Tylko remis przy Reymonta. Świetny mecz w Krakowie

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Wisła Kraków bezbramkowo zremisowała z Legią Warszawa w hicie 10. kolejki Lotto Ekstraklasy. Dla krakowian jest to tylko remis, ponieważ od początku spotkania lepiej się prezentowali i przejmowali inicjatywę.

Wydarzenie: Bez względu na zajmowane pozycje w tabeli, choć w tym sezonie te nie są najlepsze, pojedynek Wisły Kraków z Legią Warszawa zawsze zwiastuje spore emocje. Tym razem nie było inaczej. Hit kolejki, w którym mierzyły się ekipy z dołu tabeli, nie zawiódł. Do pełni świetności widowiska zabrakło tylko bramek.

Bohater: Kibice przy Reymonta obejrzeli bardzo dobre spotkanie. Ojców tego sukcesu jest wielu. Dobre interwencje obu bramkarzy, kilka groźnych sytuacji i szybkie tempo spotkania, to tylko nieliczne plusy. Bohaterem Wisły na 8 minut przed końcem meczu mógł stać się Denis Popović. Gracz gospodarzy nie wykorzystał jednak jedenastki. Arkadiusz Malarz dobrze wyczuł zamiary pomocnika Wisły. Skuteczna interwencja bramkarza mistrza Polski pozwoliła stołecznym zachować czyste konto i wywieźć z Krakowa punkt.

Rozczarowanie: Nie takiego mistrza Polski w klasyku z Wisłą chciało się oglądać. W pierwszej połowie choć stołeczni dłużej utrzymywali się przy piłce, nie zdołali oddać żadnego strzału na bramkę strzeżoną przez Michała Miśkiewicza. Najbliższy szczęścia był Aleksandar Prijović, lecz nie opanował futbolówki. Środek pola i defensywa Legii również pozostawiały wiele do życzenia. Patryk Małecki przy wsparciu Adama Mójty miał wiele swobody i ze spokojem mógł przeprowadzać groźne ataki lewą stroną boiska.

Warto zwrócić uwagę: Klasyk Legia-Wisła zawsze budził emocje. W tym roku dwie potęgi polskiej ligi stanęły naprzeciw siebie w wyjątkowo trudnej sytuacji. Wisła po siedmiu z rzędu porażkach i skromnym zwycięstwie na przełamanie z Piastem Gliwice 1:0 jest ostatnią drużyną w tabeli. Mistrz Polski jak dotąd radził sobie tylko nieco lepiej. Przed piątkowym pojedynkiem był trzecią siłą od końca.

- Legia do Krakowa przyjechała z nowym szkoleniowcem. Po słabej postawie zespołu ze stolicy pod wodzą trenera Besnika Hasiego, jego obowiązki tymczasowo przejął były gracz stołecznego klubu Aleksandar Vuković. Serb zdecydował się postawić w ataku na duet Nikolić-Prijović, który w ostatnim klasyku Wisła-Legia w mikołajowym prezencie dał swoim kibicom upragnione zwycięstwo.

- Trener Dariusz Wdowczyk podobnie jak Vuković chciał postawić w ataku na sprawdzony duet Ondrasek-Brożek, jednak w ostatniej chwili ze składu wypadł ten drugi. W jego miejsce od pierwszych minut wyszedł Mateusz Zachara. W obronie natomiast Wisła musiała radzić sobie bez pauzującego za żółte kartki Arkadiusza Głowackiego. Obowiązki kapitana przejął Rafał Boguski.

- Początek spotkania bezapelacyjnie należał do gospodarzy. Już w 2. minucie Arkadiusz Malarz zmuszony był do interwencji. Z rzutu wolnego na bezpośredni strzał na bramkę z 30-metrów zdecydował się Adam Mójta. Obrońca Wisły w tym meczu miał wyjątkowy ciąg na bramkę. 10 minut później otrzymał świetne podanie od Patryka Małeckiego i bez zastanowienia kopnął piłkę. Futbolówka przeleciała jednak obok bramki. Ataki przeprowadzane lewą stroną boiska, gdzie ustawiony był Małecki, stanowiły najmocniejszym punktem gospodarzy w pierwszych 45 minutach.

- Już przed pierwszym gwizdkiem kibice głośno dawali o sobie znać. Doping z obu stron nie ustawał przez pełne 90 minut. Na boisku było równie gorąco. W 15. minucie Michał Pazdan prostymi nogami wjechał w Rafała Boguskiego. Między piłkarzami zaiskrzyło i doszło do przepychanek. Sędziowie zmuszeni byli ich rozdzielać. Skończyło się na żółtych kartkach dla Denisa Popovicia i Michała Pazdana.

- Pierwszą groźną sytuację przyjezdni stworzyli dopiero po blisko pół godziny gry. Radović podał do rozpędzonego Prijovicia. Piłka jednak spłatała figla zawodnikowi Legii, co uratowało z opresji spóźnioną defensywę Białej Gwiazdy.

- Przerwa posłużyła graczom mistrza Polski. Legioniści wybiegli na murawę z większą wiarą, że w Krakowie można coś ugrać. W 50. minucie Prijović przepuścił piłkę i szczęścia pod wiślacką bramką szukał Radović, jednak go nie znalazł. Chwilę później głową pokonać po rzucie rożnym Miśkiewicza próbował Pazdan. Reprezentant Polski uderzył jednak tak, że bramkarz gospodarzy nie miał żadnych problemów ze skuteczną interwencją.

- Na dwadzieścia minut przed końcem pod bramką ekipy ze stolicy znów zrobiło się groźnie. Dobre interwencje Pazdana pozbawiły gospodarzy marzeń o bramce. W 73. minucie zryw ofensywny Wisły mógł ją sporo kosztować. Prijović przejął piłkę na własnej połowie i przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów. Zawodnik Legii był szybszy od Macieja Sadloka, jednak zawodnik Wisły sprytnie się zachował i zdołał wybić piłkę spod nóg rywala.

- Zaczęła się ostra wymiana ciosów. Pazdan w walce o górną piłkę dotknął futbolówkę ręką, a sam został poturbowany przez Mateusza Zacharę. Sędzia nie zdecydował się podyktować rzutu karnego. Skończyło się jedynie na wznowieniu z narożnika boiska. Kilkadziesiąt sekund później arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Popović nie zdołał wykorzystać jedenastki.

- Pojedynek Wisły z Legią przy Reymonta z wysokości trybun obejrzało 19477 kibiców.

Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:0

Wisła: Miśkiewicz – Jović, Guzmics, Sadlok, Mójta – Mączyński, Popović – Boguski, Małecki – Ondrasek, Zachara.

Legia: Malarz – Hlousek, Pazdan (78. Rzeźniczak), Czerwiński, Broź – Moulin, Jodłowiec – Radović (64. Hamalainen), Guilherme – Nikolić (81. Aleksandrow), Prijović.

Żółte kartki: Popović, Mójta, Jović  – Pazdan, Guilherme, Czerwiński, Broź.

Sędziował Paweł Gil (Lublin).