Osłabiona Wisła otrzymała kolejne ciosy. „Mamy zły moment”

fot. Krzysztof Kalinowski / LoveKraków.pl

Lech Poznań bezwzględnie wykorzystał słabości Wisły Kraków i zaaplikował jej aż cztery trafienia. Krakowianie nie byli w stanie odpowiedzieć i przy Bułgarskiej nie zdobyli nawet jednego gola.

Mecz w Poznaniu miał być meczem na przełamanie po przegranych derbach Krakowa. Tak się jednak nie stało. – Pomimo rezultatu, to pierwsza połowa w naszym wykonaniu była co najmniej niezła. Spotkanie ustawiła pierwsza bramka i trzy urazy, przez które musiałem wykorzystać komplet zmian. Mamy teraz zły moment i tylko od nas zależy jak długo on potrwa – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Wisły Maciej Stolarczyk.

Po wysokim zwycięstwie w stolicy Wielkopolski nikt nie popada w hurraoptymizm. – Po takim wyniku pewnie powinienem wszystkich chwalić. Nasza gra w pierwszej połowie do momentu strzelenia bramki nie wyglądała jednak najlepiej. Długo nie wygrywaliśmy u siebie i ten fakt tkwił w głowach zawodników. Na szczęście udało się nam zanotować trafienie i później mecz wyglądał tak, jak sobie tego życzyliśmy – ocenił szkoleniowiec Lecha Dariusz Żuraw. – Wiedzieliśmy, że Wisła ma lepsze pierwsze połowy, dlatego powiedziałem zawodnikom w szatni, że po zmianie stron trzeba podkręcić tempo i zrobić wszystko, by zdobyć drugiego gola –zakończył.

Ta pierwsza bramka

Być może gdyby nie bramka do szatni, to gra w drugiej połowie potoczyłaby się inaczej. – Do 40. minuty tak naprawdę to my dyktowaliśmy warunki. Lech się cofnął, czekał na jakąś kontrę, my graliśmy w ataku pozycyjnym. Co prawda, nic z tego nie wyniknęło, nie stworzyliśmy sobie jakichś klarownych sytuacji, ale to my przeważaliśmy – podkreślił cytowany przez klubowe media kapitan Białej Gwiazdy Rafał Boguski.

Przed rokiem w Poznaniu Lech jako pierwszy zdobył dwie bramki, lecz później gra Wisły robiła wrażenie, a co istotne była skuteczna. Ze stanu 0:2, zrobiło się 5:2. – Po trafieniu na 1:0 była przerwa i wszyscy mieliśmy świadomość, że tak naprawdę to jest tylko jedna bramka i możemy to odrobić. W zeszłym sezonie odrobiliśmy tutaj dwa gola i jeszcze wygraliśmy. Teraz drugą połowę zaczęliśmy z animuszem, próbowaliśmy coś zrobić, ale niestety straciliśmy kolejną bramkę i trochę nasze morale się obniżyło. Do końca nie mogliśmy znaleźć swojego rytmu – zaznaczył zawodnik.

To nieporozumienie bramkarza Michała Buchalika z obrońcą Marcinem Grabowskim sprawiło, że gospodarze zeszli do szatni przy jednobramkowym prowadzeniu. – Stracone bramki to nasze indywidualne błędy. Trudno mi teraz coś na gorąco powiedzieć, jednak Lech nas nie zaskoczył, gdyż gole padały wyłącznie po naszych błędach i atakach z kontry. Nie stworzyliśmy zbyt wielu okazji do strzelenia bramki, popełnialiśmy proste błędy w defensywie i niestety skończyło się 0:4. Musimy się jak najszybciej z tego podnieść - teraz czeka nas przerwa reprezentacyjna, przed nami ciężkie treningi, trzeba podnieść głowę do góry – powiedział klubowym mediom Grabowski.

News will be here