„Zmieniamy obszary, które nie podobały się nam jako kibicom” [Rozmowa]

Damian Dukat i Marzena Sarapata fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Ja i Marzena chodziliśmy na ten stadion od wielu lat. Ja na trybunę C, Marzena do loży VIP i wiele rzeczy nam przeszkadzało. Jak pan myśli, dlaczego od nowego sezonu mecze będzie obsługiwać nowa firma cateringowa? Zamieniłem krzesełko z sektora C na Lożę Prezydencką, ale nie zapomniałem, że kiełbaska nie była doskonała. Tym bardziej zależało mi, by to zmienić i kibice mieli lepiej – mówią w długiej rozmowie z LoveKraków.pl Marzena Sarapata i Damian Dukat, prezes i wiceprezes Wisły Kraków, którzy o swoim zawodowym związku mówią: „idealny”.

Michał Knura, LoveKraków.pl: W piątek mieliśmy okazję wspólnie oglądać na stadionie w Krakowie wyjazdowy mecz Wisły w Szczecinie. Bardzo się pani emocjonowała wydarzeniami na boisku. Tak jest zawsze?

Marzena Sarapata, prezes zarządu Wisły Kraków: Wiele osób zwróciło mi na to uwagę i o to pytało. Jak ogląda się mecz z trybun, to nie patrzy się na reakcje osoby siedzącej obok. W piątek było inaczej. Tak, ja zawsze mocno przeżywam występy naszej drużyny.

Mieli państwo duże obawy przed pierwszym gwizdkiem?

MS: Ja je dalej mam! Są to różnego rodzaju obawy, dlatego cieszymy się, że udało nam się wygrać. Dobry start na pewno pozytywnie wpłynie na drużynę, do piątkowego spotkania z Bruk-Betem Termaliką na pewno podejdą inaczej, będą pewniejsi siebie.

Damian Dukat, wiceprezes Zarządu Wisły Kraków: Wielu przypomniał się początek poprzedniego sezonu, gdzie również na inaugurację mierzyliśmy się z Pogonią Szczecin. Przed początkiem zawsze są obawy, ale ja swój optymizm opierałem m.in. na słowach Macieja Sadloka. Mówił, że są zupełnie inną drużyną, przede wszystkim lepiej poukładaną. Dlatego wierzę, że nie powtórzy się czarny scenariusz z poprzedniego sezonu.

Stawiam tezę, że największym wzmocnieniem Wisły jest dyrektor sportowy Manuel Junco. Zgadzają się państwo?

MS: Manuel Junco to nasz pierwszy udany transfer.

DD: Od niego zaczęliśmy realizować naszą wizję. Daliśmy mu kredyt zaufania, bo czasem nie wychodzi, gdy ma się duże pieniądze, a wówczas nie mieliśmy w ogóle. Znałem Manuela z opowiadań, gdy pracował w Wiśle kilka lat temu i słyszałem o jego oddaniu i serdeczności.

MS: Na początku bałam się, że będzie zbyt łagodny jak na tę branżę. Okazało się, że potrafi być charakterny i nie da sobie wejść na głowę.

Ma się od kogo uczyć. Pani też nie da sobie wejść na głowę.

MS: Mnie to już znacie (śmiech).

A wiceprezes Dukat czasem nie próbuje wejść na głowę?

MS: Tworzymy idealny związek jeżeli chodzi o pracę. Na stadionie są cienkie ściany i często słyszymy jak ludzie w pokojach obok próbują dojść do kompromisu i się sprzeczają. Z naszego pokoju takie głosy nie dochodzą. To jedyne takie miejsce na tym stadionie.

Chemia między nami wytworzyła się samoistnie. Wcześniej znaliśmy się tylko na „cześć”, a teraz się przyjaźnimy. To bardzo ułatwia pracę. Gdy trzeba ugasić nagły pożar, to od razu wiemy w którym kierunku trzeba iść, jaką drogę wybrać. Nie tracimy czasu na kolejne uzgadnianie tego. Decyzje strategiczne podejmujemy sprawnie, nie marnujemy czasu na jałowe dyskusje .

DD: Nie próbujemy tworzyć sztucznych podziałów.

Jak wygląda podział obowiązków w zarządzie?

DD: Formalnie podziału nie ma. Oczywiście są obszary, w których Marzena czuje się lepiej, bo na przykład ma duże doświadczenie zawodowe. Gdybyśmy wszystko robili razem, to zrobilibyśmy dwa razy mniej. O tym, kto co robi, gdzie jedzie, decydujemy na bieżąco.

Pani prezes ma czas na pracę zawodową?

MS: Bardzo rzadko, ale mam. Nie czas, a hierarchizacja spraw do załatwienia jest najważniejsza. Gdy w Towarzystwie Sportowym Wisła, którego od niedawna też jestem prezesem, jest kryzys, to działamy tam, bo w piłkarskiej spółce jest spokojniej.

Jaka jest obecna sytuacja Towarzystwa Sportowego?

