Budowa stadionu Cracovii trwała zaledwie 14 miesięcy i była wzorcowo przeprowadzoną inwestycją. Zanim obiekt, który „wyrósł z marzeń", stanął przy ulicy Kałuży, musiało dojść do „Basztowej" i zakończenia sporu z zakonem norbertanek przez prezydenta Jacka Majchrowskiego.
25 września minęło dziesięć lat od otwarcia nowego stadionu Cracovii. Poniższy materiał jest jednym z serii opisujących historię obiektów Pasów, które w tym samym miejscu były bez przerwy od 1912 roku.
Pod koniec lat 90. XX wieku niemiecki deweloper IVACO w zamian za wybudowanie na klubowych terenach centrum handlowego chciał sponsorować klepiącą biedę Cracovię. Wtedy też pojawił się pomysł budowy nowego stadionu. Wówczas zakon norbertanek przypomniał sobie, że król Kazimierz Wielki dał im we władanie cały Zwierzyniec, i zgłosił roszczenia do terenu przy Błoniach. W październiku niemiecki deweloper otrzymał jednak zgodę na rozpoczęcie inwestycji, którą zaczął od wyburzenia budynku klubowego. Siostry odwołały się do wojewody, który najpierw wydał decyzję korzystną dla IVACO i Cracovii, ale następnie stanął po stronie zakonu. Niemcy się wycofały, a „tymczasowe" kontenery do 2009 roku najpierw służyły klubowi jako pomieszcznie biurowe, a potem szatnie dla zawodników.Gorąca końcówka lutego
Kolejne zielone światło dla inwestycji z kwietnia 2001 roku szybko spotkała się z protestami i została cofnięta. Miesiąc wcześniej, 28 lutego, doszło do burd pod urzędem wojewódzkim na ulicy Basztowej. Kibicom Cracovii, domagającym się wydania zgody na budowę, puściły hamulce. Kiedy wojewoda postanowił przyjąć kilkuosobowę delegację, pozostali – głównie młodzi ludzie – byli spychani przez policjantów w stronę przejśćia podziemnego. Manifestanci zaczęli rzucać w kierunku mundurowych kamienie, śruby, drągi i kosze na śmieci. Policja odpowiedziała bronią – najpierw nabojami hukowymi, a potem gumowymi. Obserwatorzy mówili, że wcześniejsze działanie służb było na wyrost i tylko sprowokowali krewkich kibiców.
Powrót delegacji przyniósł dobre wiadomości o planowanych rozmowach wojewody z norbertankami i władzami Cracovii. Mimo to rozchodzący się po mieście kibice zniszczyli jeszcze wiele wystaw sklepowych, głównie na ulicy Sławkowskiej.
Wielu uważa, że manifestacja na Basztowej doprowadziła do ocalenia klubu, w który od 2002 roku zaczął inwestować Janusz Filipiak. 28 lutego został ustanowionym Dniem Kibica Cracovii.
fot. krakow.pl
Majchrowski rozwiązuje problem
Musiało jednak minąć jeszcze kilka lat, by zacząć realnie mówić o nowym stadionie. W 2004 roku rozmowy z norbertankami rozpoczął prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski. Ugodę z przeoryszą zgromadzenia, siostrą Zofią Turczyńską, podpisał 21 lutego 2005 roku. Na jej mocy prawie pięć hektatów gruntów przy ulicy Kałuży zostało własnością miasta, a norbertanki otrzymały 6,6 mln zł i inne działki.
Budowa nowego obiektu rozpoczęła się w 2009 roku i dzięki sprawnemu przeprowadzeniu inwestycji nowy stadion otwarto po 14 miesiącach. Pierwszym spotkaniem był mecz Pasów z Arką, rozegrany 25 września 2010 roku. Obiekt był nagradzany, ale do dziś na placu u zbiegu ulicy Kałuży i alei Focha w oczy rzuca się szpecący kawałek terenu. To 5 arów, które należy do norbertanek, ale miastu nie było potrzebne do inwestycji. Być może urząd odkupiłby niewielki teren, jednak żądania sióstr były ogromne – oczekiwały 900 tysięcy złotych.
Działka norbertanek, ze względu na swój specyficzny kształt, nazywana jest „zębem przeoryszy".
Do budowy stadionu uwagi miały także sąsiadujące z nim serafitki. Zgłosiły je w 2006 roku, gdy stary projekt przewidywał budowę stadionu z halą sportową. Co ciekawe, jak pisał przed laty redaktor Maciej Kmita z WP Sportowe Fakty, pełnomocnikiem obu zakonów był ten sam człowiek – Tomasz Siwiński.