Wisła nie zrewanżowała się Polonii za przegraną w pucharze i uległa Czarnym koszulom także w lidze. Po kompromitującym występie w ataku i obronie Biała Gwiazda przegrała w stolicy 0:2.
Składy na ligowy mecz pokazały, która mniej poważniej potraktowała Puchar Polski i ma szerszą kadrę. Jest to Wisła, która trzy dni po odpadnięciu z pucharu wyszła na rewanż o punkty z dziesięcioma zmianami. Został tylko Kacper Duda, a z kolegami nie było Jamesa Igbekeme, który w czwartek trafił do szpitala z powodu bólu w klatce piersiowej. Badania wykluczyły ostre niedokrwienie mięśnia sercowego, zawodnik pozostał jednak w placówce medycznej na dalsza diagnostykę. Trener Polonii postawił na siedmiu zawodników, którzy zaczynali wcześniejsze starcie. Jego taktyka okazała się słuszna, bo w krótkim odstępie czasu dwukrotnie ograł Białą Gwiazdę.
Od maja wiślacy mogli śnić o Warszawie, bo wlaśnie tam niespodziewanie sięgnęli po Puchar Polski. Wspomnienia o tym wyjeździe mogą zaś wywołać koszmary.
Tym razem 2:0 dla gospodarzy
Spotkanie zasłużonych dla polskiej piłki klubów na począktu znów było otwarte, nikt nie myślał tylko o obronie. Mocniej zaczęli krakowianie, ale z dwójki bramkarzy to Patryk Letkiewicz musiał się wysilić przy obronie uderzenia z dystansu Xabiego Auzmendiego. W 25. minucie gospodarze objęli prowadzenie po rzucie rożnym. Dobre dośrodkowanie Bartłomieja Poczobuta wykorzystał Michał Kołodziejski i strzelił głową. Środkowego obrońcy nie upilnował Bartosz Jaroch, z kolei stojący w strefie Wiktor Biedrzycki źle obliczył lot piłki. Dla tego drugiego był to pierwszy występ od 27 października. Potem ze składu „wykopał” go młody Mariusz Kutwa, który decyzją trenera jako jeden z nielicznych podstawowych zawodników wystąpił w pucharze, a trzy dni później odpoczywał.
W pierwszym starciu do przerwy było 2:0 i scenariusz się powtórzył, tyle że tym razem był korzystny dla podopiecznych Mariusza Pawlaka. W 39. minucie znów zaskoczyli wiślaków dośrodkowaniem Poczobuta, tym razem z akcji. Rafał Mikulec nie dał rady zapobiec podaniu, przeważnie królujący w powietrzu Alan Uryga nie sięgnął piłki, a Jaroch znów dał się oszukać strzelcowi. Wynik, także głową, podwyższył Łukasz Zjawiński.
Bezradni
Wisła wyglądało blado także w ofensywie i już w przerwie na ławce usiadł Tamas Kiss. Nie wyglądali jednak lepiej, męczyli się z piłką przy nodze, zbyt długo ją „holowali”. Rywale częściej stawiali na obronę, ale mogli zamknąć mecz. Nie wykorzystali świetnej sytuacji, która odebrałaby gościom resztki wiary w osiągnięcie korzystnego wyniku. Po kolejnym rożnym Zjawiński zza pleców Urygi trafił w słupek. Mariusz Jop w końcu wpuścił też zdobywcę dubletu z wtorkowego wieczora, Frederica Duarte, jednak w piątek już nie zachwycił. Był słaby, jak cała Wisła, choć byli gorsi od niego. W końcowych minutach mógł ją jeszcze „dobić” Przemysław Szur – po woleju piłka przeleciała tuż nad poprzeczką.
Polonia Warszawa – Wisła Kraków 2:0 (2:0)
Bramki: Kołodziejski (25.), Zjawiński (39.).
Polonia: Kuchta – Terpiłowski, Grudniewski, Kołodziejski (67. Szur), Hoxhallari (61. Olszewski) – Poczobut – Vega, Auzmendi (61. Koton), Wojciechowski, Durmus (83. Predenkiewicz) – Zjawiński (83. Kobusiński).
Wisła: Letkiewicz – Jaroch (63. Kiakos), Uryga, Biedrzycki, Mikulec – Carbo, Duda (85. Sukiennicki) – Baena (79. Gogół), Rodado, Kiss (46. Alfaro) – Zwoliński (63. Duarte).
Żółte kartki: Terpiłowski, Zjawiński, Durmus, Hoxhallari, Kuchta, Olszewski – Uryga, Letkiewicz, Mikulec, Sukiennicki, Łasicki (jako rezerwowy)
Sędziował Mateusz Piszczelok (Katowice).