MS: Nieporównywalnie lepsza od tej, którą rok temu zastaliśmy w spółce. Problemy, które tam są, to drobiazgi w porównaniu z tym, z czym przyszło nam się zderzyć w piłkarskiej Wiśle, którą przejęliśmy po Jakubie Meresińskim.

Jest stabilnie, nie ma problemów z bieżącą działalnością. Pierwsze wnioski? Trzeba klub inaczej poukładać organizacyjnie i zmienić myślenie. Chcemy, by dużo się tam wydarzyło jeżeli chodzi o infrastrukturę. To na razie wizje i marzenia, ale chcemy je zrealizować. Chcemy, by była tam baza, na którą Wisła zasługuje.

TS miało kilka milionów zadłużenia. Udaje się je spłacać?

MS: Zadłużenie, które powstało kiedyś z powodu błędnego zarządzania jest systematycznie zmniejszane. Mamy ustalony harmonogram i regularnie płacimy raty.

Eksportową drużyną TS są koszykarki. Kto będzie menedżerem zespołu?

MS: Funkcję tę teraz pełni pan Łukasz Kwaśniewski, który był dyrektorem klubu. To najlepsze rozwiązanie, które nie naruszy stabilności. Jako dyrektor wiedział wszystko o finansach, to osoba z klubu, dzięki której będzie ciągłość.

Po rezygnacji pana Dunina-Suligostowskiego natychmiast udaliśmy się na spotkanie z firmą Can-Pack, głównym sponsorem. Podpisaliśmy umowę na kolejny sezon, wszystko jest w porządku.

Wróćmy do piłki nożnej. Duże zmiany czekają nas na stadionie, na meczu derbowym zadebiutuje nowa strefa VIP Gold.

DD: W tym momencie zaczynają pączkować działania, które podjęliśmy kilka miesięcy temu. Możemy pochwalić się, że sprzedaliśmy prawie wszystkie skyboxy. Został tylko jeden i nie jest wolny na wszystkie mecze. Skąd zmiany? Pojeździliśmy po innych stadionach i doszliśmy do wniosku, że Wisła nie docenia klienta biznesowego tak, jak powinna.

Zależy nam na wszystkich kibicach i naszym marzeniem jest, by stadion był pełny na każdym meczu. Mamy nadzieję, że kiedyś dorównamy do tego „wymogu” sportowo i organizacyjnie, dlatego zmieniamy wszystkie obszary, które nam nie pasowały jako kibicom. Ja i Marzena chodziliśmy na ten stadion od wielu lat. Ja na trybunę C, Marzena do loży VIP i wiele rzeczy nam przeszkadzało. Jak pan myśli, dlaczego od nowego sezonu mecze będzie obsługiwać nowa firma cateringowa? Zamieniłem krzesełko z sektora C na Lożę Prezydencką, ale nie zapomniałem, że kiełbaska nie była doskonała. Tym bardziej zależało mi, by to zmienić i kibice mieli lepiej.

Nowa firma będzie obsługiwała kibiców już na piątkowym meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.

DD: Zmiany w cateringu będą wprowadzane etapami. Prosimy kibiców o cierpliwość, bo firma miała naprawdę mało czasu. Posiłki będą przygotowywane na miejscu, mają smakować tak jak powinny. Później pojawią się miejsca, gdzie będzie można spokojnie zjeść, zmiany obejmą również kioski - punkty cateringowe.

Coraz prężniej zaczyna działać Klub Biznesu 1906. Wiem, że odchodzicie od śniadań biznesowych.

MS: Według nas ta formuła się nie sprawdza. Poważny prezes dużej firmy raczej nie przyjdzie na śniadanie, by powiedzieć kim jest. To nam powinno zależeć, by poważni ludzie do nas przychodzili, a nie odwrotnie. Ważny pan prezes woli przyjść obejrzeć mecz, napić się wina i zjeść kolację.

Kibice pytają, kiedy w końcu będą mogli kupić gadżety w sklepie na miarę 13-krotnego mistrza kraju.

MS: Nowy sklep jest jednym z naszych priorytetów. W tej chwili trwają ustalenia. To, co jest obecnie, jest nie do zaakceptowania. To się zmieni, mam nadzieję, że bardzo szybko. Nowy sklep będzie się mieścił na parterze przy strefie kibica. Na górze będą biura, które właśnie przenosimy.

DD: W tej chwili jesteśmy na etapie szacowania kosztów. Sklep w baraku za trybuną C miał być tylko przez rok, a jest już czternasty.

Nowy sklep jeszcze w tym roku?

DD: Zmiana firmy cateringowej niby nie była niczym szczególnym, a zajęła nam kilka miesięcy. Dlatego nie deklarujemy, że nowy sklep będzie w tym roku, bo wiemy, ile to wszystko trwa.

