Czarny scenariusz, który wisiał nad Wisłą Kraków od wielu tygodni, zrealizował się na kolejkę przed końcem sezonu. Biała Gwiazda spadła z ekstraklasy i w kolejnym zagra w pierwszej lidze. Nie obyło się też bez scen pod stadionem, gdzie kibice czekali na powracający z Radomia autobus z piłkarzami.
Grobowa cisza w szatni
Piłkarzy spod Wawelu pogrążył Karol Angielski, który ustrzelił klasycznego hat-tricka, a dobił jej były piłkarz Dawid Abramowicz.
– Jest to ciężkie do wytłumaczenia. Prowadzimy 2:0 i wszystko wydaje się być pod kontrolą, po czym tracimy bramkę kontaktową i przestajemy żyć na boisku. Następne ciosy spowodowały, że zawodnicy nie wiedzieli już w jaki sposób mają się zachowywać – usiłował tłumaczyć przyczyny bezradności w Radomiu trener Jerzy Brzęczek. Były selekcjoner nie uciekał od odpowiedzialności.
– Doprowadziliśmy do katastrofy. Biorę ten wynik na siebie. Przychodząc, wiedziałem jak trudna jest sytuacja. Jako trener biorę za to odpowiedzialność – przyznał były selekcjoner.
Jerzy Brzęczek nie ukrywał, jakie emocje towarzyszyły w szatni po meczu. – Było w niej milczenie. Przekazałem drużynie swoje słowa, ale wszystcy, którzy przeżyli taki moment, zdają sobie sprawę jaka może w szatni panować atmosfera... Nie jest to przyjemny widok, ale to jest część i element piłki nożnej – wyjaśniał.
Fatalny bilans i brak liderów
Pod wodzą Jerzego Brzęczka Biała Gwiazda wygrała tylko jedno spotkanie, siedem zremisowała i cztery przegrała. Trener Wisły został zapytany, czy może niepotrzebnie podejmował się misji ratunkowej przy Reymonta.
– Oczywiście, że trzeba było podjąć się tego wyzwania. Teraz najłatwiej byłoby powiedzieć po co i na co… A jeszcze raz powtarzam, że trzeba zachować pewien obiektywizm i przeanalizować te wszystkie rzeczy, które działy się od momentu mojego przyjścia – odparł, wspominając nieuznaną bramkę i straconego gola w 97. minucie meczu z Lechem Poznań oraz inne sytuacje, w których Wiślacy tracili punkty rzutem na taśmę. Tak było też w spotkaniu z Wisłą Płock przy Reymonta (3:4).
– Za każdym razem byliśmy bardzo blisko zwycięstwa oraz punktów, a koniec był taki, że zostawało nam tylko jedno oczko. W wielu meczach, choć wychodziliśmy na prowadzenie, to nie potrafiliśmy później zadać kolejnego ciosu. A to co dziś się wydarzyło, jest podsumowaniem całego roku. Brakowało nam zawodników, którzy są prawdziwymi liderami i wzięliby to w swoje ręce – tłumaczył Brzęczek.
Konfrontacja z kibicami
Na wracającą z Radomia Białą Gwiazdę czekali pod stadionem kibice. I bynajmniej nie było to miłe spotkanie… Klubowy autokar kilka razy zmieniał trasę, krążył wokół Reymonta i choć Wiślacy próbowali uniknąć konfrontacji, do spotkania i tak doszło.
Pod stadionem pojawiło się nawet dwa tysiące kibiców, którzy wyrazili swoje niezadowolenie. Do rękoczynów nie doszło, ale padło wiele niewybrednych słów. Ponadto na miejsce autokar eskortowała policja. Kibice przygotowali też specjalne transparenty, na których można było przeczytać m.in. "Nie jesteście godni podania ręki", a także "Co wy kur.. zrobiliście z naszym klubem". Skandowano hasła: "Piłkarzyki-pajacyki".
Pod stadionem na pilkarzy @WislaKrakowSA czeka spora rzesza kibiców. Klub wie o tym. Autokar opuszczał stadion w Radomiu pod eskortą policji. Policja jest już też przy Reymonta.
— Mateusz Miga (@MateuszMiga) May 15, 2022
Szacunek okazano Kazimierzowi Kmiecikowi, legendzie klubu który nie ukrywał swoich emocji. Sportową Polskę obiegło zdjęcie z transmisji telewizyjnej meczu z Radomiakiem, gdzie pogrążony w smutku, chowa głowę w dłoniach. Kibice pożegnali go pod stadionem oklaskami.
— Chłopak z Reymonta (@TSWierny) May 15, 2022
Właściciele przepraszali na Twitterze. Boniek: Międzynarodowy bigos zrobił swoje
Kibice relacjonowali wydarzenia z Reymonta w mediach społecznościowych, gdzie można znaleźć nagrania z podstadionowych wydarzeń. Ponadto do kibiców w Twitterowym pokoju wyszli właściciele. Głos zabrał tylko Jarosław Królewski. Włodarze Wisły dodali też wpisy w mediach społecznościowych.
„Bardzo przepraszam. Zawiodłem. Stało się coś, co nie miało prawa się stać. Zrobiliśmy zbyt wiele błędów, podjęliśmy zbyt wiele złych decyzji. Teraz konieczne będą poważne zmiany. Ja osobiście jestem na nie gotowy” – napisał Tomasz Jażdżyński, jeden ze współwłaścicieli klubu.
Bardzo przepraszam. Zawiodłem. Stało się coś, co nie miało prawa się stać. Zrobiliśmy zbyt wiele błędów, podjęliśmy zbyt wiele złych decyzji. Teraz konieczne będą poważne zmiany. Ja osobiście jestem na nie gotowy.
— Tomasz Jażdżyński (@jazdzynski) May 15, 2022
„Nie ma zbyt wielu pojemnych słów, które pomieszczą uczucia w tej chwili. Po prostu przepraszam wszystkich, którzy muszą tego wszystkiego doświadczyć” – to z kolei słowa Jarosława Królewskiego.
Niestety oblężona twierdza i międzynarodowy bigos zrobiły swoje… szkoda
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) May 16, 2022