Juvenia nie wzięła rewanżu, punkty zostają w Gdańsku

W meczu 11. kolejki Ekstraligi rugby, Lechia Gdańsk okazała się lepsza od Juvenii Kraków, wygrywając na własnym terenie 33:14 (16:8).

Przed starciem w Gdańsku krakowianie zapowiadali, że chcą wziąć rewanż na Lechii za przegraną w rundzie jesiennej różnicą jednego punktu. Pierwsze minuty i cała pierwsza połowa pokazała, że Smoki potraktowały tę deklarację poważnie. Riaan van Zyl szybko wyprowadził zespół na prowadzenie 3:0, ale wkrótce Paweł Boczulak wyrównał. Kopacz Lechii wkrótce wykorzystał dwa kolejne rzuty karne i choć po żółtej kartce dla Kevina Bracika Juvenia grała w przewadze, przegrywała już 3:9.

Wkrótce siły się wyrównały, bo boisko na 10 minut opuścił Maciej Dorywalski, ale mimo braku charyzmatycznego rwacza, Smoki pokazały pazur. Oderich Mouton wyszedł po młynie na zamkniętą, ściągnął na siebie dwóch obrońców i odegrał do Riaana van Zyla, który popędził na pole punktowe. Przyłożenia nie udało się podwyższyć, ale drużyny dzielił już tylko jeden punkt.

Przed przerwą inicjatywę odzyskała Lechia, która „mieląc” długo pod polem punktowym i bijąc w mur twardej obrony krakowian, w końcu znalazła lukę. Piłkę przyłożył reprezentacyjny młynarz Grzegorz Buczek, a Boczulak z podstawki ustalił wynik do przerwy na 16:8.

W drugiej odsłonie obrona Juvenii nadal była zdeterminowana i trudna do sforsowania. Lechia potrafiła jednak wykorzystać szkolne błędy krakowian, by stwarzać i wykańczać akcje punktowe. Kolejne przyłożenie Buczka i kopy Boczulaka trzymały przyjezdnych na dystans. Van Zyl dwukrotnie zamienił rzuty karne na punkty, ale to było wciąż za mało. Na domiar złego, w końcówce, po kolejnej niefrasobliwości Smoków, na pole przedarł się Radosław Dabkiewicz.

W końcówce Juvenia miała jeszcze szansę odrobić część strat, grając w przewadze dwóch zawodników, ale zabrakło jej dokładności i czasu.

– Dziś przede wszystkim nie trzymaliśmy dyscypliny. Nasza gra była dość szarpana, nie realizowaliśmy założeń, nad którymi pracowaliśmy w ostatnich tygodniach. Drużyna zagrała z poświęceniem i zaangażowaniem. Obrona wyglądała dużo lepiej niż w poprzednim meczu, ale mściły się na nas proste błędy. Lechia wszystkie punkty zdobyła właśnie po nich, więc czujemy duży niedosyt. Ten mecz mógł i powinien ułożyć się dla nas lepiej – podsumował trener Konrad Jarosz.

Za tydzień, w niedzielę 2 kwietnia Juvenię czeka starcie z Edach Budowlanymi Lublin. Będzie to pierwszy mecz tej wiosny przed własną publicznością, który zaplanowano na godzinę 15:30.