Kibice Wisły mają nerwy ze stali

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Obgryzione paznokcie, wyrwane włosy, zszargane nerwy. Kibice Wisły nie mają w tym sezonie łatwo. W niezwykle ważnym dla utrzymania w ekstraklasie spotkaniu krakowianie minimalnie wygrali z Wisłą Płock.

Po porażce z Rakowem Częstochowa trener Artur Skowronek wrócił do gry czwórką obrońców i zmienił bramkarza. Mateusz Lis stanął między słupkami po raz pierwszy w tym sezonie. Michał Buchalik, podstawowy dotąd bramkarz, ostatnio grał nerwowo i 23-letni Lis w końcu doczekał się szansy. Słabość rywala i nieco lepsza gra obronna całego zespołu (Skowronek wrócił do gry czwórką z tyłu) sprawiły, że pierwszy celny strzał musiał bronić dopiero po przerwie. Gola nie puścił, ale nie był bezbłędny. Na początku drugiej połowy wybijając piłkę trafił w rywala i ta sytuacja mogła się skończyć dla krakowian dużo gorzej, gdyby mieli mniej szczęścia.

Nerwy

Pierwsze celne strzały goście oddali dopiero po przerwie. Krakowianie do końca drżeli o wynik, bo nie potrafili podwyższyć prowadzenia. Od początku szansę dostał Chuca, ale jego występu lepiej nie komentować. Niewiele lepiej na lewej pomocy spisywał się Mateusz Hołownia. Gdyby miał na imię Szymon, po takim występie otrzymał by w wyborach na prezydenta nikłe poparcie. Wypożyczony z Legii piłkarz tracił piłki i narażał zespół na kontry. W swojej najwyższej formie nie był we wtorek Vullnet Basha.

Presja wyniku

Stawka tego meczu była ogromna, bo wcześniej Arka Gdynia zdobyła trzy punkty z Zagłębiem Lubin i zbliżała się do Wisły na dwa. Zwycięstwo krakowian oznacza, że na utrzymali przewagę pięciu „oczek”, a o utrzymanie będą drżeć także w Płocku (punkt mniej od Wisły Kraków). Ktoś jeszcze pamięta, że po przyjściu Radosława Sobolewskiego Nafciarze pierwszy raz w historii objęli prowadzenie w tabeli ekstraklasy?

Wisła Kraków do końca prosiła się o bramkę. Wszyscy wiedzą, że Dominik Furman potrafi świetnie dośrodkować piłkę z rzutu wolnego, a mimo to podopieczni Skowronka nawet w doliczonym czasie nie potrafili wystrzeć się fauli na swojej połowie.

Jak trwoga to do Kuby

Miejscowi objęli prowadzenie w 19. minucie po strzale niezawodnego z rzutów karnych Jakuba Błaszczykowskiego (podyktowanego za zagranie ręką Michała Marcjanika)

Na trybunach zasiadło 4016 kibiców (mogło ponad dwukrotnie więcej). Jak na stadion Wisły to niewiele, bo jego pojemność wynosi 33 tysiące, ale to wystarczyło, by atmosfera spotkania była zgoła inna od tej bez fanów.

 

Wisła Kraków – Wisła Płock 1:0 (1:0)

Bramka: Błaszczykowski (19., karny).

Wisła K.: Lis – Niepsuj, Janicki, Hebert, Sadlok – Kuveljić, Basha (82. Boguski) – Błaszczykowski, Chuca (75. Żukow), Hołowania – Turgeman (68. Buksa).

Wisła P.: Kamiński – Stefańczyk, Marcjanik, Uryga, Tomasik – Ambrosiewicz, Furman – Sahiti (57. Kocyła) Adamczyk (82. Michalski), Kwietniewski (58. Merebaszwili) – Angielski.

Żółte kartki: Niepsuj, Hebert – Marcjanik.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).


News will be here