W końcu złapał luz?

Mateusz Wdowiak fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl, Czytelnik

– To był mój najlepszy mecz w karierze – nie kryje niespełna 24-letni Mateusz Wdowiak, który dwoma golami przeciwko Legii Warszawa wprowadził Cracovię do finału Pucharu Polski.

Trener Wojciech Łazarek mówił, że „w piłce, jak na rybach, liczy się to, co w sieci”. Inni powtarzają, że bramki są solą piłki. Skrzydłowemu Cracovii, Mateuszowi Wdowiakowi nie przez przypadek przyklejono łatkę nieskutecznego. 24-latek praktycznie w każdym spotkaniu, w którym gra, dochodzi do sytuacji. Wykorzystuje niewielki procent z nich. W seniorskich rozgrywkach strzelił 11 goli, a w ekstraklasie I lidze i Pucharze Polski ma już ponad 150 występów.

– Gdyby strzelał wszystko, to już by go w Polsce nie było – mówił trener Michał Probierz.

Lepiej wypada, gdy spojrzy się na asysty, ale w tym aspekcie również ma rezerwy.

Przełożył trening na mecz

Jaki jest największy problem Wdowiaka, który być może nadal trzyma go w polskiej ekstraklasie? Podejmowanie odpowiednich decyzji. Strzela, gdy mógłby podać lub poczekać. Czasem chce coś zrobić zbyt dobrze, a wystarczy kopnąć piłkę w stronę bramki.

W pucharowym spotkaniu przeciwko Legii „Wdówka” pozytywnie zaskoczył i popisał się drugim dubletem w karierze. Miał trzy dobre szanse, z których wykorzystał dwie. Nie zawiódł w jednym z najważniejszych meczów sezonu. Sam podkreśla, że był to jego najlepszy występ w karierze.

– Dziesiątki godzin trudnych rozmów, tłumaczenia. Jest satysfakcja, że „zaskoczył” – mówi nam jeden z członków sztabu Michała Probierza. Inny dodaje, że chyba nie ma w klubie zawodnika, któremu poświęca się tyle czasu.

– On sumiennie pracuje, na treningach zdobywał bramki, a teraz przełożył to na mecz. Oby to był krok w kierunku jego rozwoju. Wszyscy będziemy się z tego cieszyli – podkreśla Probierz.

Znaleźć luz

Wdowiak od dawna zdaje sobie sprawę, jakie mankamenty nie pozwalają mu wejść na wyższy poziom. Nie kryje, że chciałby się sprawdzić w lepszej lidze i postawił na pracę z psychologiem. Najpierw pomagał mu Jan Blecharz, a obecnie korzysta z doświadczenia Kamila Wódki.

– Wiele mi to daje. Moja świadomość wynika z tego, że więcej analizuję swoją grę po meczach, robimy porównania z innymi zawodnikami. Rozmawiamy o określonych zachowaniach. Na przykład dośrodkowanie – czy było swobodne, wymuszone, a może wkradła się gdzieś nerwowość, niepewność. Trzeba znaleźć w swojej grze radość, swobodę, luz, naturalność – mówił w wywiadzie z laczynaspilka.pl.