Guzmics: Dalajlama przyniósł mi szczęście [Rozmowa]

Richard Guzmics fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Spotkałem Dalajlamę w hotelu przed meczem na Łotwie. Zażartował, że, jak mu podam rękę, to na pewno wygramy. I wygraliśmy – śmieje się Richard Guzmics, obrońca Wisły Kraków i reprezentacji Węgier.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Latem był pan blisko transferu do Serie A, ale przez zamieszanie w klubie temat upadł.

Richard Guzmics: Głową byłem już we Włoszech, w Pescarze. Oferta była dobra dla Wisły i dla mnie. Gra w Seria A byłaby krokiem w mojej karierze. Najmłodszy nie jestem, wiele takich szans mogę już nie mieć. Ze względu na zmiany organizacyjne w klubie, Włosi nie mieli wówczas z kim rozmawiać o moim transferze, aby go sfinalizować.

Bardzo pan żałuje?

Przez jakiś czas nie mogłem o tym zapomnieć, siedziało to we mnie. Mimo wszystko starałem się być profesjonalistą.

Początek sezonu był w pana wykonaniu słaby. W głowie było za dużo myśli?

Niedoszły transfer miał na mnie jakiś wpływ, ale borykałem się również z kontuzją kolana. Teraz jestem zdrowy i nie zaprzątam sobie głowy transferami. Efekt jest taki, że dwa razy trafiłem do jedenastki kolejki i strzeliłem pierwszą bramkę dla Wisły. Chcę grać jak najlepiej potrafię, może jeszcze będzie okazja zagrać w jeszcze lepszej lidze. Z drugiej strony wiemy, że jedna kontuzja może zakończyć karierę i niektórzy tej szansy już nie dostaną. Takie jest jednak życie. Wierzę, że będzie dobrze.

Po golu w Płocku spadł panu mały kamień z serca czy obrońca nie myśli o golach?

Myśli, myśli. Bardzo się cieszę z tego trafienia, bo lepiej późno niż wcale. Obym jeszcze nieraz mógł się cieszyć z bramki dla Wisły, bo bardzo przykładam się do trenowania stałych fragmentów.

Bardzo poprawiła się wasza gra i wyniki. Coraz lepiej jest w lidze, walczycie w Pucharze Polski.

Naprawdę bardzo ciężko pracujemy. Przed treningami na boisku wielu z nas ćwiczy w siłowni. Jesteśmy w dobrej formie, do końca meczu mamy siłę. Widać, że tworzymy drużynę, bo każdy walczy.

Temat odejścia z Wisły pewnie niedługo powróci, bo w czerwcu kończy się pana kontrakt.

Naprawdę o tym nie myślę, nie zawracam sobie tym głowy. Będzie, co będzie. Zostało kilka miesięcy.

W internecie krąży pana zdjęcie z Dalajlamą. Jak doszło do tego spotkania?

To było na Łotwie, tuż przed spotkaniem w eliminacjach mistrzostw świata, które odbędą się w Rosji. Nasza drużyna spała w tym samym hotelu, co Dalajlama. W pewnym momencie spotkaliśmy się na korytarzu. To znana osoba, więc zrobiliśmy sobie zdjęcia. Kiedy podszedłem do niego, chwycił moją dłoń i zapytał mnie, jaki będzie wynik. Odpowiedziałem, że na pewno wygramy. „Jak trzymasz moją dłoń, to na pewno tak będzie” - zażartował. Mogę powiedzieć, że przyniósł mi szczęście, bo wygraliśmy, a ze wcześniejszych spotkań nie byliśmy zadowoleni.

News will be here