Probierz snuje plany: Oby kiedyś przychodzili na Cracovię, tak jak teraz chodzą na Legię

fot. KP

Za kadencji Michała Probierza Pasy przełamały złe serie na stadionach Lecha i Legii, teraz czas, by u siebie pokonali Wojskowych po 14 latach przerwy. – Oczywiście, że chcemy wygrać, ale nie zwracamy uwagi na te sprawy. To rola kibiców i dziennikarzy – mówi trener wicelidera ekstraklasy.

Wicemistrz Polski w środę rozegrał zaległe spotkanie z Wisłą Płock i przegrał 0:1. W niedzielę o godzinie 17.30 przyjedzie na stadion przy ulicy Kałuży, gdzie ostatni raz nie zdobył punktów 10 kwietnia 2005 roku.

– Jestem święcie przekonany, że za zwycięstwem mojego zespołu stał święty Jan Paweł II. Byliśmy z nim bardzo związani, bo trzy miesiące wcześniej odwiedziliśmy go całą drużyną w Watykanie. Wymodliliśmy tą wygraną – wspominał na naszych łamach trener Wojciech Stawowy, który prowadził krakowian w tym meczu.

W 90. minucie ręką w polu karnym Cracovii zagrał jej obrońca Michał Świstak. Do piłki podszedł Łukasz Surma, ale nie strzelił gola. Kopnął tak źle, że bramkarz Marcin Cabaj pewnie złapał piłkę toczącą się po murawie. Po obronie Cabaja dziewięć tysięcy kibiców Cracovii bardzo się ucieszyło, ale w szał wpadli chwilę później. Artur Boruc źle wybił piłkę i posłał ją pod nogi Marcina Bojarskiego. Napastnik ruszył na bramkę, minął bramkarza i dał Pasom zwycięstwo.

Od tego spotkania minęło prawie 14,5 roku. Kibice Pasów liczą, że drużyna Probierza, która sezon zaczęła od pięciu zwycięstw, dwóch porażek i remisu, w końcu będzie świętować pokonanie Legii przy ulicy Kałuży. Na początku roku zdobyła trzy punkty przy Łazienkowskiej po 68 latach czekania, a kilka tygodni temu przełamała 13-letnią niemoc na stadionie Lecha.

– My trenerzy nie zwracamy na to uwagi. To rola kibiców i dziennikarzy. Chcemy zagrać dobre spotkanie, nie zwracać uwagi na Legię. Zastanawiamy się nad zmianą ustawienia, bo mamy czterech równorzędnych środkowych obrońców – mówi opiekun krakowian.

By chodzili na Cracovię

Przeciwko warszawianom na pewno nie zagrają Rubio, który może pauzować do końca roku, i Pelle van Amersfoort. Holender opuścił ostatni mecz z Piastem, ale na tym się nie skończy. – Najprawdopodobniej nie wystąpi w trzech najbliższych meczach. Nie chcemy mówić, jaki uraz mu dolega, bo zdarzało się, że potem przeciwnik trafiał w to samo miejsce – tłumaczy Probierz.

Niedzielny rywal ma według Probierza bardzo dobry skład – klasowych obcokrajowców i piłkarzy, którzy „zjedli zęby na ekstraklasie”. Choć ostatnio Legia nie zdobyła mistrzostwa i nie wiedzie się jej w pucharach, to wciąż jest klub, który elektryzuje kibiców w całym kraju.

– Wszyscy czekają aż przyjedzie Legia. Skoro nie zapełniają stadionu na innych meczach, a są, jak jest Legia, to znaczy, że przychodzą ich oglądać. Chciałbym, żeby kiedyś ludzie zapełniali trybuny dla Cracovii– kończy Probierz.