Niemożliwe nie istnieje. Wielki comeback Cracovii

fot. Cracovia.pl

W 25. minucie mecz w Tychach Comarch Cracovia przegrywała 0:3, ale ze Śląska wróciła zwycięska. Mistrzowie Polski najpierw odrobili straty, a potem wytrzymali wojnę nerwów w rzutach karnych.

Pasy zapisały po swojej stronie dwa punkty, a GKS - jeden. Zwycięzcy pozostali na trzecim miejscu, ale zrównali się z punktami z drugim JKH GKS-em Jastrzębie i zmniejszyli do czterech punktów stratę do tyszan. Cracovia ma jednak rozegrane jedno spotkanie mniej od wyprzedzających ją rywali.

Po 25 minutach meczu w Tychach kibice gospodarzy byli w szampańskich nastrojach. Bramki Jakuba Witeckiego, Kamila Kalinowskiego i Radosława Galanta dały gospodarzom pewne prowadzenie. Większość strat podopieczni Rudolfa Rohaczka odrobili jeszcze w drugiej tercji po trafieniach Adama Domogały i Olivera Paczkowskiego. Bramkę na wagę remisu strzelił 7,5 minuty przed końcem meczu Petr Sinagl. W końcówce i dogrywce obie ekipy stworzyły kilka dogodnych sytuacji, ale żadna z nich nie potrafiła zadać decydującego ciosu.

W rzutach karnych brylowali krakowianie. Rafał Radziszewski nie dał się pokonać ani razu, a Cracovia wykorzystała trzy. Decydującą bramkę zdobył Tomas Sykora.

– Choć pierwszą tercję przegraliśmy 0:2, to uważam, że była najlepsza w naszym wykonaniu. Po prostu popełniliśmy dwa proste błędy, które rywale wykorzystali. Cieszę się, że przy 0:3 mój zespół pokazał ogromną wolę walki i zdołał wygrać – mówi trener Rohaczek.

W 14. Kolejce Comarch Cracovia podejmie na lodowisku przy Siedleckiego dziewiątą Polonię Bytom.

GKS Tychy – Comarch Cracovia k. 3:4 (2:1, 1:2, 0:1, d. 0:0, k. 0:3)

Bramki: Witecki (7.), Kalinowski (17.), Galant (25.) – Domogała (32.), Paczkowski (35.), Sinagl (53.), Sykora (decydujący karny)