– Były czasy, kiedy dostawałem oferty z niezłych europejskich klubów – przyznaje Chorwat Antonini Culina. – Gdyby nie kontuzja, nigdy nie trafiłby do Polski – uważa trener Michał Probierz. Skrzydłowy ma pomóc Cracovii w utrzymaniu ekstraklasy i spróbować wrócić do formy sprzed poważnej kontuzji.
Rodacy polecali
Culina podpisał 2,5-letni kontrakt i był pierwszym nowym piłkarzem, który związał się z Cracovią w tym roku. Pasy zgłosiły się po niego pod koniec grudnia. Gdy przyleciał do Krakowa, w opiekę wziął go Miroslav Covilo, którego 26-latek w pierwszych dniach w Polsce nie odstępował na krok. Kapitan pomagał nam również w tłumaczeniu rozmowy z Culiną, bo nowy piłkarz zna tylko podstawy języka angielskiego.
Zanim Culina zdecydował się na ekstraklasę, zasięgnął opinii swoich rodaków. Ale nie tych grających w Wiśle, a występujących w Lechii Gdańsk i Lechu Poznań. Grę w Polsce polecali mu Mate Milosz i Mario Situm.
– Przekonywali, że wybierając Cracovię nie popełnię błędu. Miałem inne opcje, mogłem też zostać w Lugano, ale trafiłem do Polski – mówi.
Kontuzja, która zahamowała karierę
Poza ojczyzną swoich sił próbował we Włoszech i Szwajcarii. W Serie B nie poszło mu najlepiej i po trzech sezonach w Spezii i Varese trafił do Lugano. Tam spotkał znanego trenera Zdenka Zemana i wyrósł na gwiazdę zespołu. Podkreśla, że żaden inny trener nie nauczył go tak dużo, jak Zeman. Odpowiadał mu jego ofensywny styl gry. – U nikogo nie trenowałem jednak tak ciężko. Dużo biegaliśmy, schudłem pięć kilogramów i czułem się bardzo dobrze – podkreśla.
Jego drużyna walczyła o utrzymanie, a on w 26 meczach strzelił 10 goli i miał osiem asyst. Miesiąc przed końcem tak dobrego dla niego sezonu 2015/2016, jego kariera wyhamowała. W spotkaniu z Lucerną zerwał więzadła krzyżowe i uszkodził łąkotkę. Uraz przytrafił mu się bez udziału rywala.
Stracił prawie rok. Do gry wrócił dopiero w kwietniu ubiegłego roku i musiał walczyć w rezerwach. – Uraz wyrzuciłem już z głowy. W czasie rehabilitacji mocno wspierała mnie rodzina. Ćwiczyłem po pięć-sześć godzin dziennie – przyznaje.
Niespełnione marzenie o Bundeslidze
Jesienią nie był pierwszym wyborem w Lugano. W siedmiu meczach przebywał na boisku jedynie 124 minuty. Trafił do Cracovii, która na wiosnę będzie walczyła o utrzymanie w ekstraklasie.
– Były czasy, kiedy dostawałem oferty z niezłych europejskich klubów. Kontuzja mnie zatrzymała, ale nie myślę o tym, co by było, gdyby. Jestem w Cracovii i mam jej pomóc, a ona mnie – podkreśla. Zawsze marzył o grze w lidze niemieckiej, bo występowało w niej wielu piłkarzy z Bałkanów. To pragnienie jeszcze w nim nie zgasło, ale na razie musi się odbudować w dużo słabszej ekstraklasie.