Jaka gra, taki wynik. Fatalna Wisła wysoko przegrała ze Śląskiem i nic jej nie usprawiedliwia

Katastrofalna postawa w obronie i niemoc w ataku. Po niezłym występie w Zabrzu piłkarze Wisły zostali rzuceni na deski przez Śląsk Wrocław i przegrali 0:5.

Krakowianie wrócili na swój stadion po miesięcu przerwy i dali popis antyfutbolu. Zwłaszcza do przerwy Wiślacy zaprezentowali żenujący styl, o ile ich postawę ogóle można określać stylem.

Sześciu obrońców, dziurawa obrona

Adrian Gula zmieścił w składzie sześciu obrońców, ale do przerwy defensywa gospodarzy – z trzema stoperami – rozkładała przed zespołem Jacka Magiery czerwony dywan. Słowacki trener na pewno nie pomógł drużynie stawiając na takie ustawienie. Po zmianie stron było tylko nieco lepiej.

W pierwszej połowie Wisłę dwukrotnie trafił Erik Exposito (podcinka nad bramkarzem i uderzenie w lewy dolny róg Mikołaja Biegańskiego sprzed pola karnego), a także Diogo Verdasca (uderzenie głową po dośrodkowaniu) i był to zdecydowanie najmniejszy wymiar kary. Kilka razy Wiślaków Biegański, a w jednej akcji przed przerwą wrocławianie dwukrotnie obili poprzeczkę.

Krakowianie nie mieli czego bronić i w 34. minucie Gula zagrał va banque. Zmienił dwóch obrońców (Konrada Gruszkowskiego i Macieja Sadloka), a w ich miejsce wpuścił Dora Hugiego i oczekiwanego w pierwszym składzie Yawa Yeboaha. Postawienie na ofensywę skutkowało jednak przede wszystkim kolejnymi szansami Śląska, który pod Wawel przyjechał po dwóch kolejnych porażkach z Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa. Goście do przerwy oddali osiem celnych strzałów, Biała Gwiazda – ani jednego.

Zmiana tuż przed meczem

Szkoleniowiec Wiślaków nie wykluczał, że do gry będzie mógł wrócić Aschraf El Mahdioui, który w Zabrzu nie grał z powodu czterech żółtych kartek, ale przede wszystkim ze względu na uraz barku. Środkowy pomocnik został wpisany do pierwszego składu na pozycji numer 8 (dotąd grał niżej, na „6”), jednak niespełna pół godziny przed meczem Wisła poinformowała, że nie da rady grać i zastąpi go Gieorgij Żukow. W kadrze zabrakło z kolei Jana Klimenta.

U Wisły najbardziej raziła dezorganizacja w obronie, jednak w kolejnym meczu męczyła się w rozgrywaniu piłki. W tym momencie niewiele zostało z drużyny, która potrafiła bez zbędnych ceregieli operować futbolówką, stwarzać sytuacje i strzelać gole. Nic nie wynikało też z dośrodkowań, które w większości zgarniali obrońcy z Wrocławia. Goście w drugiej połowie nastawili się na kontrataki i zaprosili Wisłę do ataku pozycyjnego. 

Hat-trick Hiszpana

W 67. minucie Michał Szromnik w końcu musiał się wysilić i odbić piłkę na rzut rożny po uderzeniu Yeboaha. Krakowianie nie zdobyli jednak honorowej bramki, ale stracili czwartą. Bardzo słabo prezentujący się Alan Uryga (zawinił również przy golu na 0:3) nadepnął w polu karnym na nogę Exposito, a sędzia uznał, że za to należy się rzut karny. Po chwili napastnik sam wymierzył sprawiedliwość i skompletował hat-tricka. Dzięki trzem trafieniom na stadionie przy Reymonta ma już ich osiem w tym sezonie i w klasyfikacji strzelców zrównał się z najlepszym Mikaelem Ishakiem.

W końcówce trafił rezerwowy Marcel Zylla, który na finiszu akcji minął Biegańskiego i kopnął piłkę do pustej bramki.

Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 0:5 (0:3)

Bramki: Exposito (7., 12., 77., karny), Verdasca (27.), Zylla (90.).

Wisła: Biegański – Gruszkowski (34. Yeboah), Szota (46. Szot), Uryga, Sadlok (34. Hugi), Hanousek – Frydrych – Starzyński (74. Sobol), Żukow, Skvarka – Forbes (85. Kuveljić).

Śląsk: Szromnik – Lewkot, Golla, Verdasca – Janasik, Schwarz (82. Makowski), Mączyński, Stiglec (73. Garcia) – Pich (73. Sobota), Praszelik (85. Zylla) – Exposito (82. Quintana).

Żółte kartki: Gruszkowski, Frydrych, Szot – Schwarz.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).