Hit II ligi w Bytomiu może nie okazał się kitem, ale do miana meczu rundy lub sezonu też było mu bardzo daleko. Najważniejsza wiadomość jest taka, że na 99 proc. Wieczystą czekają baraże. Z kolei Hutnik może powtórzyć scenariusz sprzed roku i w nich nie wystąpić.
Polonia Bytom – Wieczysta Kraków 1:0. Decydujący rzut karny
Główny faworyt do wygrania ligi poniósł trzecią porażkę z rzędu i ma już tylko matematyczne szanse na bezpośredni awans. Trudno się spodziewać, że Polonia w czterech meczach straci dziewięć punktów przewagi. I nie chodzi o to, że nie będzie się potykać. Przede wszystkim trzeba patrzeć na Wieczystą, w przypadku której trudno zakładać komplet zwycięstw na finiszu. Wiele kontuzji i postawa w ostatnich tygodniach na to nie wskazują. Małe są szanse, by jednocześnie bytomianie wpadli w duży dołek i krakowianie odnaleźli dużą formę. Jeżeli Wieczysta naprawdę chce awansować, a trener Przemysław Cecherz powiedział w niedzielę, że taki jest cel, to musi się skupić przede wszystkim na tym, by drużyna była w szczytowej formie na 12 i 15 czerwca. Miesiąc to wystarczająco dużo czasu, by ustawić ten wykolejony obecnie luksusowy pociąg na właściwe tory.
Żółto-Czarni mogliby realnie myśleć o dogonieniu drużyny z Górnego Śląska w przypadku wygranej w Bytomiu. Nie udało się, nie mieli wielkich szans na pokonanie bramkarza, ale i tak lepsze od rywali. Mecz nie porwał, a większe emocje pojawiały się nie dzięki pięknym akcjom, tylko spięciom piłkarzy. Na końcu jednak to wicelider zainkasował pełną pulę. Dijan Vukojević wszedł z ławki, by strzelić gola, jednak udało mu się tylko sprokurować rzut karny. Kopnął w głowę Kamila Wojtyrę, wicelidera klasyfikacji strzelców, a za chwilę poszkodowany pewnie pokonał Antoniego Mikułkę. Był to jedyny celny strzał gospodarzy – złoty strzał. Wieczysta trafiła w bramkę cztery razy, ale bez skutku.
Polonia może jeszcze myśleć o wygraniu ligi, ponieważ traci zaledwie punkt do Pogoni Grodzisk Mazowiecki. Wieczysta coraz mocniej czuje na plecach oddech Chojniczanki Chojnice, która jest już tylko o „oczko” za nią. Przewaga czołowej czwórki nad resztą stawki jest już wystarczająco duża, że w przypadku udziału w barażach, krakowianie będą gospodarzem półfinału. Jeżeli utrzymają trzecie miejsce, to przewagę swojego boiska będą mieli także w potencjalnym finale.
– Żałujemy, że przegraliśmy spotkanie w takich okolicznościach. Stały fragment [po którym sędzia podyktował karnego – przyp. red.] można było wybronić. Mecz był bardzo wyrównany, znaliśmy bardzo dobre mocne strony Polonii i zapobiegaliśmy im. Zawodnicy bardzo dobrze uzupełniali się na bokach, by Polonia nie stwarzała przewagi w tych sektorach. To zdawało egzamin, ale trochę za mało graliśmy w piłkę tam, gdzie mieliśmy przewagę zawodników. Liczyłem, że w środku pola będziemy się przy niej lepiej utrzymywać i zagrywać prostopadle na napastników. Polonia zmusiła jednak naszych bocznych napastników do powrotów i tak ten mecz wyglądał – mówił trener Cecherz. – W drugiej połowie trochę odpadliśmy z sił, za szybko traciliśmy piłkę. Chcieliśmy ją za długo wyprowadzać od obrony, rywal zakładał pressing, z którym sobie nie radziliśmy. Graliśmy zbyt wolno – dodał.
