowę z klubem, która jednoznacznie mówi o tym, że wszystkie zmiany w cenach biletów muszą być ustalane i negocjowane z nami –  kibicami, jednak przy ostatnich decyzjach żadne ustalenia nie miały miejsca” – pisze stowarzyszenie.

Solidarni kibice Arki

Bojkot ma trwać do momentu „w którym włodarze klubu zdecydują się z nami nawiązać rozmowy w sprawie zmian, jakie zostały wprowadzone”. Na stadionie nie będzie opraw, flag i zorganizowanego dopingu. Nie będzie też działał sektor rodzinny, za którego funkcjonowanie odpowiada stowarzyszenie.

Kibice mobilizują się nie tylko w internecie. W mieście zawisły płachty krytykujące klub: „Akcja karnet nieudana. Z kibica nie zrobisz barana” i „Filipiak – kibiców nie kupisz”. W niedzielę o godzinie 15.30 Cracovia podejmuje Arkę Gdynia. W geście solidarności zaprzyjaźnieni z fanami Pasów kibice gości nie przyjadą na mecz.

News will be here