Wiślacki spływ Doliną Pilicy. "Jak ja złapię piłkę?" [ZDJĘCIA]

Rafał Pietrzak i Krzysztof Drzazga na mecie fot. MK
KORESPONDENCJA Z WARKI. W przedostatni dzień zgrupowania Wisła Kraków wybrała się na kajaki. Po przepłynięciu 7,5 kilometra w obozie Białej Gwiazdy było słychać, że był to pierwszy i ostatni raz.

To był nieco inny dzień. Rano zespół normalnie trenował, w dużej mierze skupiając się na utrzymaniu piłki. Po obiedzie i krótkim odpoczynku autokar zabrał piłkarzy i trenerów nad rzekę Pilicę, największy lewy dopływ Wisły.

Wycieczka dwuosobowymi kajakami wcale nie była łatwa. Pierwsi do przystani dopłynęli trenerzy Maciej Stolarczyk i Paweł Sikora. Mieli nieco łatwiej, bo ratownik wskazywał im mielizny, które należy omijać, więc nie brali udziału w zawodach. Ich spływ trwał około 52 minuty.



Wszyscy się spodziewali, że jeden z lepszych czasów będzie mieć duet Paweł Brożek-Marcin Wasilewski. Po wyjściu z kajaków piłkarze dużo żartowali. Brożek, już na poważnie, pokazał Wasilewskiemu ucho, w które ten miał zahaczyć wiosłem. Pierwsza przyjechała jednak para Denys Bałaniuk-Wojciech Żuchowicz.

W czubie był także Emmanuel Kumah w parze z Davidem Niepsujem. – Nic dziwnego, skoro u siebie do szkoły pływał kajakiem – żartowali z Ghańczyka koledzy.

Michał Buchalik zastanawiał się, jak w sobotnim sparingu z GKS-em Bełchatów ma łapać piłkę, skoro od trzymania i machania wiosłami bardzo bolą go barki i dłonie. Ostatni na brzegu zameldowali się Vullnet Basha i Vukan Savicević. Ich koledzy żartowali, że z tak słabym środkiem pola Wisła w nowym sezonie daleko nie zajdzie.

W autokarze na zespół czekała niespodzianka, która pozostanie słodką tajemnicą zawodników. W sobotę rano, po śniadaniu, Wisła wraca do Krakowa. Zatrzyma się na wspomniany już sparing w Bełchatowie. Początek w południe.

REKLAMA

News will be here