Oczekiwania były dużo większe. Pierwsze odejście z Wisły

Ostatnio Mateusz Młyński grał tylko w III lidze fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Mateusz Młyński rozstał się z pierwszoligowym krakowskim klubem. Umowa skrzydłowego, która obowiązywała do 30 czerwca, została rozwiązana za porozumieniem stron.

7 stycznia drużyna Mariusza Jopa rozpoczęła przygotowania do drugiej części sezonu, w której będzie skupiała się wyłącznie na I lidze (w sierpniu zakończyła zmagania w europejskich pucharach, a w grudniu odpadła z Pucharu Polski). Wśród 30 trenujących zawodników był Mateusz Młyński, jednak od dłuższego czasu było wiadomo, że jego przygoda z Białą Gwiazdą zmierza ku końcowi. W tym sezonie Młyński, który latem wrócił do Krakowa z wypożyczenia do Górnika Łęczna, rozegrał w pierwszym zespole zaledwie trzy mecze (jeden w lidze i dwa w eliminacjach Ligi Europy). Od sierpnia wspierał rezerwy, beniaminka III ligi, w których prezentował się bardzo profesjonalnie, co nie zawsze udaje się zawodnikom przesuniętym do drugiej drużyny. Bardzo pomógł zespołowi i z ośmioma trafieniami był jego najlepszym strzelcem.

Miał być gwiazdą

Zaliczył dla Wisły 59 występów, sześć razy trafił do siatki i miał dwie asysty. Liczby te nie rzucają na kolana, bacząc na to, że do klubu z ulicy Reymonta dołączył w lipcu 2021 roku. Tak naprawdę nigdy nie pokazał pełni możliwości, a z jego przenosinami pod Wawel wiązano ogromne nadzieje. Był bowiem zawodnikiem nie tylko z łatką dużego talentu, ale udanymi występami w Arce Gdynia, z którą nie przedłużył umowy. „Był pierwszym zawodnikiem urodzonym w XXI wieku, który zagrał w ekstraklasie. Już w debiucie pokazał to, za co najbardziej nie lubią go rywale – drybling – i odesłał gracza Górnika do szatni. 20-letni Mateusz Młyński ma sprawić, że nie będziemy narzekać na słabe skrzydła Wisły” – pisaliśmy niemal cztery lata temu.

Długa przerwa

Być może wpływ na to, że w Wiśle nie rozwinął skrzydeł, była półroczna przerwa w grze. Rundę wiosenną sezonu 2020/2021 spędził na trybunach, bo nie udało się go wcześniej sprowadzić do Krakowa. Arka nie chciała go wcześniej puścić za kwotę, którą oferowali krakowianie. Za kulisami mówiło się, że nie chodzi o pieniądze, a o „ukaranie” zawodnika, który nie przystał na warunki nowej umowy nad morzem. Gdynianie nie byli pierwszym i ostatnim klubem, który podjął taką decyzję. Zapewnili mu warunki do treningu, ale gry nie musieli mu gwarantować.


Czy Mariusz Jop wprowadzi Wisłę Kraków do ekstraklasy?

  • 74,7%
  • 25,3%