Patryk Małecki: Miałem już dość i modliłem się, by wrócić jak najszybciej [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Kontuzja kolana przerwała pomocnikowi sezon, ale po artroskopii wrócił szybciej, niż przewidywano. – Nawet trenerzy się dziwili – przyznaje 29-letni skrzydłowy, któremu marzy się kolejne mistrzostwo z Wisłą.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Wrócił pan do gry w meczu z byłym klubem. Wygraliście z ostatnim zespołem, ale piłka długo nie chciała wpaść do bramki Pogoni.

Patryk Małecki: Cieszę się, że tak szybko wróciłem na boisko. Media informowały, że do końca roku nie będę do dyspozycji, ale lekarz i fizjoterapeuci postawili mnie na nogi. Pokazałem, że dzięki ciężkiej pracy wszystko jest możliwe. Nawet trenerzy dziwili się, że tak szybko się udało. Cieszę się, że mogłem pomóc w wygraniu tego ważnego i trudnego meczu.

Jakie to uczucie znów wystąpić w meczu o stawkę?

Nie ma nic piękniejszego. Przez trzy tygodnie codziennie ciężko pracowałem na siłowni i miałem dość. Modliłem się, by wrócić jak najszybciej. Cieszę się, że trener dał mi szansę.

Carlitos nie miał w piątek swojego dnia. Dochodził do sytuacji, ale nie strzelił. Czego zabrakło?

Może trochę siły, ale Łukasz Załuska w kilku sytuacjach też dobrze się zachował. Wiadomo, że nie zawsze będzie wpadało. Pokazaliśmy, że warto grać do końca.

W końcu udało się zdobyć bramkę po rzucie rożnym. Było wiele dyskusji, co robicie nie tak, że nie idzie.

Stałe fragmenty ćwiczymy dwa razy w tygodniu i poświęcamy na nie sporo czasu. Cieszy mnie, że padła bramka, ale ja bardziej jestem zadowolony z trzech punktów.

W czwartek przedłużył pan kontrakt do 2020 roku. Jest pan zadowolony, że tak sprawnie udało się dojść do porozumienia?

Dziękuję zarządowi za szybkie podjęcie rozmów. Nie było między nami dużych rozbieżności, ja i klub bardzo chcieliśmy. Nie było przepychanek, rozmowy trwały może dwa dni. O swoje trzeba walczyć, ale nie było między nami przepychanek. Każdy przedstawił swoje warunki i szybko się dotarliśmy. Gdy dwa lata temu wracałem, to niektórzy kiwali głową i mówili, że nic nie dam drużynie. Pracowałem, pokazałem charakter i jest odwrotnie. Zasłużyłem na nowy kontrakt. Cieszę się, że zostaję w domu i mogę myśleć już tylko o grze.

Do końca roku zostało pięć meczów. Celem jest przezimowanie na podium?

Najważniejszy jest dla nas mecz z Bruk-Betem. Nie patrzymy tak daleko w przyszłość. 17 grudnia gramy ostatni mecz i wtedy zobaczymy, które zajmujemy miejsce.

Duch derbów z Cracovią nie chodzi jeszcze po szatni?

Nie, żyjemy każdym kolejnym meczem. Dzięki Bogu wygraliśmy z Pogonią, a teraz najważniejszy jest dla nas ten w Niecieczy.

Po podpisaniu nowego kontraktu mówił pan, że marzeniem jest kolejne mistrzostwo. Jesteście w stanie włączyć się do walki?

Nie wolno sobie zabierać marzeń. Chciałoby się, by nastąpiło to najszybciej, ale trudno powiedzieć, kiedy się uda. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by być blisko czołówki. Leicester niespodziewanie zdobyło mistrzostwo Anglii, więc dlaczego my mamy nie wierzyć?