Trener Cracovii nie mógł zrozumieć, jak jego drużyna po raz kolejny w tym sezonie straciła punkty w meczu, który powinna wygrać. – Jestem wkur… – wypalił w trakcie konferencji prasowej po meczu z Koroną (1:1).
– To się wykropkuje? – zapytał po chwili. Po czym machnął ręką, kiedy rzeczniczka prasowa gospodarzy przypomniała, że transmisja leci na żywo. Rękami machali też w geście złości piłkarze, kiedy piłka z najbliższej odległości nie chciała wpaść do siatki po strzałach Mikkela Maigaarda czy Patryka Sokołowskiego.
Zieliński: Zremisowaliśmy wygrany mecz
Cracovia miała spotkanie pod swoją kontrolą, prowadziła 1:0 i w drugiej połowie oddała pole gry Koronie.
– Emocje buzują. Zremisowaliśmy wygrany mecz. Mieliśmy mecz pod kontrolą, Korona prawie nie podchodziła pod bramkę, a potem, nawet przy stanie remisowym sytuacje, aby Koronę dobić. Po przerwie daliśmy się złapać jak frajerzy – wytykał Zieliński.
Korona groźna w końcówkach
Cracovia nacięła się na to, co Koronie ostatnio wychodziło najlepiej, a więc gra szczególnie w końcówkach spotkań, kiedy kielczanie potrafili odwracać wyniki meczów z ŁKS-em Łodź (2:1), Legią Warszawa (3:3), a z Zagłębiem Lubin (0:1) gola zabrał im VAR.
Na to swoich podopiecznych uczulał Zieliński, ale kielczanie znów potrafili stłamsić swoich rywali pod bramką.
– Takie mecze się pamięta. My o tym wiedzieliśmy, nie byliśmy zaskoczeni tym, że Korona się zerwała do lotu. W szatni powiedziałem drużynie, ze Korona wychodziła nie z takich opresji, że ten mecz jeszcze nie skończył. Niestety moje słowa się sprawdziły – przyznał Zieliński.
Trener Pasów przyznał, że w końcówce musiał też dokonać zmian taktycznych. Otar Kakabadze był już zmęczony, więc zszedł z boiska. Andreas Skovgaard nie radził sobie z walką w powietrzu z Jewgienijem Szykawką, dlatego zastąpił do Virgil Ghita.
– W takich sytuacjach trzeba być skutecznym, ale także zbierać drugie piłki. My te zbitki traciliśmy, potem piłka wracała i to był nasz problem – przyznawał.
Piłka stała na trzecim metrze
Opiekun Cracovii nie miał wytłumaczenia na nieskuteczność swojego zespołu. Wspominał doskonałe sytuacje Mikkela Maigaarda i Patryka Sokołowskiego.
– Mikkel, jedyne, co mógłby powiedzieć, to że trener nie trenował takich sytuacji na treningach… Był zaskoczony, że piłka stała na trzecim metrze? Nie można mówić o szczęściu, nieszczęściu, po prostu brakowało nam jakości. Nie można mieć pretensji do Mikkela, ale potem idealną sytuację miał Sokołowski. My daliśmy sobie strzelić bramkę i zepchnąć w taką grę Korony, jaką ona lubi – tłumaczył.
Zieliński przyznał, że ten punkt nie cieszy Cracovii. – Brakuje nam ich, to nasz dwunasty remis, ale one nas nie popychają do przodu – dodawał.
W kolejnym meczu Cracovia będzie miała większe pole manewru. Na mecz z Widzewem do dyspozycji wróci Benjamin Kallman, nieobecny w Kielcach z powodu drobnego urazu. Wrócą też Paweł Jaroszyński i Jani Atanasov.
Gol w sposób profesorski
Zieliński był zadowolony z debiutu Davida Olafssona. Islandczyk okrasił swój pierwszy występ w barwach Pasów golem.
– Wchodził w trudnym momencie, ale ściągaliśmy go z myślą, że z marszu wejdzie do gry. To w końcu 19-krony reprezentant Islandii, grał w nieprzypadkowym zespole w Szwecji. Potwierdził to, co o nim słyszeliśmy i widzieliśmy. Nieźle gra w defensywie, ma ciąg w ataku, bramkę strzelił w sposób profesorski i w końcówce dał jeszcze podanie Sokołowskiemu. Ten strzał powinien być naszą drugą bramką. Jego występ należy ocenić jak najbardziej udanie – podsumował Zieliński.
Kuzera: Piłki jak na lekarstwo
Korona też nie cieszyła się z remisu. – Grając jedną połowę, ciężko myśleć o zwycięstwie. Z naszej strony piłki w piłce było jak lekarstwo. Operowanie nią było na fatalnym poziomie, to pokazuje, jak dużo trzeba się trzeba napracować, aby wyszarpać każdy punkt – podsumował Kamil Kuzera.