VAR. Już nie „zabójca futbolu”, a chleb powszedni, choć czasem z zakalcem

Na początku sezonu K. Piątek krytykował VAR fot. Justyna Kamińska/LoveKraków.pl

W aż sześciu z siedmiu meczów ostatniej kolejki, w których stosowany był VAR, sędzia główny korzystał z pomocy wideoweryfikacji. Dzięki pomocy wozu arbiter nie uznał bramki Pogoni w meczu z Cracovią i podyktował rzut karny dla Wisły w spotkaniu ze Śląskiem. – Na początku był szok, ale przyzwyczailiśmy się do tego – mówi Krzysztof Piątek, któremu VAR „zabrał” dwa gole.

Wszystko, co nowe, wzbudza kontrowersje. Tak samo jest w tym sezonie z VAR-em. Kto zyskiwał na zmianie decyzji sędziego, w duchu dziękował opatrzności i się nie wychylał, a kto tracił - najczęściej kręcił nosem.

Na początku sezonu niewielu sędziów miało za sobą odpowiednie szkolenia i mogło korzystać z wideoweryfikacji. VAR był więc obecny tylko na wybranych stadionach. To nie podobało się wielu osobom ze środowiska, w tym Michałowi Probierzowi. – W regulaminie PZPN jest punkt, że wszystkie zawody powinny być rozgrywane w takich samych warunkach – zwracał uwagę trener Cracovii.

Potrzebny trzeci wóz

„Przegląd Sportowy” informuje, że niedługo uprawnienia zdobędzie Krzysztof Jakubik. Oznacza to, że będzie można obsadzić wyszkolonymi sędziami całą kolejkę bez dublowania. Gorzej jest z uprawnieniami do zasiadania w wozie, bo na razie posiada je tylko pięciu arbitrów, a dwóch kolejnych niebawem ma do nich dołączyć.

„Póki co mamy nie do końca zdrową sytuację, kiedy Paweł Gil odpowiada za VAR w trzech meczach w jednej kolejce - w piątek, sobotę i niedzielę. Z pewnością nie wpływa to korzystnie na odpowiednią koncentrację. Standardem powinna być opcja, w której dany sędzia w kolejce sędziuje jeden na mecz na boisku, a w drugim jest VAR-owcem” – pisze sportowy dziennik. Na razie problemem jest również brak trzeciego wozu, co uniemożliwia stosowanie VAR-u we wszystkich sobotnich meczach. Jest jednak szansa, że przed rundą wiosenną PZPN kupi kolejny samochód do VAR i problem zniknie.

Pokrzywdzona Cracovia

O tym, że VAR nie działa idealnie, dotkliwie przekonała się Cracovia. W siódmej kolejce Szymon Marciniak odgwizdał urojony faul Sylwestra Lusiusza, a po obejrzeniu powtórek zamienił rzut wolny na rzut karny.

Na początku sezonu mało przychylnie o wideoweryfikacji wypowiadał się Krzysztof Piątek. Napastnik Cracovii strzelił Lechii dwa gole, ale sędzia ich nie uznał, posiłkując się powtórkami. Gdyby nie system VAR, piłkarz miałby dziś nie sześć, a osiem bramek.

Choć arbiter miał prawo nie uznać goli, młodzieżowy reprezentant Polski surowo ocenił jego stosowanie. – Ten system zabija piłkę nożną. Liczę, że kiedyś odda nam to, co zabrał w sobotę – mówił po meczu Gdańsku.

Na „oddanie” Pasy czekały długo, ale się doczekały. W poniedziałek Pogoń wyrównała, ale chwilę później sędzia anulował gola Spasa Delewa, bo bramkarzowi Cracovii interwencję utrudniał będący na spalonym Jarosław Fojut.

– Arbiter od razu powiedział, że będą sprawdzać. Pogoń się cieszyła, więc daliśmy im znak – mówił po meczu Piątek. Napastnik przyznaje, że przyzwyczaił się już do VAR-u. – Na początku był szok, ale teraz to jest na porządku dziennym – podkreśla.

W 12. kolejce VAR zadziałał również na korzyść Wisły. Piotr Celeban w polu karnym ciągnął za koszulkę Zorana Arsenicia. Po konsultacji z wozem sędzia Paweł Raczkowski podyktował rzut karny. Chwilę później wykorzystał go Carlitos.

– Jeżeli będzie to przejrzyste i sędziowie VAR będą pomagali głównemu, to jest to dobre – uważa prezes Cracovii Janusz Filipiak.