Wyrzut sumienia Wisły z opaską w innym klubie [Komentarz]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Alan Uryga został właśnie kapitanem Wisły. Nie tej z Krakowa, która trzy lata temu pożegnała go bez żalu i klasy. 26-letni obrońca został wskazany przez Radosława Sobolewskiego na lidera Wisły Płock. Historia tego zawodnika to jeden z największych wyrzutów sumienia Białej Gwiazdy ostatnich lat.

Latem 2017 roku Wisła Kraków rządzona przez Marzenę S. jednym komunikatem podziękowała za grę ośmiu zawodnikom. Znalazło się tam także nazwisko Alana Urygi, którego wcześniej nikt nie poinformował, że zapadła ostateczna decyzja o rozstaniu. Zawodnikowi, który przy Reymonta spędził ponad 12 lat i rozegrał dokładnie 100 spotkań, nikt nie potrafił powiedzieć w cztery oczy, że może sobie szukać nowego miejsca. Później przedstawiciele klubu tłumaczyli, że informacja na stronie internetowej pojawiła się zbyt szybko. Przeprosili Urygę, ale forma rozstania wzbudziła spory niesmak.

Wyrzucił złość

Uryga bardzo mocno przeżył tę sytuację i do dziś – choć dużo mniej – boli go serce. Gdy w kwietniu 2018 roku już jako zawodnik klubu z Płocka strzelił krakowianom gola, wyrzucił z siebie nagromadzone negatywne emocje. „Chciałem zagrać tak, żeby oni choć na moment pochylili się nad tymi decyzjami, które wtedy podjęli” – tłumaczył w rozmowie z „Gazetą Krakowską”. Zawsze podkreślał, że nie ma żalu do klubu i kibiców, ale do konkretnych osób, które odpowiadały wtedy między innymi za politykę sportową.

Zbyt słaby na „Wielką Wisłę”

Gdy Uryga opuszczał klub prezesem była Marzena S., wiceprezesem Damian D., dyrektorem sportowym Manuel Junco, a trenerem Kiko Ramirez. Nie mógł też liczyć na duże wsparcie kibiców. Choć od ostatniego mistrzostwa Białej Gwiazdy w przyszłym roku minie dekada, u części fanów do dziś gen wielkości wygrywa z pragmatyzmem i zasłania realne możliwości.

Tak też było kilka lat temu. Ówczesny zarząd, nie patrząc na koszty, na skróty chciał osiągnąć sukces. Uznał, że Uryga jest jednym z hamulcowych. Niewiele brakowało, by krakowianie po latach zapewnili sobie eliminacje europejskich pucharów. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że ich brak był dla Wisły błogosławieństwem. Bardzo prawdopodobne, że „podbój Europy” mógł wpędzić klub w jeszcze większe finansowe tarapaty.

Szukanie haków

Dlaczego Uryga był w Krakowie oceniany surowiej niż na to zasługiwał? Nie pomagali mu trenerzy, którzy na siłę próbowali udowodnić, że może grać w środku pola. Zawodnik czuł się tam zagubiony, nie miał umiejętności typowych dla zawodnika z pozycji numer sześć czy osiem. Często grał asekuracyjnie, podawał do tyłu. Miałem wrażenie, że trybuny tylko czekają aż źle poda, odda piłkę obrońcom czy uderzy trzy metry nad bramką. Nie pomagała mu także nieskuteczność. W Wiśle rozegrał równo sto spotkań i nie zdobył bramki. W Płocku się przełamał i ma już 11 trafień.

Od lat podobnie jest w przypadku Rafała Boguskiego. Gdyby o kadrze Wisły mogli decydować kibice, nie byłoby go w klubie od dawna. W tym przypadku wielu tylko czeka na jego niedokładne podanie, zmarnowany rzut karny. Nad Rafałem unosi się aura piłkarza, który co mecz z linii bramkowej strzela w słupek.

Dżemik

Gdyby Uryga nadal grał w Wiśle, nie byłby gorszy od Lukasa Klemenza czy Rafała Janickiego. Arkadiusz Głowacki, który inteligencję pokazywał nie tylko na boisku, zawsze powtarzał, że to materiał na solidnego środkowego obrońcę. Właśnie takich zawodników potrzebuje dziś Wisła, która jeszcze przez wiele lat będzie odzyskiwała dawny blask. Solidnych, a do tego związanych z klubem i jego wartościami. Uryga, który zagrał we wszystkich spotkaniach ubiegłego sezonu, dokładnie taki jest.

Pod wpisem Michała Treli na Twitterze jeden z użytkowników napisał, że Uryga to ligowy dżemik. Tym słodkim słowem określa się piłkarzy, którzy w Polsce znajdą zatrudnienie w większości drużyn, ale nie mają większych szans na niezły zagraniczny transfer. Cóż, Wisła nie bierze dziś kawioru, tylko właśnie ten sławny dżemik. Od czasu do czasu znajdzie się w nim kawałek owocu – celny transferowy strzał lub własnej uprawy Buksa.

Alan Uryga jest i powinienem być wyrzutem sumienia krakowskiej Wisły. Może błąd z przeszłości uda się kiedyś naprawić.