ME w siatkówce. Biało-czerwona katastrofa. Polacy za burtą

fot. Justyna Kamińska/LoveKraków.pl

Nie powtórzy się historia z 2014 roku, kiedy jako gospodarze polscy siatkarze wywalczyli mistrzostwo świata. Odmłodzony zespół nie zdołał awansować do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Słowenia wygrała w barażu z Polakami 3:0 i w czwartkowym ćwierćfinale zagra z Rosją (początek o godzinie 20.30). 

Kibice na medal

W siódmym dniu turnieju, w Krakowie w końcu można było poczuć, że w mieście odbywa się duża sportowa impreza. Mecze grupowe rozgrywane w Tauron Arenie Kraków nie cieszyły się dużym zainteresowaniem kibiców, brakowało atmosfery. W hali zrobiło się gwarno i kolorowo dopiero w środę, gdy pod Wawel przyjechali biało-czerwoni siatkarze. Na trybunach nsporo brakowało do kompletu, ale odśpiewany a capella Mazurek Dąbrowskiego i ogromna flaga stworzona z białych i czerwonych kartoników zrobiły wrażenie.

Dwa miliony gości

Po drugim secie na parkiecie odbyła się miła uroczystość. W środę w Tauron Arenie pojawił się dwumilionowy gość. W nagrodę Sabina będzie mogła wybrać się na jedno z wydarzeń, które odbędzie się w hali. Przypomnijmy, że obiekt w Czyżynach został otwarty w połowie 2014 roku.

Gdyby za atmosferę na trybunach przyznawali tytuły, to Polska mogła być już pewna mistrzostwa Europy. Przed spotkaniem ze Słoweńcami (trzeci zespół grupy C, wicemistrz z 2015 roku) można było mieć jednak sporo obaw o dyspozycję naszych sportowców, którzy w pierwszej fazie turnieju nie zachwycili. Na początek gładko przegrali 0:3 z Serbią, a potem bez polotu rozprawili się w takim samym stosunku z Estonią i Finlandią.

Błędy w decydującej fazie seta


Zaczęło się obiecująco, bo od polskiego bloku. Później nasz zespół prowadził 9:6, bo dobrze w polu zagrywki spisywał się Bartosz Kurek. Trzypunktowej przewagi nie udało się jednak utrzymać do drugiej przerwy technicznej, na której rywale prowadzili 16:15 po zepsutym serwie Kurka. W końcówce prowadziliśmy 21:10, ale wtedy nasi siatkarze zaczęli popełniać błędy i Słoweńcy zdobyli pięć punktów z rzędu. W siatkę zaserwował Łukasz Kaczmarek, a chwilę później rywale zablokowali Michała Kubiaka, który próbował ratować akcję po złym rozegraniu. Potem nieprecyzyjny w ataku Dawid Konarski, a rywale ponownie postawili szczelny blok. Kropkę nad „i” postawił Matija Gasparini, który obił blok i z siedmioma punktami był najskuteczniejszym graczem na boisku. Trener Ferdinando De Giorgi próbował ratować sytuację i dwa razy wziął czas, ale efekt był mizerny.

Straty odrobione tylko na chwilę

W drugim secie biało-czerwoni przegrywali już 11:15 i robiło się nieciekawie. Udało nam się odrobić straty (15:15) – zaczął funkcjonować blok i pomylił się Gasparini. Dobra passa nie trwała, niestety, długo. Po przerwie technicznej gracze Slobodana Kovaca ponownie nam odjechali (21:16). Włoski trener posłał do boju Artura Szalpuka i Łukasza Wiśniewskiego, ale gracze w niebieskich strojach dowieźli prowadzenie, choć nie uniknęli błędów takich jak atak w aut i antenkę. U nas szwankował atak, w tym elemencie wywalczyliśmy aż pięć punktów mniej od Słoweńców.

Ostatni...

Gorący doping fanów nie pomógł tylko momentami grającym na najwyższym poziomie Polakom. Nasz odmłodzony zespół nie dał rady także w trzeciej partii. Do wyniku 11:11 gra była wyrównana, ale pięć kolejnych punktów gości zapowiadało katastrofę, której - mimo walki - nie udało się już uniknąć. Polska poza czołową ósemkę mistrzostw Europy. O medale powalczą inni. 

W pierwszym „krakowskim” ćwierćfinale w czwartek o godzinie 17.30 Serbia podejmie Bułgarię.

Polska – Słowenia 0:3 (21:25, 20:25, 19:25)

Polska: Konarski, Kurek, Lemański, Drzyzga, Kubiak, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek, Szalpuk, Wiśniewski, Buszek, Wojtaszek (libero).

Słowenia: Pajenk, Kozamernik, Sket, Gasparini, Vincic, Urnaut, Kovavić (libero) oraz Stern, Koncilja.