MS: Zrobimy to najszybciej jak to będzie możliwe. Mam jednak inną dobrą wiadomość dla kibiców, wkrótce ruszy nowa strona internetowa. Wszystko trwa, ale jeżeli chodzi o nowe rzeczy, to bardzo szybko udało nam się dopiąć sprawę nowego autokaru .

DD: Pamiętam jak graliśmy w Białymstoku i podjechaliśmy jeszcze wynajmowanym, zwykłym autobusem. Miejscowi się z nas śmiali i ta sytuacja na pewno wpłynęła na szybkość naszych działań. My jesteśmy kibicami i bardzo nas to zabolało.

Pieniądze za sprzedaż Krzysztofa Mączyńskiego do Legii Warszawa pójdą na uregulowania części zaległości wobec miasta?

MS: Tak sobie założyliśmy. W kolejny wtorek otrzymamy również pierwszą transzę pieniędzy od Ekstraklasy i to pozwoli nam również na spłacenie piłkarzy. W tej chwili zalegamy im za kwiecień, maj i czerwiec, ale jesteśmy w stałym kontakcie z drużyną. Dokładnie wiedzą, kiedy i ile dostaną. Możliwe, że do końca wakacji nie będziemy już mieli długów wobec zawodników.

Naprawdę byliśmy w dużo gorszej sytuacji. Momentami siadaliśmy i nic nie mówiliśmy. Wychodziły różne sprawy, a w kasie nic nie było. Klub był na skraju upadku, wisiał na cienkim włosku. Teraz mamy zaległości, trochę zajmie nam wychodzenie na prostą, ale jesteśmy dużo bardziej spokojni, mamy kontrolę. Teraz jeszcze nie jesteśmy w stanie odłożyć pieniędzy, ale mam pewność, że zapłacę, bo wiem z czego.

Stan budżetu poprawiłaby również sprzedaż Petara Brleka.

DD: Każdy piłkarz Wisły jest na sprzedaż, jeżeli otrzymamy satysfakcjonującą ofertę. W Polsce nie ma zawodników nie na sprzedaż.

MS: Chcielibyśmy, by wyglądało to tak jak zimą. O tych, którzy odeszli, nie pamiętamy już na boisku. Przyszli inni, dobrze ich zastąpili.

Kibice mogą jeszcze wypatrywać nowych piłkarzy?

DD: Okna transferowe zamyka się za ponad miesiąc. Cały czas działamy, ale nie zależy nam na sprowadzeniu piłkarzy, którzy uzupełnią skład. Jeżeli już ktoś przyjdzie, to ma być wzmocnieniem. Rozglądamy się za środkowym pomocnikiem i napastnikiem.

MS: Przed meczem z Pogonią zerknęłam na rezerwowych i pomyślałam sobie „to jest ławka”. Dawno nie mieliśmy tak szerokiego składu.

Cały czas trwa postępowanie w Piłkarskim Sądzie Polubownym z byłym trenerem Dariuszem Wdowczykiem. Trener wygrał, ale klub się odwołał. A co słychać w sprawach Marko Jovanovicia i Milana Jovanicia?

MS: Mamy podpisaną ugodę z Jovanoviciem, drugą negocjujemy. Jesteśmy dobrej myśli, bo piłkarze mają jednego przedstawiciela. On widzi, że w wyznaczonych terminach spłacamy zaległości wobec jednego i na to samo może liczyć drugi. W przypadku Jovanicia mamy ustalone wstępne warunki i czekamy aż mecenas wróci z urlopu. Załatwienie tych spraw uważam za jeden z naszych większych sukcesów. Zależało nam na dojściu do porozumienia, więc wybraliśmy się osobiście na rozprawę w Szwajcarii.

Plany na kolejne miesiące i lata?

MS: Przywrócić Wisłę na szczyt, wciąż podnosić jakość zarządzania. Przez rok naszej pracy nie pożegnaliśmy wielu pracowników, których zastaliśmy. To ludzie kreatywni, pełni pomysłów, ale to niestety nie były wykorzystywane. Zależy nam, aby wciąż iść do przodu, a zespół grał w pucharach. Powinno być łatwiej, bo w ostatnich miesiącach pokazaliśmy, że nie jesteśmy przypadkowymi ludźmi.

DD: Jeżeli mówimy o zmianach personalnych, to raczej zatrudniamy niż zwalniamy. Kiedyś za sprawy marketingu, promocji, sprzedaży i ticketingu odpowiadały cztery osoby, dziś jest ich dziesięć.

Nie będzie można zrobić wielkiego kroku do przodu bez większego sponsora. Co się w tej sprawie wydarzy?

MS: To nie są sprawy, które załatwia się poprzez pstryknięcie palcami. Szczegółów nie mogę ujawniać, ale od listopada toczymy poważne rozmowy. Jeżeli udałoby się je nam sfinalizować w przyszłym roku, to będzie dobrze.

W rozmowie z Interią powiedziała pani, że ten sponsor mógłby podnieść budżet klubu kilkunastokrotnie.

MS: Podtrzymuję te słowa. Rozmawiamy z globalną firmą.

 

News will be here