Smoki wygrywają pod Wawelem i zostają w ekstralidze

fot. mat.prasowe

To już drugie zwycięstwo Juvenii z rzędu. W meczu siódmej kolejki ekstraligi, Smoki pokonały na własnym boisku Arkę Gdynia 30:24 (20:17) i są pewne utrzymania.

Goście przyjechali pod Wawel, aby walczyć o ligowe być albo nie być.

–  Wiedzieliśmy, że Arka przyjedzie tu zdeterminowana, by wygrać i uciec z ostatniego miejsca w tabeli. W tym kontekście należy się cieszyć z wykonania zadania – zwycięstwa z punktem bonusowym – komentuje trener Juvenii, Konrad Jarosz. –  Oczywiście nie uniknęliśmy błędów, po których goście zdobywali punkty, ale to brak doświadczenia, które nasza młoda ekipa będzie zdobywać z każdym kolejnym spotkaniem – dodaje.

Były błędy, ale…

Pierwsze błędy pojawiły się już na samym początku meczu. Po nieprzepisowym zagraniu w przegrupowaniu, sędzia podyktował rzut karny, który na trzy punkty zamienił Szymon Sirocki. Jednak chwilę później 50-metrowym rajdem popisał się Bartek Janeczko, który zostawił za sobą dwóch rywali i zdobył pierwsze przyłożenie dla Smoków.

Kilka minut później kibiców poderwał z miejsc Jesus Canizalez, przykładając w narożniku boiska. Grzegorz Gołębiowski nie podwyższył, ale dorzucił trzy oczka po rzucie karnym i Juvenia prowadziła już 13:3.

Czekając na nawałnicę

W tym momencie spodziewano się biało-niebieskiej nawałnicy, ale Arka wcale nie zamierzała oddawać pola. Tym bardziej, że znowu powróciły błędy. Sirocki nie mylił się z podstawki, dorzucając dwie „trójki”, a pod koniec pierwszej połowy również przyłożenie. Gdynianie wykorzystywali doświadczenie i przewagę fizyczną, by objąć prowadzenie. Udało im się odciąć atak gospodarzy od piłek i na chwilę zniwelować największe zagrożenie. Ostatnie słowo pierwszej połowy należało jednak do podopiecznych Konrada Jarosza. Po efektownej akcji na pole punktowe przebił się Dominik Bryński, a Grzegorz Gołębiowski tym razem podwyższył na 20:17.

Juvenia schodziła na przerwę z przewagą psychiczną, ale czujność Smoków ponownie została uśpiona. Wystarczyła jedna, indywidualna akcja skrzydłowego Arki, Macieja Machnio, by to Buldogi znów znalazły się na prowadzeniu. Na szczęście przy stanie 20:24 krakowianie nie stracili zimnej krwi.

Najpierw Gołębiowski wykorzystał rzut karny zmniejszając straty do jednego punktu, a następnie fenomenalnym kopem spod linii autowej podwyższył drugie przyłożenie Jesusa Canizaleza.

– Myślę, że mieliśmy trochę zbyt gorące głowy. Wszyscy bardzo chcieliśmy wygrać i przez to wkradło się kilka nieprzemyślanych decyzji – ocenia środkowy Michał Jurczyński. – Ja też czułem dużą presję, bo po raz pierwszy wyszedłem na boisko w roli kapitana. To była ogromna motywacja, ale też stres, bo kapitan bierze na swoje barki ogromny ciężar. Myślę, że mimo wielu błędów zagraliśmy dobre zawody i co najważniejsze, walczyliśmy do samego końca – podsumowuje.

Chociaż Arka wywiozła do Trójmiasta defensywny punkt bonusowy, różnica między zespołami wyklucza już zamianę miejsc. Ostatni mecz krakowianie rozegrają za dwa tygodnie z obrońcami tytułu – Budowlanymi SA Łódź.

Juvenia Kraków – Arka Gdynia 30:24 (20:17)
Juvenia: Grzegorz Gołębiowski 10, Jesus Canizalez 10, Bartłomiej Janeczko 5, Dominik Bryński 5
Arka: Szymon Sirocki 19, Maciej Machnio 5

 

 

 

News will be here