Michal Siplak z Cracovii: Jadłem, ale czułem się z tym dziwnie

Lewy obrońca jesienią zmagał się z koronawirusem. – Na szczęście nie miałem dużych objawów. Na trzy dni straciłem smak i węch – mówi zawodnik Pasów, strzelec jednego z goli w sobotnim meczu z Górnikiem Zabrze.

Michał Knura, LoveKraków.pl: W Zabrzu zagraliście najlepszy mecz w tym sezonie?

Michal Siplak: Nastroje są bardzo dobre. Zrealizowaliśmy wszystkie założenia taktyczne, Górnik stracił swoje atuty. Ja jestem szczególnie zadowolony, bo podwyższyłem prowadzenie.

Po strzeleniu gola kamień spadł panu z serca? Już wcześniej miał pan świetną sytuację, do tego tydzień wcześniej zaliczył pudło w derbach.

Zdobyłem bramkę w najtrudniejszej sytuacji. Dwie wcześniejsze były prostsze, ale tak to właśnie jest w piłce. Po meczu z Wisłą długo przeżywałem to pudło, myślałem o tym przez kilka dni. Wszyscy wiemy, jak ważne to spotkanie dla nas, kibiców i całego klubu. Do tego mój gol mógł dać nam trzy punkty w meczu, który nie rozpoczął się dla nas dobrze. Na szczęście udało mi się o tym zapomnieć, by być gotowym do kolejnego wyzwania.

Pamięta pan jeszcze, że przychodził do ekstraklasy jako środkowy obrońca? Tymczasem Michał Probierz wystawia pana po lewej stronie, a czasem na skrzydle.

Lubię grać wyżej, jak z Górnikiem. Na boku mam większe szanse na gola czy asystę, ale nie zapominam o defensywie. Jako stoper nie grałem dawno, ale pewnych rzeczy się nie zapomina. Gdy trzeba, w treningu staję na środku obrony.

We wrześniu ubiegłego roku wrócił pan do gry po koszmarnej kontuzji ręki i liczył, że pech już odpuści. Tymczasem jesienią też musiał pan sporo pauzować.

Teraz nie powiem, że to był ostatni uraz, bo widzi pan jak wyszło. Na szczęście teraz czuję się bardzo dobrze, a pauzowałem z powodu zapalenia więzadła w kolanie. Nie był to bardzo poważny uraz, ale potrzebny był czas, by dojść do siebie.

Do tego dopadł pana koronawirus.

Byłem pozytywny. Na szczęście nie miałem wielkich objawów. Na trzy dni straciłem smak i węch. Jadłem, ale czułem się z tym dziwnie. Jedzenia dla jedzenia, zero przyjemności. Pierwszy raz spotkała mnie taka sytuacja. Dzięki Bogu moją rodzinę na Słowacji wirus omija.

Planuje pan święta w ojczyźnie?

Przed nami jeszcze mecz z Lechią Gdańsk, w którym nie zagram za kartki. Po nim pojadę do ojczyzny i spędzę wolny czas z najbliższymi, bo w Krakowie mieszkam sam. Zobaczymy jeszcze, czy będę na treningu noworocznym. Zajęcia wznowimy 5 stycznia.