Sonik wygrał pierwszy etap Atacama Rally i pomógł rywalowi

fot. Rafał Sonik Team

Już w pierwszym dniu Rajdu Chile, pustynia Atakama pokazała zawodnikom najbardziej nieprzyjazne oblicze. Zróżnicowany i bardzo trudny teren, wysoka temperatura oraz brak wiatru miały ogromny wpływ na postawę wszystkich uczestników zmagań, faworyzującą tych najbardziej doświadczonych.

Rafał Sonik wystartował jako drugi quadowiec, zaledwie minutę za zwycięzcą prologu Gastonem Gonzalezem. Argentyńczyk ruszył z kopyta od pierwszych metrów i szybko wyprzedził dwóch motocyklistów, powoli powiększając swoją przewagę nad Polakiem. – Były momenty, kiedy wiał mocny wiatr i można było jechać nawet dziesięć metrów za innym zawodnikiem, bo kurz natychmiast się rozwiewał. Przez większość czasu powietrze jednak stało, czyniąc wyprzedzanie niemal niemożliwym w gęstych kłębach pyłu – relacjonował lider Pucharu Świata.

Nawet w długich, otwartych dolinach krakowianin mógł tylko obserwować smużkę kurzu uciekającego kilka kilometrów z przodu rywala. Pomiędzy nimi wciąż byli dwaj motocykliści, którzy w zaistniałych warunkach byli przeszkodą nie do przeskoczenia. – Nadrabiał czas do 70. kilometra, kiedy udało mi się w końcu znaleźć bezpośrednio za nim. Powoli zacząłem niwelować straty, aż do momentu, kiedy zobaczyłem go stojącego, prawdopodobnie po skoku ze skarpy, w mocno zerodowanym terenie. Miał awarię, z którą nie mógł sobie poradzić i był bardzo zdenerwowany, więc zatrzymałem się i pomogłem – mówił Sonik.

Zawodnicy najpierw oznaczyli miejsce awarii, a następnie włączyli ostrzeżenie, pokazujące się na urządzeniach nawigacyjnych nadjeżdżających zawodników. Wszystko po to, by nikt nie uderzył w schowany za skarpą czterokołowiec. – Wyglądał na zaskoczonego. Nie odniósł żadnych obrażeń i nie musiałem się przy nim zatrzymywać, ale tu nie walczymy, jak w Dakarze o każdą minutę i sekundę, więc czemu nie miałem pomóc koledze w dotarciu do mety? – pytał retorycznie Polak.

Pechowiec ostatecznie dotarł do końca oesu na holu, podczas gdy Rafał Sonik odniósł pierwsze etapowe zwycięstwo i na dobre rozgrzał się przed czekającym go kolejnym wyzwaniem. Organizatorzy zapowiadają bowiem, że drugi etap będzie jeszcze bardziej wymagający, a również dystans ponad 400 km robi wrażenie nawet na najbardziej doświadczonych rajdowcach.

News will be here