Wisła Kraków bez punktów. Korona jako pierwsza wygrała w Krakowie

fot. Bartek Ziółkowski

Wisła Kraków po słabej grze przegrała 0:1 z Koroną Kielce. Jest to pierwsza porażka krakowian przed własną publicznością.

W ostatnim tygodniu Wisła Kraków zaliczyła dwie bolesne porażki. W lidze przegrała z będącą w kryzysie Pogonią Szczecin, a w miniony wtorek po rzutach karnych odpadła z Pucharu Polski. To nie jedyne kłopoty krakowian. Trener Maciej Stolarczyk w meczu z Koroną Kielce nie mógł skorzystać z usług Marko Kolara i Kamila Wojtkowskiego, a także z pauzującego za żółte kartki Vullneta Bashy.

Równo, ale nudno

W tabeli Wisłę i Koronę dzieliły zaledwie dwa punkty. Dotychczasowe wyniki nie wskazywały, która z drużyn będzie faworytem sobotniego pojedynku. Pierwsza połowa spotkania również nikogo nie wyróżniła. Najlepszą sytuację na gola mieli gospodarze w 11. minucie. Martin Kostal ruszył lewą stroną boiska, minął dwóch obrońców Korony i oddał strzał. Piłka otarła się o któregoś z zawodników gości i trafiła pod nogi Jesusa Imaza. Hiszpan jednak uderzył wprost w interweniującego Matthiasa Hamrola.

Tuż przed przerwą w polu karnym kielczan runął na ziemię Jesus Imaz. Hiszpan chciał dobić piłkę po strzale Rafała Boguskiego, ale powstrzymał go defensor Korony. W ocenie arbitra wszystko odbyło się w zgodzie z przepisami i na przerwę zawodnicy zeszli przy bezbramkowym remisie. Poziom spotkania nie porywał, a wręcz mógł nawet rozczarować. Wisła w pierwszych 45 minutach oddała zaledwie jeden celny strzał, Korona miała ich trzy, ale żadna z prób nie stworzyła większego zagrożenia pod bramką gospodarzy.

Ożywienie

Po zmianie stron - zmian w grze nie było. Żaden z trenerów nie zdecydował się też na rotacje składem. W 53. minucie Oliver Petrak nie mając pomysłu na przeprowadzenie akcji, zdecydował się na strzał z dystansu. Piłka poszybowała nad poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund później Michael Gardawski odegrał do Mateja Pucko, który z niebywałym spokojem umieścił piłkę w siatce, zdobywając dla Korony gola nr 500 w ekstraklasie.

Korona znacznie podkręciła tempo. Wisła potrzebowała chwili, by otrząsnąć się po stracie gola, ale z każdą minutą po graczach gospodarzy widać było coraz większą mobilizację. W 65. minucie Mateusz Lis wznowił grę od własnej bramki, piłka znalazła się pod nogami Jesusa Imaza. Hiszpan zdecydowanie nie ma jednak szczęścia. Świetną interwencją popisał się Matthias Hamrol.

Na ratunek

Trener Maciej Stolarczyk zdecydował się na zmiany. Boisko opuścili Dawid Kort i Rafał Boguski, a na murawie zameldowali się Tobor Halilović i Paweł Brożek. Brożek po powrocie do Wisły zdążył się już zaprezentować krakowskiej publiczności. W meczu Pucharu Polski przeciwko Lechii Gdańsk pojawił się na boisku w 74. minucie. Był również jednym z egzekutorów rzutów karnych i swoją próbę wykonał bardzo pewnie. Napastnik Wisły tym razem dostał od trenera Macieja Stolarczyka 20 minut, jednak nie zdołał odwrócić losów spotkania. Był to dla niego 400. występ w barwach Wisły.

W 10. serii spotkań punkty straciły Legia Warszawa po remisie z Arką Gdynia i Lechia Gdańsk po porażce z Wisłą Płock. W tej sytuacji Wisła znów mogła wskoczyć na fotel lidera. W tym sezonie krakowianie byli już na szczycie, ale od momentu kiedy się na nim znaleźli, notują bolesne upadki. Zamiast piąć się w górę, Wiślacy musieli uznać wyższość rywala, który na dodatek przeskoczył ich w tabeli.

Wisła Kraków – Korona Kielce 0:1 (0:0)

Bramki: Pucko (54.)

Wisła: Lis – Pietrzak, Sadlok, Wasilewski, Bartkowski – Kort (70. Halilović), Arsenić, Kostal (83. Bartosz), Imaz – Boguski (70. Brożek), Ondrasek.

Korona: Hamrol – Rymaniak, Marquez, Diaw, Gardawski – Pucko, Kovacević, Petrak, Janjić – Cebula (71. Kallaste), Soriano (60. Górski).

Żółte kartki: Arsenić, Sadlok.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz).