Zieliński przed ponownym debiutem w Cracovii: Nie jestem wypalony, a piłkarze palą się do gry

fot. LoveKraków.pl
Jacek Zieliński w poniedziałek po dwóch latach wróci na ławkę w ekstraklasie. Mecz Cracovii przeciwko Rakowowi Częstochowa (godzina 20.30) poprowadzi po 1634 dniach przerwy. – Jestem zajarany i zafiksowany na piłce tak samo jak na początku kariery trenerskiej – mówi 60-letni trener.

 

Pasy pod wodzą Zielińskiego ostatni raz zagrały 2 czerwca 2017 roku, gdy na koniec sezonu uległy Piastowi Gliwice. Zespół do końca walczył o utrzymanie i zajął 14. miejsce. Po najsłabszym okresie pracy w klubie z ulicy Kałuży, prezes Janusz Filipiak ostatecznie rozstał się z nim na starcie przygotowań i zatrudnił Michała Probierza. Teraz to Zieliński przejął zespół po Probierzu.

Pierwsza misja Zielińskiego w Cracovii rozpoczęła się w kwietniu 2015 roku. Przejmował po Robercie Podolińskim drużynę, która na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego drżała o ligowy byt. Szybko odmienił jej oblicze, do końca nie przegrała meczu i okazałą się najlepsza w grupie spadkowej. W pierwszym meczu wyjazdowym Pasy rozgromiły w Bydgoszczy Zawiszę 3:0. Czy w poniedziałek, po dwóch porażkach z Radomiakiem i Wisłą, będzie podobnie?

Zaczął od kapitana

– Dwa lata pracy w Cracovii miały na mnie duży wpływ emocjonalny. Dziś są jednak inne realia – inna Cracovia, inny zespół. Ale piłka się nie zmieniła, nadal gra się po 11 i wygrywa ten, kto zdobędzie bramkę więcej. Za nami 10 jednostek treningowych, przed nami kolejne dwie. Wykonaliśmy dużo z planu, który zakładałem. W poniedziałek przyjdzie ocena tego, co wspólnie zrobiliśmy – zaczął Zieliński, który w czasie konferencji był w bardzo dobrym humorze i odpowiadał na pytania ponad 25 minut.

Przyznał, że nie jest nerwowy, ale na pewno pojawi się stres. Nie będzie go jednak paraliżował. W ostatnich dniach nowy-stary trener przeprowadził rozmowy z większością zawodników. Zaczął od spotkania z Sergiu Hanką, który co najmniej do rundy wiosennej pozostanie kapitanem zespołu. Zastępcą Rumuna będzie Pelle van Amersfoort. Dziś w szatni jest wielu obcokrajowców, a Polacy stanowią w niej mniejszość. W komunikacji z piłkarzami szkoleniowiec najczęściej musi posługiwać się językiem angielskim.

– Mam jednak fajny zespół, który jest świadomy tego, że zawalił. To nie jest grupa przypadkowych ludzi, ci chłopcy potrafią grać w piłkę. Palą się do gry. Moim zadaniem jest odblokować zapadki w ich głowach. Ostatnio wokół Cracovii dominował pesymistyczny ton. Chcemy grać więcej w piłkę, ale nie wiadomo, jak szybko to przyjdzie. Pracujemy nad całością, nie tylko nad ofensywą, bo tracimy też dużo goli – mówi mistrz Polski z Lechem Poznań.

Cele określą zimą

Na razie nie chce mówić o długofalowych celach, na to czas przyjdzie w zimie. Drużyna uda się wtedy na zgrupowanie w Turcji, 60-latek zauważył jednak, że Cracovia się zmieniła, ma wysoki budżet i kibice chcieliby oglądać drużynę walczącą o coś więcej niż tylko utrzymanie i środek tabeli. – Chcemy się poprawiać krok po kroku, mecz po meczu. Nie jestem wypalony, chciałbym zrobić z Cracovią fajne rzeczy. Jednak nie zamierzam też chodzić z wysoko uniesioną głową i mówić, że włączymy się do walki o mistrzostwo – zapowiada.

Zieliński postanowił, że do końca roku będzie mieszkał w ośrodku treningowym w Rącznej. Dzięki temu nie traci czasu na dojazdy i może poznawać bazę klubu i skupić się na pracy. – Godzinami rozmawiamy ze Stefanem Majewskim [dyrektor sportowy Cracovii], cały czas żyjemy Cracovią, snujemy plany. Jest też czas na wspominki – mówi.

Trener Cracovii jest związany z piłką od najmłodszych lat. Wiele lat grał m.in. w Siarce Tarnobrzeg, a od 1993 roku pracuje jako trener. – Jestem zajarany i zafiksowany na piłce tak samo jak na początku kariery trenerskiej. Kiedyś byłem bardziej zrywny, wybuchowy, odsyłano mnie na trybuny. Postanowiłem z tym skończyć – podkreśla.