News LoveKraków.pl

Zimno ją... uskrzydla. Ona przeżyłaby katastrofę Titanica [ZDJĘCIA]

Maria Bodaj na co dzień zajmuje się sprzedażą i marketingiem w branży deweloperskiej. W wolnym czasie najchętniej wchodzi do wody, najlepiej, gdy temperatura wynosi minus 50 stopni Celsjusza. Czasem wyskoczy też w szortach na Śnieżkę. W rozmowie z LoveKraków.pl mówi o swojej lodowatej pasji.

Widok morsujących osób raczej nas nie dziwi, ale wielu z nas chłodno robi się nawet wtedy, gdy oglądamy je na ekranie telewizora, przykryci kocem i trzymający w ręku szklankę z ciepłą herbatą. Kąpiele w zimnej wodzie były znane już w starożytności. Regułka z Wikipedii mówi, że morsowanie to „zanurzenie lub krótkotrwała kąpiel w zimnej wodzie jeziora, morza, rzeki albo innego zbiornika wodnego. Może przyjąć formę kąpieli w przeręblu. Praktykowane jest od jesieni do wiosny i zwykle ma charakter grupowy, a regularne kąpiele w wodzie wpływają korzystnie na ciało i ducha”.

Maria Bodaj przyznaje, że dla niej morsowanie to nie tylko walka z zimnem, sposób na zwiększenie odporności i aktywne spędzanie czasu. – To podróż w głąb siebie i odkrywanie własnych granic. Dzięki każdemu kolejnemu wyzwaniu stajemy się silniejsi i bardziej odważni – podkreśla. Podzieliła się z nami swoją drogą przez ekstremalne temperatury, która ją ukształtowała i sprawiła, że czuje się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej i otwarta na ludzi.



Obcuje z zimnem

Wszystko zaczęło się na początku stycznia 2021 roku, w Jeziorze Rożnowskim z Klubem morsów Żyworódka Jeziorowa z Gródka nad Dunajcem. Dwa miesiące później wzięła udział w jednodniowych warsztatach z metody Wima Hofa, zwieńczonych wspólnym morsowaniem na Bagrach. Jesienią 2022 weszła do komory normobarycznej w ramach warsztatów z wielokrotnym rekordzistą Guinnessa w obcowaniu z zimnem – Walerianem Romanowskim. Morsowała w balii z lodowatą wodą w chłodni z odczuwalną temperaturą powietrza minus 20 stopni Celsjusza i spała w komorze normobarycznej.

Minus dwa-dzie-ścia! Zmarzliście na samą myśl? Maria poszła kilka kroków dalej. Odwiedziła komorę termoklimatyczną Politechniki Krakowskiej, gdzie było minus 50 stopni Celsjusza. Odczuwalna temperatura minus 65!

Jest pasja, są wyjazdy, sukcesy, które napędzają do kolejnych wyzwań i sprawdzania, na ile jeszcze może sobie pozwolić. Rok temu w lutym byliście na Krupówkach? A może na nartach w Austrii? Maria pojechała do Mielna na mistrzostwa Polski w morsowaniu. Zajęła czwarte miejsce wśród kobiet. Spędziła dwie godziny w balii z wodą o temperaturze 0-2 stopnie Celsjusza.

Spała na zamarzniętej rzece

Morsowanie to przekraczanie granic, także tych terytorialnych. Z Mielna wybrała się do Laponii na wyprawę przez zamarznięte rzeki. Przez cztery dni (trzy noce) w okolicach Rovaniemi poruszała się na nartach biegowych. Świętego Mikołaja nie spotkała (był marzec, jeszcze odpoczywał po grudniu, może gdzieś w ciepłych krajach), za to bez dostępu do źródeł ciepła spała na zamarzniętej rzece Ounasjoki i morsowała w wykutych przeręblach. Spożywała zamarznięte jedzenie. Na jajecznicę nie było szans, choć jajka, gdyby je zabrała, pewnie schowałyby się pod pierzynką.

Na początku marca razem z Romanowskim wzięła udział w projekcie „Od pustyni Sahary do mroźnej Jakucji” z gradientem temperaturowym 100 stopni Celsjusza. – Było to szkolenie dla osób zaawansowanych. Celem było przebywanie 24 godzin w komorze termoklimatycznej z różnicą temperatur od plus 60 do minus 56 i morsowanie w balii z lodowatą wodą co 10 stopni różnicy w odczuwalnej temperaturze powietrza. Noc spędziliśmy w komorze przy minus 50 stopniach, temperatura odczuwalna minus 70 – mówi.

Nie wchodzi w japonkach na Giewont, za to na szczycie Śnieżki zimą już trzy razy zameldowała się w szortach. Ile można siedzieć w Polsce? Wyjechała na Islandię i do Norwegii, gdzie morsowała w lagunie lodowcowej i wodospadach.

Projekt Titanic

4 lutego odbył się, oczywiście z jej udziałem, finał projektu badawczo-naukowego Romanowskiego „Wytrwać pomimo zabójczego zimna” w marinie portu w Gdyni. Polegał on na stworzeniu warunków, jakie panowały podczas zatonięcia Titanica w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. – W lodowatej wodzie Bałtyku spędziłam 2 godziny i 2 minuty. Chcieliśmy pokazać, że przy odpowiednim przygotowaniu, można przeżyć 1 godzinę i 40 minut, czyli tyle, ile rozbitkowie czekali na pomoc po katastrofie – tłumaczy Bodaj.

Przygotowania do tego wyzwania trwały pół roku i składały się z serii specjalnie przygotowanych i kształtujących psychikę treningów, m.in. skoków do wody z 10-metrowej wieży, 2-godzinnego morsowania z przewiązanymi oczami w balii z lodowatą wodą, morsowania w Bałtyku w ubraniach, skoków z jachtu do morza i dryfowania na otwartym morzu, sztafety w balii z lodem ze 100 resetami (z zanurzeniami całego ciała wraz z głową), naprzemiennego wchodzenia do beczki z lodem, do stawu z zimną wodą oraz do balii z ciepłą wodą, co potęgowało doznania zimna. Z projektu powstanie miniserial dokumentalny.

Maria snuje kolejne plany. Zaczęła brać lekcje z doskonalenia techniki pływania, bo planuje zostać pływakiem zimowym.