W pierwszym spotkaniu, wygranym przez krakowian 3:1, sędzia do przerwy ukarał czerwonymi kartkami dwóch graczy z Bytomia, co wywołało duże kontrowersje. Zdaniem Cecherza, w rewanżu gospodarze także powinni zostać osłabieni. – Trochę mam pretensje to pana sędziego, bo w pierwszej połowie ten sam zawodnik popełnił z rzędu dwa faule na żółtą kartkę. Uważam, że Polonia w pierwszej połowie powinna grać w dziesiątkę. Dwa razy był dość brutalny, bez sensu faul przy linii. Trochę pozostał niesmak – dodał trener gości.
W niedzielę Wieczysta zagra w Chojnicach, na terenie bardzo dobrze znanym trenerowi Cecherzowi.
Polonia Bytom – Wieczysta Kraków 1:0 (0:0)
Bramka: Wojtyra (89., karny).
Hutnik Kraków – KKS 1925 Kalisz 0:2. Źle, bardzo źle
Miejsce w czołowej szóstce wciąż ma zespół z Suchych Stawów, ale w sobotę podejmie Polonię i brak zwycięstwa może poskutkować opuszczenie strefy barażowej. Hutnik prowadzony przez Macieja Musiała przegrał drugie spotkanie z rzędu nie strzelając gola. W Łodzi był bardzo nieskuteczny, natomiast u siebie z KKS-em 1925 Kalisz okazji bramkowych miał jak na lekarstwo. Trzy punkty pozwoliły gościom wrócić do gry o awans do I ligi.
Hutnik mocno rozczarował i tym razem nie wykorzystał nawet rzutu karnego po zahaczeniu Wiktora Smolińskiego na rezerwowym Mateuszu Sowińskim. Mateusz Kuzimski zmylił bramkarza, jednak z 11. metrów posłał piłkę... obok słupka. To mógł być moment zwrotny, bo w 59. minucie krakowianie mogli doprowadzić do remisu i spróbować wycisnąć coś ze spotkania, w którym ewidentnie im nie szło. Nie dość, że niewiele wynikało z przewagi w posiadaniu piłki, to jeszcze pomagali przyjezdnym w strzelaniu goli. Na początku bramkarz Damian Hoyo-Kowalski powinien dużo lepiej zachować się po uderzeniu z dystansu Adriana Cierpki. Z kolei w drugiej połowie jego starszy brat, środkowy obrońca Daniel Hoyo-Kowalski, popełnił poważny błąd w rozegraniu. Naraził drużynę na kontratak, który świetnie wykończył Kacper Flisiuk.
– Pierwsze pięć minut w naszym wykonaniu było kompromitacją. Miałem wrażenie, że zawodnicy nie za bardzo wiedzą, po co znaleźli się na boisku – żałował trener Hutnika. – Bardzo mi przykro, że kibice musieli oglądać nas w takiej dyspozycji w tak ważnym meczu. Też jetem bardzo zawiedziony, myślę, że zawodnicy również. To zdecydowanie za mało, żeby grać w barażach. Chcąc liczyć się w walce o zaszczytne miejsce w pierwszej szóstce, musisz zdecydowanie więcej pokazać i mentalnie, i piłkarsko, i motorycznie. Według mnie, niestety, był to jeden z najsłabszych meczów Hutnika od wielu miesięcy – dodał Musiał.
Hutnik Kraków – KKS 1925 Kalisz 0:2 (0:1)
Bramki: Cierpka (5.), Flisiuk (68.).
Wisła II Kraków – Podlasie Biała Podlaska 0:0. Punkt bliżej utrzymania
Kibice rezerw Białej Gwiazdy po raz pierwszy nie zobaczyli goli na stadionie Prądniczanki, gdzie drużyna rozgrywa spotkania. Biała Gwiazda po raz pierwszy nie strzeliła i nie straciła. Zachowała czyste konto, bo świetnie spisywał się Anton Cziczkan. Białoruski bramkarz m.in. w pierwszej połowie obronił rzut karny wykonywany przez faulowanego wcześniej Maksyma Horżuja. Z zawodników pierwszej drużyny rezerwom pomogli także Dawid Szot, Oliwier Sukiennicki i Maciej Kuziemka.
Mająca osiem punktów przewagi nad strefą spadkową krakowska drużyna w piątek zagra na wyjeździe z trzecim Podhalem Nowy Targ.
Wisła II Kraków – Podlasie Biała Podlaska 0:0