Zakochani w bieganiu. Walentynki na sportowo

fot. Anna Domowicz/LoveKrakow.pl

Romantyczna kolacja, spacer, czerwone róże? To bardzo popularne pomysły na spędzenie święta zakochanych. Niektórzy poszli jednak inną drogą i w walentynki postanowili pobiegać. Bo czy w związkach i w miłości nie chodzi przede wszystkim o to, by spędzać wspólnie czas i dzielić pasje?

Pobiegać  w walentynki

Bieg Walentynkowy w Krakowie to nowa pozycja na liście krakowskich biegów. Sportowa forma uczczenia święta zakochanych spodobała się uczestnikom do tego stopnia, że organizatorzy musieli ze względów bezpieczeństwa podzielić wszystkich biegnących na cztery grupy. – Jest to naprawdę bardzo ciekawy sposób połączenia walentynek z aktywnością fizyczną – mówi jedna z uczestniczek biegu Justyna, a kolejna dodaje: – Chcieliśmy z chłopakiem zmobilizować się do biegania i przy okazji uczcić w ten sposób walentynki. Wspólne bieganie, to na pewno większa motywacja. Samemu ciężko jest się zmobilizować i wyjść na trening.

Powody do startu były przeróżne. Choć większość biegaczy deklarowała, że biegną przede wszystkim z miłości do biegania, to zdarzały się wyjątki. – Oboje z chłopakiem nienawidzimy biegać. Naprawdę tego nie lubimy – tłumaczy Agnieszka.

Mimo tego, że w bieganiu jeszcze się nie zakochali, to nie wykluczają takiej możliwości. – Zaczęliśmy naszą przygodę z bieganiem od Biegu Sylwestrowego. Postanowiliśmy, że w ramach walki z własnymi słabościami wystartujemy w całym cyklu biegów organizowanych przez grupę I Ty Możesz Być Wielki. Zaczynamy Biegiem Walentynkowym i mam nadzieję, że uda nam się wytrwać w tym postanowieniu – kontynuuje  Agnieszka, a jej chłopak Paweł z uśmiechem dodaje – Dziś mamy przed sobą tylko piątkę, więc myślę, że ostatni kilometr pokonamy sprintem.

Bieganie i walentynki dla każdego

Wśród uczestników, których na liście startowej było blisko 700, znaleźli się przedstawiciele niemal każdej grupy wiekowej. – Marzenia się spełniają. Jestem dumny, że udało nam się zorganizować taki bieg, gdzie biegną przede wszystkim pary. Wśród uczestników mamy bardzo młodziutkich zakochanych ludzi, ale też małżeństwa z pięćdziesięcioletnim stażem. Jak na to patrzę, to serce rośnie – cieszy się organizator biegu Rafał Oświęcimka.

Bieg Walentynkowy nie był tylko biegiem dla par. Każdy, kto kocha biegać, mógł wystartować. Organizatorzy utworzyli dwie kategorie „Dla par” i „Do wzięcia”. –  Singiel brzmi strasznie patetycznie, dlatego też jedną z kategorii nazwaliśmy „Do wzięcia”. Przed biegiem dzwonili do nas panowie będący w związkach małżeńskich, którzy mówili, że żona ich zabije za to, że biegną sami w kategorii „Do wzięcia”, ale cóż mieli zrobić, skoro żona na co dzień nie biega? – opowiada pomysłodawca biegu. – Najfajniejsze jest to, że było mnóstwo przypadków, kiedy później ci sami panowie dzwonili i prosili o zmianę kategorii, bo żona jednak pobiegnie. Cieszymy się, że w ten sposób możemy promować sport, a przede wszystkim zarażać ludzi miłością do biegania – dodaje.

Bieg miał formę koleżeńską. Rywalizacja, czas i pokonany dystans były ważne, jednak za priorytet należy uznać dobrą zabawę i to, by każdy zgodnie z nazwą stowarzyszenia – I Ty Możesz Być Wielki, które zorganizowało krakowski bieg, mógł poczuć się choć przez chwilę naprawdę wielki. – Daliśmy wszystkim szanse startu. Wystarczy, że ktoś zrobił jedną pętle (czyli około 1,2 km – red.), to otrzymał medal. Nie ma różnicy, czy przebiegnie się jedno kółko, czy całe 5 km. Na każdego czeka nagroda i grupa fantastycznych kibiców. Każdy jest zwycięzcą i na linii mety jest witany oklaskami – wyjaśnia prezes stowarzyszenia ITMBW Kraków.

Słońce dla zakochanych i biegaczy

Poranek w Krakowie nie wyglądał zachęcająco. Było szaro i ponuro. – Przed biegiem sprawdzałam prognozy i zapowiadała się dość nieciekawa pogoda. W trakcie biegu zaświeciło jednak słońce. Muszę przyznać, że jest to naprawdę bardzo fajny bieg z niemalże majową pogodą – nie ukrywa biegaczka Justyna.

Uczestnicy biegu nie szczędzili ciepłych słów. Przede wszystkim za taką formę spędzenia dnia zakochanych, ale też za świetną organizację. – Bieg jest cudowny, a koszulki są świetne – mówią z uśmiechem na ustach zgodnie wszyscy biegacze. – Mam zaszczyt być organizatorem tego biegu. Powiem dość nieskromnie, ale to jest najlepszy bieg w Polsce. Przepiękna pogoda, przepiękne koszulki, nad których projektem spędziliśmy sporo czasu. Śliczne medale, a do tego przepyszne wuzetki na mecie. Do tego trzeba dołożyć świetnych sponsorów, partnerów i patronów honorowych – cieszy się Oświęcimka.

Szczególny dzień, szczególna trasa

Trasa biegu na dzień zakochanych musiała być wyjątkowa. Biegacze mieli do pokonania cztery pętle wytyczone w Parku Jordana. – Chcieliśmy na bieg wybrać takie miejsce, gdzie na co dzień masowe biegi się nie odbywają. Mamy piękny park, który nie jest szczególnie uczęszczany. W tym dniu tętni on życiem. Jest cały czerwony – podkreśla organizator.

Miejsce było szczególne, ale też przebieg pętli. – Niesamowite jest to, że udało nam się zorganizować bieg tak, by trasa miała kształt serca. Jest to ciężka praca wielu osób, które ponad rok pracowały nad zorganizowaniem tej imprezy. Mam wspaniałą dziewczynę Madzię, która to wymyśliła – zaznacza Oświęcimka i dodaje – Przyznaję, nie cierpiałem walentynek. Nie cierpiałem ich aż do dziś. Podczas tego wydarzenia się przekonałem, że walentynki są w porządku.

Walentynki, to dzień jak co dzień, czy dzień niezwykły?

Zdania co do święta zakochanych niewątpliwie są podzielone. – Madzia mnie przekonała, że w tym święcie nie chodzi o sztuczny, plastikowy róż czy czerwień. Chodzi o to, żeby pokazać tej drugiej osobie, że się o niej pamięta. Bo przecież dobrze być z kimś. Bo może właśnie szczęście jest tożsame z miłością? Miłość to z kolei nie zawsze tylko miłość do drugiego człowieka, ale też miłość do biegania. To jest piękne – podkreśla Oświęcimka.  Czego chcieć więcej w dniu zakochanych?