Kibice pogonili piłkarzy Wisły. W szatni milczenie. Łzy legendy i słowa trenera: Biorę ten wynik na siebie

Kibice nie zostawili na piłkarzach Wisły suchej nitki fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Czarny scenariusz, który wisiał nad Wisłą Kraków od wielu tygodni, zrealizował się na kolejkę przed końcem sezonu. Biała Gwiazda spadła z ekstraklasy i w kolejnym zagra w pierwszej lidze. Nie obyło się też bez scen pod stadionem, gdzie kibice czekali na powracający z Radomia autobus z piłkarzami.

Spadek Wisły przypieczętowała niedzielna porażka z Radomiakiem 2:4. Choć to spotkanie zaczęło się dla Białej Gwiazdy doskonale, bo prowadziła 2:0, po raz kolejny nie potrafiła zapunktować. A to było nadrzędnym warunkiem, aby jej losy decydowały się za tydzień - w ostatnim meczu z Wartą przy Reymonta.

Grobowa cisza w szatni

Piłkarzy spod Wawelu pogrążył Karol Angielski, który ustrzelił klasycznego hat-tricka, a dobił jej były piłkarz Dawid Abramowicz.

– Jest to ciężkie do wytłumaczenia. Prowadzimy 2:0 i wszystko wydaje się być pod kontrolą, po czym tracimy bramkę kontaktową i przestajemy żyć na boisku. Następne ciosy spowodowały, że zawodnicy nie wiedzieli już w jaki sposób mają się zachowywać – usiłował tłumaczyć przyczyny bezradności w Radomiu trener Jerzy Brzęczek. Były selekcjoner nie uciekał od odpowiedzialności.

­– Doprowadziliśmy do katastrofy. Biorę ten wynik na siebie. Przychodząc, wiedziałem jak trudna jest sytuacja. Jako trener biorę za to odpowiedzialność – przyznał były selekcjoner.

Jerzy Brzęczek nie ukrywał, jakie emocje towarzyszyły w szatni po meczu. –  Było w niej milczenie. Przekazałem drużynie swoje słowa, ale wszystcy, którzy przeżyli taki moment, zdają sobie sprawę jaka może w szatni panować atmosfera... Nie jest to przyjemny widok, ale to jest część i element piłki nożnej – wyjaśniał.

Fatalny bilans i brak liderów

Pod wodzą Jerzego Brzęczka Biała Gwiazda wygrała tylko jedno spotkanie, siedem zremisowała i cztery przegrała. Trener Wisły został zapytany, czy może niepotrzebnie podejmował się misji ratunkowej przy Reymonta.

– Oczywiście, że trzeba było podjąć się tego wyzwania. Teraz najłatwiej byłoby powiedzieć po co i na co… A jeszcze raz powtarzam, że trzeba zachować pewien obiektywizm i przeanalizować te wszystkie rzeczy, które działy się od momentu mojego przyjścia – odparł, wspominając nieuznaną bramkę i straconego gola w 97. minucie meczu z Lechem Poznań oraz inne sytuacje, w których Wiślacy tracili punkty rzutem na taśmę. Tak było też w spotkaniu z Wisłą Płock przy Reymonta (3:4).

– Za każdym razem byliśmy bardzo blisko zwycięstwa oraz punktów, a koniec był taki, że zostawało nam tylko jedno oczko. W wielu meczach, choć wychodziliśmy na prowadzenie, to nie potrafiliśmy później zadać kolejnego ciosu. A to co dziś się wydarzyło, jest podsumowaniem całego roku. Brakowało nam zawodników, którzy są prawdziwymi liderami i wzięliby to w swoje ręce – tłumaczył Brzęczek.

Konfrontacja z kibicami

Na wracającą z Radomia Białą Gwiazdę czekali pod stadionem kibice. I bynajmniej nie było to miłe spotkanie… Klubowy autokar kilka razy zmieniał trasę, krążył wokół Reymonta i choć Wiślacy próbowali uniknąć konfrontacji, do spotkania i tak doszło.

Pod stadionem pojawiło się nawet dwa tysiące kibiców, którzy wyrazili swoje niezadowolenie. Do rękoczynów nie doszło, ale padło wiele niewybrednych słów. Ponadto na miejsce autokar eskortowała policja. Kibice przygotowali też specjalne transparenty, na których można było przeczytać m.in. "Nie jesteście godni podania ręki", a także "Co wy kur.. zrobiliście z naszym klubem". Skandowano hasła: "Piłkarzyki-pajacyki".

Szacunek okazano Kazimierzowi Kmiecikowi, legendzie klubu który nie ukrywał swoich emocji. Sportową Polskę obiegło zdjęcie z transmisji telewizyjnej meczu z Radomiakiem, gdzie pogrążony w smutku, chowa głowę w dłoniach. Kibice pożegnali go pod stadionem oklaskami.

Właściciele przepraszali na Twitterze. Boniek: Międzynarodowy bigos zrobił swoje

Kibice relacjonowali wydarzenia z Reymonta w mediach społecznościowych, gdzie można znaleźć nagrania z podstadionowych wydarzeń. Ponadto do kibiców w Twitterowym pokoju wyszli właściciele. Głos zabrał tylko Jarosław Królewski. Włodarze Wisły dodali też wpisy w mediach społecznościowych.

„Bardzo przepraszam. Zawiodłem. Stało się coś, co nie miało prawa się stać. Zrobiliśmy zbyt wiele błędów, podjęliśmy zbyt wiele złych decyzji. Teraz konieczne będą poważne zmiany. Ja osobiście jestem na nie gotowy” – napisał Tomasz Jażdżyński, jeden ze współwłaścicieli klubu.

„Nie ma zbyt wielu pojemnych słów, które pomieszczą uczucia w tej chwili. Po prostu przepraszam wszystkich, którzy muszą tego wszystkiego doświadczyć” – to z kolei słowa Jarosława Królewskiego.

Słów na temat Wisły nie szczędziły też inne postacie polskiej piłki. "Niestety oblężona twierdza i międzynarodowy bigos zrobiły swoje… Szkoda" – komentował w internetowej dyskusji były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek.
Biała Gwiazda pożegnała się z ekstraklasą na kolejkę przed końcem sezonu i jest to dla niej spadek po 26 latach nieprzerwanej gry w elicie. W ostatnim meczu zagra z Wartą Poznań.