Wielkie Derby Krakowa. Pogrom przy Kałuży! Cracovia upokorzona

fot. JG

Wisła Kraków pokonała Cracovię aż 4:1 w 195. Wielkich Derbach Krakowa. Wynik spotkania tuż przed przerwą otworzył Marcin Wasilewski. Autorami kolejnych trafień byli Hiszpanie – Jesus Imaz i Carlos Lopez. Gospodarze zanotowali tylko dobry początek. Honorowe trafienie dla gospodarzy zdobył tuż rzed końcowym gwizdkiem Michał Helik. W drugiej połowie kibole przerwali spotkanie na kilkanaście minut.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra, derby Krakowa elektryzowały. Przed spotkaniem wiele mówiło się o relacji trenera Cracovii Michała Probierza z pełniącym obowiązki trenera Wisły Radosławem Sobolewskim. Konflikt między nimi sięga czasów, gdy ten pierwszy był trenerem Białej Gwiazdy, a drugi jednym z zawodników. Kluczowe było, czy obaj panowie przed 195. Wielkimi Derbami Krakowa podadzą sobie dłonie – tak się jednak nie stało. Nie był to pierwszy raz, gdy obaj zignorowali ekstraklasowy zwyczaj witania się trenerów. Wiosną, gdy Sobolewski pełnił funkcję trenera Wisły w miejsce zawieszonego Kiko Ramireza, a Michał Probierz prowadził Jagiellonię Białystok także obaj zachowali się wobec siebie w nieelegancki sposób i nie podali sobie dłoni.

Przegrupowanie sił

Radosław Sobolewski nie miał dużo czasu na przygotowanie zespołu po tym jak z ekipą z Reymonta pożegnał się Hiszpan Kiko Ramirez. Mimo to zdecydował się na trzy zmiany - na prawej obronie za Jakuba Bartkowskiego zagrał Zoran Arsenić, w środku pola Victora Pereza zastąpił Pol Llonach, a Paweł Brożek wspierał w ataku Carlitosa.

Michał Probierz rywala próbował zaskoczyć przede wszystkim osobą bramkarza. Grzegorza Sandomierskiego między słupkami zastąpił Adam Wilk. W wyjściowym składzie gospodarzy znalazł się jeden gracz urodzony w Krakowie – Kamil Pestka. W sierpniowych derbach wychowanek Pasów nie błysnął. Po tym jak w 75. minucie obejrzał drugą żółtą kartkę i opuścił murawę, Wisła za sprawą Carlitosa zdobyła dwa gole i wygrała mecz 2:1. Młody obrońca odzyskał zaufanie trenera i jest obecnie jednym z podstawowych zawodników, stąd też w starciu z Wisłą zagrał od pierwszej minuty.

Nadszarpnięty wizerunek

W niedzielę Pasy w pojedynku z Lechem Poznań nie błyszczały, a nawet nie sprawiały wrażenia, że chcą z Poznania wywieźć jakiekolwiek punkty. Derby rządzą się jednak swoimi prawami, to też gospodarze prezentowali się lepiej. Dobre wrzutki zaliczał raz po raz Szymon Drewniak, jednak do bramki gości nic nie wpadło. Cracovia miała więcej z gry, dlatego też wydawało się, że kontroluje przebieg boiskowych wydarzeń.

Wisła miała swoje problemy – sporo niedokładności i strat. Jednak już w 24. minucie zaskoczyć Adama Wilka próbował Zoran Arsenić. Świetną interwencją w tej sytuacji popisał się bramkarz Pasów. Gospodarze odpowiedzieli ze stałego fragmentu. Po rzucie wolnym najwyżej do piłki wyskoczył Michał Helik, ale górą był Julian Cuesta. W 36. minucie Cracovia domagała się rzutu karnego, lecz sędzia nie dopatrzył się zagrania ręką Jesusa Imaza w polu karnym.

Dwupak do szatni

Wszystko wskazywało na to, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem. Kibice odpalili race, w stronę Carlitosa poleciały drobne przedmioty, a Marcin Wasilewski odpalił prawdziwą petardę. W 42. minucie Hiszpan dośrodkował z rzutu rożnego, a na piątym metrze do piłki dopadł pozyskany niedawno obrońca Wisły i z impetem posłał futbolówkę do bramki. Kilkadziesiąt sekund później Jesus Imaz opanował niezwykle trudną górną piłkę i podwyższył prowadzenie gości na 2:0.

Wygrać na ziemi wroga

Egzekucja przy Kałuży trwała w najlepsze. Defensywa Cracovii wyraźnie zaspała i po kontrze Wisły zamiast wybić futbolówkę, ze spokojem czekała na rozwój wydarzeń. Jesus Imaz wykorzystał opieszałość obrońców gospodarzy i zdobył swojego drugiego w tym meczu gola.

Pierwsze od 5 listopada 2010 roku wyjazdowe zwycięstwo Wisły w Wielkich Derbach Krakowa wisiało w powietrzu. Przez siedem lat Pasy na swoim terenie były niepokonane – w pięciu meczach trzykrotnie wygrywały, a dwa spotkania zakończyły się remisem. Po 50 minutach gry, Biała Gwiazda miała trzy gole, a Cracovia coraz mniej czasu, by odwrócić losy meczu.

Podpalili stadion

Po niespełna godzinie gry piłkarze zeszli do szatni. Z uwagi na race i spore zadymienie, a przede wszystkim dlatego, że część widzów nie była zainteresowana meczem, a bardziej zrobieniem zadymy, sędzia podjął decyzję wpierw o przerwaniu gry, a kiedy sytuacja na trybunach się nie poprawiała, o zejściu do szatni. Po około 15 minutach gra została wznowiona.

Warto dodać, że spotkanie z wysokości trybun obejrzało 14 000 widzów.

Pogrom!

Dodatkowa przerwa w grze nie przysłużyła się gospodarzom, którzy zamiast skupić się na grze, emanowali coraz większą frustracją. W 65. minucie Adam Deja faulował na dwudziestym metrze Carlosa Lopeza. Hiszpan sam egzekwował rzut wolny i zrobił to perfekcyjnie. Bezpośrednim uderzeniem na bramkę zdobył dla Wiślaków czwartego gola. Cracovia odpowiedziała dwoma żółtymi kartkami Matica Fnka i Piotra Malarczyka. Ten drugi z uwagi na ilość upomnień nie zagra w kolejnym meczu, który Pasy rozegrają już w poniedziałek w Zabrzu.

Rzutem na taśmę w 89. minucie Michał Helik uratował honor gospodarzy, zdobywając gola na 1:4.

Cracovia – Wisła Kraków 1:4 (0:2)

Bramki: Helik (89.) - Wasilewski (42.), Balleste (44., 47), Carlitos (67.)

Cracovia: Wilk – Fink, Helik, Malarczyk (75. Dytiatjew), Pestka – Drewniak, Deja, Mihalik (61. Zenjov), Hernandez – Wójcicki (46. M. Szczepaniak), Piątek.

Wisła: Cuesta – Sadlok, Wasilewski, Głowacki, Arsenić – Basha (85. Perez), Llonch, Balleste, Boguski (82. Małecki) – Brożek (81. Wojtkowski), Lopez.

Żółte kartki: Fink, Malarczyk – Llonch, Arsenić, Perez.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).