Hiszpański wiceprezes Wisły: Stawiamy na jakość, nie ilość [Rozmowa]

Manuel Junco fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Czasami lepszy jest brak transferu niż nieudany transfer. Rywalizację w drużynie chcemy wzmocnić przede wszystkim przez stawianie na Polaków i dawanie szans wychowankom – zapowiada w rozmowie z LoveKraków.pl Manuel Junco, wiceprezes Wisły Kraków do spraw sportowych.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Po sześciu latach wraca pan do Wisły, ale z Krakowem był związany cały czas.

Manuel Junco, wiceprezes Wisły do spraw sportowych: Ostatnio pracowałem dla innych klubów, ale dobrze wiem, jaka tutaj jest sytuacja. Przez te lata cały czas mieszkałem w Krakowie. Dobrze znam osoby, które pracują w Wiśle i jej strukturę. Nie muszę pytać i dowiadywać się, kto czym się zajmuje. Dużo łatwiej było mi teraz wrócić.

Przypomnijmy młodszym kibicom pana pierwszą przygodę na Reymonta. Za co pan wówczas odpowiadał?

Na początku zajmowałem się przygotowaniem jubileuszu 100-lecia Wisły. Nawiązałem kontakt z Sevillą, która była rywalem Białej Gwiazdy w tym szczególnym roku. Później przeszedłem do pracy w pionie sportowym, zajmowałem się skautingiem. Jednocześnie nawiązałem współpracę z Liverpoolem, gdzie był hiszpański trener Paco Herrera. Nie było przeciwwskazań, by łączyć te funkcje. Często było tak, że w jednym meczu obserwowałem piłkarzy dla obu klubów - kogoś dla Wisły i na przykład Lukę Modricia w kontekście transferu z Dinama Zagrzeb do Liverpoolu.

Mówi pan, że w dużym stopniu czuje się Polakiem. Żonę Katarzynę poznał pan podczas pracy przy Reymonta?

Nie, znaliśmy się już wcześniej. Żona pochodzi z Tychów, a do Krakowa przeprowadziliśmy się po tym, jak dostała atrakcyjną ofertę pracy.

Obserwował pan zagraniczny rynek. Czy możemy dziś wskazać piłkarzy, których pan polecił, a potem tutaj występowali?

Nie było sztywnego podziału, często obserwowałem również polskich piłkarzy. Nie jestem więc w stanie wskazać jednego piłkarza, bo na to, kto grał w Wiśle, wpływ miało więcej osób. Czasem jedna osoba oglądała danego zawodnika na wideo, a na przykład ja czy Jacek Bednarz jechali na jego mecz. Skauting to przede wszystkim praca zespołowa.

Na prezentacji wiceprezes Robert Szymański powiedział, że propozycja dla pana to była „krótka piłka”. Szybko się pan zdecydował.

Ucieszyłem się, że klub docenił moją wcześniejszą pracę i nawiązał kontakt. Dla mnie powrót do Wisły to wielka satysfakcja.

Była praca dla Liverpoolu, potem w Columbus Crew. Był czas na odwiedziny przy Reymonta?

Zawsze starałem się znaleźć czas na regularne oglądanie meczów z trybun naszego stadionu. Każdy taki powrót był miły, wykorzystywałem okazję do rozmów i wspomnień.

Od pana odejścia wiele się w polskiej piłce i Wiśle zmieniło, ale nawet w pierwszej drużynie wciąż jest sporo „starych znajomych”.

Tacy zawodnicy jak Brożek czy Głowacki są legendami Wisły, a wciąż grają. Miło było się z nimi przywitać, a teraz będziemy współpracować, by klub osiągał jak największe wyniki.

Wachlarz pana obowiązków jest szeroki. Jak bardzo?

Odpowiadam nie tylko za politykę kadrową i za to, by pierwszy zespół miał wszystko, czego potrzebuje. Jestem również odpowiedzialny za młodych piłkarzy z zespołów juniorskich oraz ich trenerów. Chcemy, by dostawali szansę, wspinali się po kolejnych szczeblach w naszym klubie. Oczywiście będziemy ściągać zawodników z innych lig, jeżeli będzie to dobry piłkarz. Piłkarz nam potrzebny i w naszym zasięgu jeżeli chodzi o finanse. Przede wszystkim jednak szanujemy zawodników, których mamy w zespole i pracę, którą wykonują. Czasami lepszy jest brak transferu niż nieudany transfer. Rywalizację w drużynie chcemy wzmocnić przede wszystkim przez stawianie na Polaków i dawanie szans wychowankom. Ludzie pytają, czy w związku z tym, że jestem Hiszpanem, ściągnę rodaków. Ekstraklasa to trudna liga, wielu zawodników sobie w niej nie poradzi. Odkąd odszedłem z Wisły, w lidze dokonał się duży postęp. Ekstraklasa kiedyś i teraz to przepaść, pod każdym względem.

W tej chwili problemem jest rozwiązany z powodów finansowych zespół rezerw.

To z mojej perspektywy bardzo ważna drużyna, ale na razie musimy poradzić sobie w tych realiach, które mamy. Traktujemy tę sytuację jako wyzwanie, a nawet atut. Dla części chłopaków otworzy się szansa szybszego zaistnienia w ekstraklasie. Może ją wykorzystają.

Wiśle niewiele brakuje, by wreszcie opuścić strefę spadkową. Jaka teraz jest realna siła tej drużyny?

Mamy duży potencjał, a sztab z piłkarzami ciężko trenują. W niedzielę zremisowaliśmy z Lechem Poznań, ale graliśmy dobrze, byliśmy lepsi. Rozmawiałem już kilka razy z trenerem i częścią zawodników. Przed nami jednak spokojne spotkania z całą drużyną oraz indywidualne z każdym z piłkarzy. Na razie naszym celem jest jak najlepsza gra każdym kolejnym meczu. Chcemy iść krok po kroku – najpierw powalczyć o górną ósemkę, a gdyby to się udało – później wszystko może być już możliwe.

Przebuduje, wzmocni pan dział skautingu?

Na razie mamy Marcina Kuźbę. Dołączy do nas jeszcze jedna osoba związana z Krakowem. Będzie to Polak, bo chcemy stawiać na swoich ludzi oraz na jakość, nie ilość.

Jak daleko Wisła jest dziś od słynnego, wygranego meczu z Barceloną, który wspominał pan w czwartek?

Kolejny raz powtórzę: krok po kroku ku górze. Tylko ciężka praca, praca zespołowa może doprowadzić nas do sukcesów. Wierzymy, że cel osiągniemy, a pomogą nam kibice. Pod względem sportowym chcemy dorównać naszym fanom i atmosferze, którą stwarzają.