Mączyński "ma jaja" i przyjeżdża na Reymonta

fot. FOT. PAULINA FRĄCZEK/LOVEKRAKÓW.PL
- Jeśli strzelę bramkę, to będę się cieszył jak z każdej innej. Na boisko wybiegnę z czystą głową - deklaruje Krzysztof Mączyński, który podgrzał atmosferę przed niedzielnym meczem Wisły z Legią.

Niedawno zadawaliśmy pytanie, czy komplet publiczności na niedzielnym meczu Wisła Kraków - Legia Warszawa spowodowany jest chęcią obejrzenia w akcji krakowskiego zespołu, ekipy mistrza Polski czy spoiwa, które "połączyło" w ostatnich miesiącach obydwa kluby, którym jest Krzysztof Mączyński. Podtrzymujemy, że pewnie każdy z tych trzech aspektów miał wpływ na to, że ci wszyscy którzy Reymonta odwiedzają rzadko, postanowili wybrać się akurat na to spotkanie.

Mecz jak każdy inny

Chociaż wszystkie biliety na mecz zostały sprzedane, to z pewnością po słowach Krzysztofa Mączyńskiego dla oficjalnej strony internetowej Legii, w razie udostępnienia kolejnych miejsc, chętnych by nie zabrakło. "Mąka" zapytany o jego reakcję w przypadku strzelenia przez niego gola odpowiedział, że takie trafienie by go ucieszyło. Zastrzegł jednak, że nie potrafi powiedzieć jak celebrowałby gola przy Reymonta, lecz dla niego czymś normalnym dla każdego zawodnika jest szczęście ze strzelonej bramki. Nie ważne komu trafia się do siatki.

Trzeba przyznać, że w ostatnich tygodniach można zaobserwować spory postęp wychowanka Białej Gwiazdy w kwestii komunikacji z mediami. Reprezentant Polski wydaje się być bardziej stonowany w swoich wypowiedziach, unika kontrowersyjnych słów i coraz częściej zamiast emocjonalnych komentarzy z ust Mączyńskiego można usłyszeć dyplomatyczne wręcz frazesy charakterystyczne dla wielu piłkarzy współpracujących z ekspetami ds. kontaktu z mediami. Łatwo dostrzec taką zmianę po wypowiedziach zawodnika przed meczem z Wisłą, ale przede wszystkim po głośnej akcji na parkingu Legii i rzekomym ataku na piłkarzy.

Stąd też "Mąka" pytany o wyjątkowość spotkania z 22 października zarzeka się, że dla niego to mecz taki jak każdy inny, a najważniejsze starcie w ostatnim czasie już rozegrał... kilka dnia temu w Warszawie przeciwko Czarnogórze. Pomocnik stwierdził ponadto, że miał świadomość, że uraz czy kartki i ewentualna absencja w tym meczu spowodowałaby lawinę oskarżeń pod jego adresem. - Nawet nie brałem pod uwagę tego, by nie pojechać na Wisłę. Gdybym się tam nie pojawił, wówczas ludzie pomyśleliby sobie: „O, Mączyński nie ma jaj” - deklarował krakowianin w wywiadzie dla Legia.com.

Mączyński pójdzie w ślady Hamalainea czy Dolhy?

Mączyński jest gotowy na obelgi i bardzo brutalne przyjęcie jego osoby na stadionie przy Reymonta 20. - Co kibice Wisły będą śpiewać czy pisać na transparentach, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja naprawdę przeżyłem w życiu już tyle, że takie rzeczy mnie nie dotykają - deklaruje były gracz Wisły, twierdząć jednocześnie, że kiedy jest w Krakowie prywatnie, na uliach spotyka się z dużą sympatią kibiców, którzy nadal podchodzą do niego i proszą o wspólne zdjęcie.

Znaczenie i historia meczów z Legią zawsze powoduje, że na bezpośrednie pojedynki tych drużyn w Krakowie czeka się z zapartym tchem. Transfer Mączyńskiego do Warszawy jedynie podsycił wielki ogień emocji, który od zawsze płonie w sercach krakowskich kibiców na samą myśl o klubie spod znaku "czarnej elki". W niedziele po 20 będzie wiadomo czy Legia (jak to przeważnie było w ostatnich latach) poradzi sobie z Wisłą, a Mączyński powtórzy wyczyn swojego kolegi z szatni Kacpera Hamalinena, który po trasferze do Legii w meczu z Lechem zdobył bramkę na wagę wygranej ekipy ze stolicy. A być może Wisła odniesie wspaniałą wiktorię przy komplecie publiczności grając na nosie odwiecznemu rywalowi i wychowankowi, który w poszukiwaniu sukcesów przeniósł się do Legii, a pomocnik z Krakowa "spali się" na stadionie Wisły jak Emilian Dolha kilka lat temu? Jasne jest, że przy Reymonta będzie ciekawie. Jeśli nawet nie na murawie to z pewnością na trybunach.