Wisła Kraków kończyła mecz z Lechią Gdańsk w dziewiątkę i uległa liderowi I ligi 3:4, choć dwukrotnie obejmowała prowadzenie. Rywale, którzy pod Wawelem przypieczętowali powrót do ekstraklasy, strzelali dwa karne po faulach na Camilo Menie, który dodatkowo zaliczył asystę i zapracował na czerwoną kartkę dla Josepha Colleya.
Ponad 25 tysięcy kibiców Wisły przyszło na pierwszy domowy mecz po zdobyciu przez krakowian Pucharu Polski. Wypełnić stadion w ponad 75 procentach pomógł także rywal – lider I ligi. Podopiecznym Alberta Rude nie udało się wygrać, a więc nadal muszą mocno walczyć, by znaleźć się w strefie barażowej. W sezonie zasadniczym czeka ich jeszcze trudny wyjazd do Katowic i meczu u siebie z zespołem z Niecieczy.
Piękne otwarcie Angela Rodado
Oba zespoły od początku grały wysokim pressingiem, z którym nieco lepiej radzili sobie gospodarze. W 8. minucie dwoma podaniami udało się im przetransportować piłkę środkiem do Angela Rodado, który z lewej strony poszukał w polu karnym swojego rodaka Goku. Hiszpan miał wyborną okazję na strzelenie pierwszego gola od ponad miesiąca (część z tego czasu stracił przez złamanie palca), ale źle uderzył i bramkarz nawet nie musiał interweniować. Futbolówka odbiła się od Eliasa Olssona, który poślizgnął się na murawie i na pewno nie kontrolował sytuacji.
Goku zyskał miejsce w składzie kosztem Szymona Sobczaka, który stracił je po zmarnowaniu ważnego rzutu karnego w Sosnowcu. Zmian było zresztą więcej, bo Marc Carbo musiał usiąść na trybunach z powodu nadmiaru kartek. Wykurował się też David Junca (problemy z barkiem) i zagrał na lewej obronie za Dawida Szota. Za tydzień Polak pewnie wróci do jedenastki, bo Hiszpan obejrzał czwarte napomnienie i za cztery czeka go pauza. 31-latek nie dokończył spotkania. Po godzinie zszedł z czerwoną kartką (za dwie żółte), wcześniej faulując na rzut karny. Pewniakiem do gry, gdy tylko jest zdrowy, jest Angel Rodado. Napastnik otworzył wynik pięknym golem bezpośrednio z rzutu wolnego. Uderzył lewą nogą nie do obrony, przed zatrzepotaniem w siatce piłka otarła się jeszcze o poprzeczkę. Stały fragment z prawej strony przed polem karnym wywalczył Angel Baena.
Wisła Kraków – Lechia Gdańsk. Cios za cios
To był zupełnie inny mecz niż jesienią, kiedy wszyscy spodziewali się ofensywnego widowiska, a skończyło się niezbyt interesującym 0:0. Lechia potrzebowała do bezpośredniego awansu punktu pod Wawelem i ruszyła do odrabiania strat. Anton Cziczkan musiał się wyciągnąć jak strony w 31. minucie, kiedy z „szesnastki” chciał go zaskoczyć Dominik Piła. Kilkadziesiąt sekund później Białorusin był już bez szans. Wiślacy nie oddalili zagrożenia po rożnym, poszło zagranie przed pole karne do Maksyma Chłania, jego krycie odpuścił Goku i był remis. Podopieczni Szymona Grabowskiego poczuli się pewnie i przejęli inicjatywę. Niewiele zabrakło Rifetowi Kapiciowi, który trafił w poprzeczkę.
To nie był koniec emocji przed przerwą. Najpierw po dośrodkowaniu Kacpra Dudy z rzutu rożnego z bramki głową cieszył się Bartosz Jaroch. Prawy obrońca schował piłkę pod koszulkę, a palec włożył do ust, czym obwieścił światu, że niedługo znów zostanie ojcem. Interwencję Bogdanowi Sarnawskyjemu utrudnił Joseph Colley, pomiędzy którego nogami przeleciała piłka. Biała Gwiazda nie utrzymała prowadzenia, bo wkrótce Colley sfaulował w polu karnym Camilo Menę i mimo potwornych gwizdków krakowskiej publiczności szansy nie zmarnował Tomasz Negebauer.
Podwójne osłabienie Białej Gwiazdy
Wisła źle weszła w drugą część spotkania, Lechia osiągnęła dużą przewagę. W 57. minucie po raz pierwszy wyszła na prowadzenie po kolejnej „jedenastce” wykorzystanej przez Neugebauera. Menę nieprzepisowo zatrzymał Junca i krakowiowianie musieli odrabiać stratę w osłabieniu. Niedługo po wejściu szansę na wyrównanie miał Miki Villar, ale górą z pojedynku wyszedł bramkarz Lechii. Gdańszczanie są dojrzałą drużyną i nie dali sobie wydrzeć wygranej. Pomogło im w tym kolejne trafienie. Mena ograł na prawej Alana Urygę i zagrał wzdłuż bramki do Chłania, który zdobył jedną z najłatwiejszych bramek w karierze. Zawodnik z numerem 7 będzie się długo śnił gospodarzom, bo po jego rajdzie sędzia wyrzucił jeszcze z boiska Colleya. Można się zastanawiać, czy pod drugą bramką nie był faulowany Duda. Arbiter uznał, że nie i przyjezdni kontynuowali akcję.
W podwójnym osłabieniu wiślacy wywalczyli jeszcze karnego za zagranie ręką stojącego w murze Sezonianko. Rodado kopnął mocno i celnie, co dawało jeszcze minimalne nadzieje na remis.
Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 3:4 (1:1)
Bramki: Rodado (19., 89., karny), Jaroch (43.) – Chłań (32., 71.), Neugebauer (45., karny, 58., karny).
Wisła: Cziczkan – Jaroch (59. Szot), Uryga, Colley, Junca – Duda, Sapała (68. Gogół) – Baena (79. Sobczak) , Goku (59. Satrustegui), Alfaro (59. Villar) – Rodado.
Lechia: Sarnawskyj – Piła, Chindris, Olsson, Kałahur – Żelizko – Mena, Neugebauer (73. D'Arrigo), Kapić, Chłań – Sezonienko.
Żółte kartki: Junca (dwie), Uryga.
Czerwone kartki: Junca (57., za dwie żółte), Colley (82. faul).
Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).