Kapitan Wisły: Hiszpanie wnieśli sporo optymizmu [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Wiśle w sparingach szło średnio, ale sezon rozpoczęła z przytupem. – Wyniki sparingów są przereklamowane. Prawdziwy egzamin jest w lidze, gdy przychodzi pełne napięcie i większy stres – mówi Arkadiusz Głowacki, kapitan Wisły Kraków.

Sparingi nie wróżyły dobrze, ale zaczęliście sezon od dwóch zwycięstw. Tego przy Reymonta dawno nie było.

Arkadiusz Głowacki, kapitan Wisły: Wyniki sparingów są mocno przereklamowane. Znaczenie ma tylko praca drużyny w tym okresie. Weryfikacja przychodzi w lidze, gdzie jest pełne napięcie i większy stres. To jest prawdziwy egzamin. Fajnie jest wygrać dwa mecze z rzędu, ale to dopiero początek.

W piątek do ostatnich minut musieliście walczyć o trzy punkty. Styl gry rywala nie mógł was jednak zaskoczyć?

Gdy zobaczyliśmy skład, czyli centymetry, które wyszły w pierwszej jedenastce Bruk-Betu, spodziewaliśmy się wielu kontrataków. Większości z nich udało nam się zapobiec, ale bywały trudne momenty. Na przykład około 70. minuty, kiedy nasz mur w środku pola zaczął przeciekać. Pewnie znaczenie miało również to, że bardziej chcieliśmy wygrać, niż utrzymać bezbramkowy wynik.

Waszym znakiem rozpoznawczym powoli staje się gra do końca. W kilku wiosennych meczach również zdobywaliście decydujące gole w ostatniej chwili.

Czuć, że większość naszej drużyny - jeśli nie cała - jest w dobrej dyspozycji. Ci, którzy mają ciągnąć grę do ostatnich minut, robią to. Jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani, że byliśmy zdeterminowani i realizowaliśmy nasze założenia: zapobiegać kontratakom rywali i być czujnymi przy ich stałych fragmentach, które miały być ich mocną stroną.

Sześć punktów to na pewno dobry fundament przed dwoma trudnymi wyjazdami do Zabrza i Płocka.

Tak, ale z drugiej strony to nie będzie miało większego znaczenia. Po meczu z Niecieczą były dwa dni relaksu, a od poniedziałku wracamy do ciężkiej pracy.

Paweł Brożek jako rezerwowy otrzymał żółtą kartkę, bo przekonywał sędziego, że był na panu rzut kary.

Też miałem takie odczucia, dlatego będę bronił Pawła.

Doszło do was kilku nowych zawodników, przede wszystkim Hiszpanów. Jak się dogadujecie?

Jak widać, nie najgorzej. Wnieśli do szatni sporo optymizmu, co jest bardzo ważne poza aspektem sportowym.

Pod koniec ubiegłego sezonu mówił pan, że w każdym wieku można się czegoś nauczyć. W piątek widzieliśmy tego efekt? Strzelał pan z rzutu wolnego.

Nie… To nie tak miało wyglądać (śmiech).

Często ćwiczy pan strzały po treningu?

Ostatnio nie ma kiedy. Mamy dużo treningów, na niektóre nie mogę wyjść z powodu różnych problemów. Nie wyrywałem się do wykonywania stałego fragmentu gry, ale jakoś drużyna mnie namówiła (śmiech).

Rozmawiał i notował Michał Knura.