Pasy reprezentowały polski klubowy hokej w finale Pucharu Kontynentalnego po raz drugi z rzędu. W 2020 roku przegrali komplet meczów i zajęli ostatnie, czwarte miejsce. Rok później zmagania zostały odwołane z powodu pandemii koronawirusa. Ostateczne rozstrzygnięcia edycji 2021/2022 miały zapaść na początku stycznia. Krakowianie byli wtedy świeżo po zdobyciu Pucharu Polski i w bardzo dobrej formie, co potwierdzili także serią ośmiu kolejnych zwycięstw w lidze. W wyniku narastającej piątej fali pandemii zapadła decyzja o przesunięciu turnieju z weekendu 7-9 stycznia na 4-6 marca.
Po inwazji Rosji na Ukrainę Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie zawiesiła w prawach członków organizacji Rosję i Białoruś, a także postanowiła o wycofaniu drużyn z tych krajów ze wszystkich rozgrywek. W finale PK zabrakło więc białoruskiego HK Homel.
Comarch Cracovia już w sobotę wieczorem, po drugim zwycięstwie, zapewniła sobie historyczny tryumf w Pucharze Kontynentalnym i udział w hokejowej Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie.
Comarch Cracovia – Saryarka Karaganda 2:1 (0:1, 2:0, 0:0)
Bramki: Popiticz (28.), Gula (35.) – Rachmanow (4.).
Comarch Cracovia – Aalborg Pirates 4:0 (2:0, 1:0, 1:0)
Bramki: Shirley (8.), Żłobin (9.), Ismagiłow (21.), Kapica (59.).
Powrót na polski lód
Sukces Cracovii cieszy, ale warto podkreślić, że osiągnął go polski klub, a nie polski hokej. W drużynie prowadzonej przez Czecha Rudolfa Rohaczka królują obcokrajowcy – zwłaszcza Rosjanie, który jest aż 12. W 23-osobowej kadrze, którą trener zabrał do Danii, znalazło się tylko czterech Polaków.
Po powrocie do kraju Cracovia spróbuje jeszcze powalczyć o półfinał Polskiej Hokej Ligi. W ćwierćfinale przegrywa z GKS-em Tychy 1:3 i nie może już sobie pozwolić na wpadkę. Mecz nr pięć ¼ finalu rozpocznie się w piątek o godzinie 19 na lodowisku przy ul. Siedleckiego.