KS Tyniec ma związane ręce. Dochodzi do absurdalnych sytuacji

Boisko KS Tyniec fot. KS Tyniec

– Z każdej strony jesteśmy ograniczani – kręci głową Bogdan Janik, prezes piłkarskiego Klubu Sportowego Tyniec. I liczy, że wiele problemów uda się rozwiązać z pomocą miasta.

Od ponad 70 lat KS Tyniec (klub powstał w 1946 roku) rozgrywa mecze na boisku przy ulicy Juranda ze Spychowa. Przed każdym sezonem weryfikator boisk musi przymykać oko, by drużyna – obecnie trzecia siła w grupie IV krakowskiej klasy B – otrzymała niezbędny certyfikat odbioru.

Pole gry nie ma odpowiednich wymiarów. Przede wszystkim jest zbyt wąskie. W jednym z narożników chorągiewkę i ogrodzenie dzieli zaledwie pół metra, a powinny co najmniej trzy. To między innymi stwarza niebezpieczeństwo dla zawodników walczących o piłkę.



Murawy nie da się jednak poszerzyć, bo miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego jasno określa tereny, które mogą być przeznaczone pod działalność sportową.

– A nam potrzeba kilku dodatkowych metrów, by spełniało wymogi. Teren jest miejski, wystarczyłoby przesunąć dróżkę prowadzącą do jednej posesji – zauważa prezes Bogdan Janik.

I zmienić plan. Czy radni spróbują rozwiązać problem? Podczas posiedzenia komisji sportu zapewniali, że tak. Przedstawiciel Zarządu Infrastruktury Sportowej Andrzej Mazur również jest otwarty na współpracę z klubem. Pewnych spraw nie da się jednak przeskoczyć. Trzeba posprzątać bałagan.

Fikcja

Klub otrzymał w użytkowanie wieczyste od miasta zaledwie 10 arów pod boisko i 1 ar pod budynek klubowy. Tymczasem realnie użytkuje około 2 hektarów. 

– Utrzymujemy porządek, dbamy o estetykę i bezpieczeństwo na tym terenie. Najwyższy czas, aby przekształcić fikcję w rzeczywistość. Dopóki nie będzie wyraźnie uregulowany stan prawny działek, konflikty będą tylko narastały. Obiekt jest niszczony przez jeżdżących na quadach i motorach crossowych – wskazuje prezes.

– Ogrodzenie jest bardzo zniszczone, niestety plan zagospodarowania nie pozwala na jego zmianę – mówi Janik.

W ostatnim czasie największe zniszczenia sieją jednak dziki, które praktycznie każdej nocy robią nowe szkody. Jest tylko kwestią czasu, kiedy przedostaną się na boisko. Na razie działacze zabezpieczają więc dziury w płocie, jak mogą – paletami czy banerami.



Rezerwowi za… bramkami

Chorągiewka zbyt blisko płotu nie jest największym problemem z punktu widzenia organizacji meczów. Podczas spotkań na boisku dochodzi do absurdalnych sytuacji. Zawodnicy rezerwowi i inni członkowie drużyn, zamiast siedzieć przy linii bocznej, najczęściej oglądają mecz siedząc za... bramkami. Właśnie tam klub stawia wiaty, które kilka lat temu dostał od miasta.

Stare służyły kilka dekad, więc nie były ani ładne, ani bezpieczne, więc je zdemontowano i rozebrano ze względu na bezpieczeństwo. Zaraz po tym KS Tyniec mógł postawić nowe, nikogo nie informując, i jakoś by to było. Prezes chciał jednak wszystko zrobić zgodnie z prawem, więc postanowił zgłosić sprawę do wydziału architektury.

I się zaczęło.

– Jedno nasze pismo zostało odrzucone. Drugie, uzupełnione o koleje dokumenty, również. W końcu poszedłem do urzędu osobiście. Przy dzienniku podawczym spędziłem kilka godzin, nasłuchałem się, co trzeba zrobić, by pani na górze to zaakceptowała. Skończyło się jak zwykle, że potrzebne są rysunki, szkice, pozwolenia, projekt budowlany i wniosek o pozwolenie na budowę – opisuje Janik. 

– Człowiek chce wszystko normalnie załatwić, ale się nie da. I tak od lat – kręci głową. 

Marzenia

W Tyńcu, poza poszerzeniem boiska, chcieliby zmienić inne rzeczy – wybudować trybunę na skarpie, stworzyć bardziej przestronny parking i mieć budynek klubowy z ogrzewaniem i ciepłą woda. Marzą też o mniejszym boisku typu „Orlik” ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem. Wiedzą już nawet, że zmieściłoby się za jedną z bramek.

– Teraz na wieczorne treningi jeździmy po 20–30 kilometrów. Boisko przydałoby się również mieszkańcom, których w tej części miasta jest coraz więcej. Nie mamy takich miejsc, poza placami zabaw dla przedszkolaków i małą salą przyszkolną – podkreśla nasz rozmówca.

Miasto, a konkretnie Zarząd Infrastruktury Sportowej, na razie nie może jednak inwestować na terenie, który ma nieuregulowany status prawny. Klub deklaruje więc, że zrobi wszystko, by to zmienić. Podjął już wiele działań. A od radnych oczekuje, że zmieną plan miejscowy, by poszerzyć boisko. Później wspólnymi siłami obiekt mógłby stać się bardziej przyjazny dla mieszkańców i sportowców.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Dębniki
News will be here