Pasy nie miały szans w starciu z liderem ekstraklasy. Po słabej drugiej połowie przegrały zasłużenie 1:4. To pierwsza wygrana Rakowa z Cracovią w historii meczów w ekstraklasie.
O ile pierwsze 45 minut były remisowe, tak druga część meczu toczyła się całkowicie pod dyktando gospodarzy. Cracovia popełniła błędy, które dały rywalom łatwe bramki. Tym samym Raków zrewanżował się Pasom za bolesną porażkę 0:3 przy Kałuży w rundzie jesiennej. Pasy nie wygrały w lidze już od miesiąca.
Prezent dla Rakoczego
Spotkanie rozpoczęło się dla Cracovii dobrze, bo od prowadzenia 1:0. Stratos Svarnas podał pod nogi Michała Rakoczego, a ten otworzył wynik meczu. Potem gole strzelał już tylko Raków, choć w 20. minucie nie wykorzystał dogodnej okazji do remisu.
Stuprocentową sytuację zmarnował Vladislavs Gutkovskis. Łotysz dostał świetne dośrodkowanie z prawej strony boiska, ale nie trafił do bramki z pięciu metrów i uderzył nad poprzeczką.
Dyrygent Tudor
Za swoje pudło napastnik Rakowa zrehabilitował się chwilę później. W 38. minucie akcję wypracował Fran Tudor, który dzięki otwierającemu podaniu wskoczył na pierwsze miejsce w klasyfikacji asystentów w ekstraklasie. Jego dogrania nie zmarnował tym razem Gutkovskis i mocnym strzałem z pola karnego doprowadził do wyrównania.
Chorwat dał popis swoich umiejętności ponownie w drugiej połowie. W 57. minucie jego podanie dało Rakowowi prowadzenie. Tudor dośrodkował z prawej flanki, a wpadająca w pole karne piłka zasiała popłoch w szerach Pasów. Dograna piłka minęła trzech zawodników Cracovii i trafiła w końcu do Bartosza Nowaka, który uderzył celnie i zdobył gola w drugim meczu z rzędu.
Dziurawa defensywa, bezmyślność Anatasova
Ekipa Marka Papszuna nie zatrzymywała się i grała swoje. Gola, będącego ozdobą meczu, zdobył w 65. minucie Ivi Lopez. Hiszpan fantastycznie przymierzył z rzutu wolnego i choć Karol Niemczycki był bliski interwencji, nie uchronił Cracovii przed stratą trzeciego gola.
Gołym okiem było widać brak Davida Jablonskiego. Ważny defensor Pasów pauzował w tym meczu za kartki. Gry Cracovii nie rozruszało też pojawienie się w drugiej połowie na boisku Jewhena Konoplanki. Ukrainiec wrócił po kontuzji stawu skokowego, jakiej nabawił się na jednym z treningów. Mimo to Cracovia pojechała do Częstochowy w niepłenym składzie i dwoma wolnymi miejscami na ławce rezerwowych.
Czwarty gol w 84. minucie był autorstwa rezerwowego Marcina Cebuli. Skrzydłowy egzekwował rzut karny, podyktowany za faul Pawła Jaroszyńskiego. A potem jak junior dał się ograć Jani Atanasov, który stracił piłkę pod własnym polem karnym. Reprezentant Macedonii Północnej ratował się faulem, za który obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę.
Dla Cracovii była to piąta porażka w delegacji w tym sezonie i czwarty mecz z rzędu bez zwycięstwa. Ostatnie trzy punkty zdobyła 25 lutego w meczu z Piastem Gliwice.
Raków Częstochowa – Cracovia 4:1 (1:1)
Bramki: Gutkovskis (38.), Nowak (57.), Lopez (65.), Cebula (84. – karny) – Rakoczy (16.).
Raków: Kovačević - Svárnas, Arsenić, Rundić - Tudor, Papanikoláou, Koczerhin (81. Wdowiak), López (81. Cebula), Nowak (75. Berggren), Silva (87. Kun) - Gutkovskis (81. Musiolik).
Cracovia: Niemczycki - Jugas, Hoskonen, Ghita – Rapa (72. Jaroszyński), Källman (77. Bochnak), Atanasov, Oshima (66. Konoplanka), Rakoczy (66. Knap), Kakabadze - Makuch.
Żółte kartki: Källman, Atanasov, Oshima, Makuch, Jaroszyński, Jugas.
Czerwona kartka: Atanasov (89. – bezpośredni faul)
Sędziował: Jarosław Przybył z Kluczborka.