Przed magistrem informatyki z Cracovii kolejne egzaminy

Dimun (nr 8) w meczu z Arką fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Bardzo chciałbym zagrać w fazie grupowej Ligi Europy. Od kolegów wiem, że to coś wspaniałego – mówi pomocnik Milan Dimun przed startem eliminacji do europejskich pucharów w wykonaniu Cracovii.

Niespełna 23-letni Słowak wyróżnia się na tle innych zawodowych piłkarzy. Ci albo zawieszają naukę na czas kariery, albo wybierają kierunki związane ze sportem. Tymczasem Dimun po zakończeniu sezonu 2018/2019 obronił pracę magisterską z informatyki na Uniwersytecie Technicznym w Koszycach.

W czasie pracy nad licencjatem analizował samouczenie się maszyn. Magistrem został po obronie pracy o zapotrzebowaniu na energię podczas produkcji software’u.

– Dzięki Bogu naukę mam już z głowy, na razie starczy. Bardzo się cieszę, że mam już spokój – śmieje się Słowak.

Albo nauka, albo piłka

Gdy występował w ojczyźnie, łatwiej było godzić obowiązki piłkarza i studenta. Po przeprowadzce do Krakowa musiał wszystko dobrze zaplanować. Kierunek wybrał razem z kilkoma kolegami, którzy zapewniali mu notatki.

– Ale swoje na d… musiałem wysiedzieć i się uczyć. Bardzo dziękuję trenerowi, że czasem mnie zwalniał, gdy trzeba było jechać na testy i egzaminy. Zajęcia mogłem odpuszczać, bo załatwiłem sobie indywidualny tok studiów – mówi Dimun.

Wielu wykładowców rozumiało jego sytuację i nie stwarzało problemów. Znaleźli także czas, by zapytać o jego karierę. Ale nie wszyscy byli pozytywnie nastawieni do reprezentanta Słowacji.

– Zdarzali się tacy, którzy kazali mi wybierać: albo piłka, albo nauka. Na szczęście dałem radę i mam już spokój – podkreśla. Kiedyś może skorzysta z wykształcenia, ale na razie liczy na co najmniej dekadę zawodowej gry.

Pieniądz przyjdzie z sukcesem

Piłkarz był cierpliwy nie tylko w kwestii studiowania. Do Cracovii dołączył trzy lata temu, ale zawodnikiem podstawowego składu został dopiero w minionym sezonie. Zaliczył 32 występy, siedem więcej niż w dwóch poprzednich sezonach razem wziętych.

Teraz chciałby posmakować gry w europejskich pucharach. Za awans do fazy grupowej Ligi Europy prezes Janusz Filipiak obiecał drużynie duże premie.

– Jeżeli awansujemy, to zarobimy, ale pieniądz nie może nam zasłaniać celu sportowego. Słyszałem, między innymi od byłego napastnika Pasów Erika Jendriszka i kolegów ze Spartaka Trnawa, że faza grupowa to coś wspaniałego. Chciałbym móc tego doświadczyć – rozmarzył się Dimun.

Pierwszą przeszkodą na drodze do spełnienia marzeń jest klub z jego kraju – DAC Dunajska Streda, trzeci zespół ligi.

– To dobry klub, który w ostatnich pięciu latach bardzo się rozwinął, wybudował bazę i stadion. Nie jest to jednak Real Madryt, żebyśmy się ich bali. Musimy spokojnie podejść do dwumeczu i realizować wskazówki trenerów – zaznacza.

Dimun liczył, że w pierwszej rundzie spotka się ze swoim dobrym kolegą Tomasem Hukiem, z którym zna się ze wspólnej gry w Koszycach. Dużo większe są szanse, że będą walczyć w ekstraklasie, bo środkowy obrońca niedawno zasilił Piasta Gliwice.

Szersza kadra na plus

Innych zawodników kojarzy, ale nie ma z nimi szczególnego kontaktu. Po losowaniu odbierał za to wiele wiadomości z pytaniami o bilety.

– Dla nas, Słowaków z Cracovii, będzie to specyficzny mecz. Miło będzie wrócić, ale na tym koniec sentymentów, bo to Pasy mają awansować – mówi Dimun.

Cracovia ma także walczyć o czołowe miejsca w lidze. Trener Probierz sprowadził pięciu obcokrajowców. – Teraz jest większa rywalizacja, ale o to chodzi, by rywal naciskał. W najlepszych ligach świata jest bardzo duża konkurencja. Tylko dobry rywal o miejsce w jedenastce pozwala się rozwijać – uważa piłkarz.

News will be here