Zdjął kask i pojawiły się liczby. „W imię ojca…”

Miroslav Covilo długo musiał grać w kasku fot. Justyna Kamińska/LoveKraków.pl

19 lutego minie rok od pechowego występu Miroslava Covili przeciwko Pogoni Szczecin. Kapitan Cracovii długo się zbierał, ale zapewnia, że zapomniał już o fatalnym 2017 roku. – Bóg nade mną czuwa. W imię ojca i syna… – na początku naszej rozmowy Serb unosi lewą rękę i z pieczołowitością wykonuje prawosławny znak krzyża.

Prawie rok problemów

To był moment, który sprawił, że ostatni rok dla Miroslava Covili był jak zły sen. 19 lutego 2017 roku, pole karne Cracovii, 38. minuta meczu. Świetnie grający głową piłkarz wygrał pojedynek z Mateuszem Matrasem, ale po chwili skoczył po raz drugi. Wyszedł w powietrze i zderzył się z Jarosławem Fojutem. Obaj jak ścięci padli na murawę, a obrońca Pogoni na chwilę stracił przytomność. Covilo z pomocą sztabu medycznego zszedł z boiska. Był w szoku i pojechał do szpitala. Jego rywal dokończył pierwszą połowę i wyszedł na drugą, ale po kilkunastu minutach opuścił je z powodu zawrotów głowy i też został zabrany na badania.

Fojut miał szczęście, do gry wrócił już 1 marca. Covilo go nie miał i długo leżał w szpitalu. 32-latek doznał licznych złamań w obrębie twarzoczaszki i w poprzednim sezonie już nie pojawił się na boisku. Latem wrócił do treningów, ale na zajęciach i meczach grał w kasku, by chronić twarz. Dodatkowy element garderoby mu nie służył, zwłaszcza w dni, gdy temperatura przekraczała 30 stopni Celsjusza. Gdy tylko w spotkaniu nadarzała się chwila przerwy, szybko zdejmował kask i ocierał pot z czoła.

Powrót do normalnego życia

Nowy trener mianował go kapitanem, ale Covilo od początku tego sezonu był cieniem samego siebie. Snuł się po boisku, nie strzelał goli głową, z których przecież słynie. Zaliczył tylko jedną asystę. Do tego zaczął go męczyć jakiś wirus, przez który opuścił część meczów. Trafił do szpitala, schudł kilka kilogramów. Mało? Chorować zaczęły dzieci.

– Mam nadzieję, że w 2017 roku wykorzystałem cały limit pecha. Czego chcę? Tylko zdrowia, bo wiem, że jak ono będzie to i forma przyjdzie – wierzy pomocnik.

Covilo zagrał w zimowych sparingach z Puszczą Niepołomice i Zagłębiem Sosnowiec. W pierwszym zaliczył asystę, a w drugim strzelił gola, na którego czekał ponad rok. Grał bez kasku, który towarzyszył mu w ostatnich miesiącach.

– Kask bardzo mi przeszkadzał nie tylko przy uderzeniach. Nie wszystko słyszałem i widziałem. Trudno było mi się zorientować, z której strony nadbiega przeciwnik – mówi Serb.

Przed startem rundy chce dojść do siebie pod względem fizycznym. Liczy, że na wiosnę Cracovia będzie grała i punktowała lepiej. – Jestem optymistą jeżeli chodzi o mnie i drużynę. Bóg nade mną czuwa. W imię ojca i syna…  – kończy nasze spotkanie tak samo, jak zaczął.