Rozmowa na dzień dobry. Trudne szukanie pozytywów w grze Wisły

fot. LoveKraków.pl

Obrońca Łukasz Burliga długo zmagał się z problemami zdrowotnymi. Występ przeciwko Piastowi Gliwice (1:2) był jego pierwszym oficjalnym spotkaniem od pięciu miesięcy. Razem z kolegami przegrał czwarty z rzędu mecz w ekstraklasie.

Wejście 31-latka nieco ożywiło poczynania Białej Gwiazdy. Prawy obrońca mógł zaliczyć asystę, a Wisła zremisować 2:2. Bramkarz Piasta podbił jednak piłkę kierowaną do Pawła Brożka i krakowianie znów zakończyli mecz bez punktów.

Długo czekał pan na powrót do gry.

Łukasz Burliga: W oficjalnym meczu ostatni raz zagrałem pięć miesięcy temu. Cieszę się, że wreszcie jestem zdrowy. W piątek byłem gotowy na 30 minut, teraz od trenera zależy, kogo wystawi w składzie. Ja będę robił, co mogę, bo nasza sytuacja jest trudna.  Jednak nie raz byłem w podobnej, musimy się podnieść i wygrać jakieś spotkania.

Szczególnie do przerwy wyglądaliście blado na tle mistrza Polski.

Nadziewaliśmy się na kontrataki, źle asekurowaliśmy po stratach. Gdyby Piast dwa razy lepiej dograł, po pierwszej połowie mógł prowadzić wyżej. Później skorygowaliśmy nasze ustawienie. Końcówka to już był cios za cios. Nawet w dziesiątkę próbowaliśmy coś stworzyć. Niech to będzie dobry prognostyk na następne mecze.

Przed wami kolejne bardzo trudne spotkanie, jedziecie na Legię.

Jest trudno, ale to jest polska liga. Nie ma się czego obawiać, tylko wyjść i walczyć.

W końcówce graliście w dziesięciu po aktorskim padnięciu Davida Niepsuja. Wiedział, że ma już jedną kartkę, a mimo to chciał wymusić rzut karny. Zachował się nieodpowiedzialnie czy w czasie gry po prostu się o tym nie myśli?

David czuł presję rywala z tyłu i chciał to wykorzystać, ale zawodnik Piasta w ostatniej chwili cofnął nogę. Odrobinę wcześniej wydawało się, że była ręka, piłkarz z Gliwic zrobił ruch. Nie mnie to jednak oceniać, nie jestem sędzią.


News will be here